piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział pięćdziesiąty szósty

Jade's P.O.V





Wróciliśmy do mieszkania dokładnie z początkiem października, znacznie później, niż zamierzaliśmy.
Ale razem z Susan. Aron spełnił moją niewypowiedzianą prośbę i zrobił wszystko, żeby została. Jej matka, mimo, że wściekła, pożegnała się z nią na lotnisku, wsiadła w samolot i tyle było słychać o niej i jej pieniądzach. Kasper chciał jej przemówić do rozumu, ale jedyne, co realnie udało mu się zrobić, to nakłonienie Susan na psychologa. Jako dobry, starszy brat, dzwoni do niej co kilka godzin. 
Z samą Fox jest zdecydowanie lepiej. Studiuje, razem z Louis'em odwiedza codziennie grób taty, powoli wraca do życia. Wiadomo, ma też swoje gorsze dni, które najczęściej spędza na leżeniu i płakaniu. Nikt z nas nie próbuje jej wtedy pocieszać. Ona musi to przeboleć sama.
Cukiernia funkcjonuje i jest jeszcze bardziej popularna niż była wcześniej.  Jakkolwiek to nie brzmi, to z winy historii o śmierci Dan'a i jego biednej córce, która sama stara się utrzymywać. Plotki przyciągają ludzi i ich pieniądze, co z jednej strony jest ohydne, z drugiej - całkiem dobre dla nas. 
Aron jest tam dzień i noc. Oprócz uczelni i swojego mieszkania, cukiernia to jego trzeci dom. Chłopka uczy się pracując, trzyma swoje książki pod ladą, ma wszystko zaplanowane jak tylko się da. Każde odchylenie od grafiku, oznacza nieodwracalne straty w czasie.  
Zmiany w pracy bierzemy jak kto może, niestety, z uwagi na moje studia, mam ich najmniej. Staram się nadrabiać wszystko w weekendy, ale to i tak nie równa się z zapałem, z jakim pracuje Black.
Lato minęło, robi się coraz chłodniej. Żegnam się uśmiechem z Harry'm, który, o dziwo, siedzi w moim mieszkaniu, bo Louis i Susan są na cmentarzu, a jemu się niewyobrażalnie nudzi. Chwytam skórzaną kurtkę i wychodzę z mieszkania. Wbiegam do windy, która ma już zamiar odjechać i wciskam guzik z cyfrą ,,0". Na samym dole, już przy wyjściu z bloku, dostrzegam, aż za dobrze znanego mi, mercedesa. Aron macha mi  zza kierownicy, a kiedy wsiadam do pojazdu, przelotnie całuje mnie w policzek. Zaczynam mu wypominać, że powinien używać pomadki, bo ma strasznie suche usta, na co zostaję uciszona tym, że przecież on nie jest jakąś ciotą, żeby się smarować czymkolwiek. 
- Oczywiście, czysty testosteronie - Przewracam oczami  i zaczynam przeglądać swoją tablicę na facebook'u.
- Jak tam się ma moja pani Styles? - zaczepia mnie po chwili ciszy, a ja wzdycham głośno. Aron konsekwentnie powiela żarty ,,państwa Tomlinson" na temat mnie i Harry'ego. Co z tego, ze nawet jeśli ja coś do niego czuję, większość naszych ostatnich rozmów ogranicza się do jego rodziców? Harry dzień w dzień stara się do nich dodzwonić, a kiedy odrzucają jego próby, rozmawiamy o możliwych powodach. Nie ma czasu na rozwijanie naszego ,,uczucia", które nie podupada tylko przez to, że noc w noc ze sobą śpimy, przytulając się, jakbyśmy mieli się nie obudzić.
- Odpieprz się - mówię zła i zapinam pas, a mój przyjaciel odpala silnik ze śmiechem. - My się tylko...
- Przyjaźnimy. Bla, bla, bla. Przyjaźnimy to się my - Wskazuje palcem na siebie i mnie. - a nie powiesz mi, że łączy nas relacja jak ciebie i Styles'a.
- Daj mi spokój. Po prostu jedź do tej cukierni - Wskazuję ręką na drogę. - Muszę się jeszcze...
- Pouczyć - Aron chichocze. - Przewidywalna.
- To ty za dobrze mnie znasz, nie moja wina, że jestem twoją obsesją - wytykam mu, ale mały uśmiech wpływa na moją twarz.
Pouczyć. No właśnie, to kolejny powód, przez który nasza wyprawa do Irlandii, aby realnie nawiedzić rodziców Harry'ego, stoi pod znakiem zapytania. Przez naukę wszyscy mamy związane ręce. Musimy z tym czekać co najmniej do którejś przerwy świątecznej.  Myślimy o końcu grudnia, jako odpowiedniej dacie na wylot. Nie wiemy co z samolotem, ostatnio Enzo jest tak zabiegany, że trudno jest nam się czegoś dowiedzieć.  Jednak to nas nie zniechęca. Trzeba zerwać klątwę, a rodzice Styles'a doprowadzą nas do odpowiedzi na cholerne pytanie, jak mamy to zrobić. 
Pogrążona w myślach nie słucham Arona, który, jak się okazuje, każe mi wysiadać z samochodu.
- Louis też ma nam dzisiaj pomóc, bo jutro chce mieć wolne. Zostaniesz z nim na jakiś czas sama, muszę odwiedzić grób Dan'a i Alberta. Nie masz mi za złe? - pyta, przemierzając parking, aż pod same drzwi.
- Nie ma sprawy, damy sobie radę - Kiwam głową, przekręcając klucz w zamku drzwi. - Susan zostanie z Harry'm w mieszkaniu, obejrzą sobie jakiś serial. Chyba się nie zabiją - Odwieszam kurtkę na wieszak, kiedy wchodzę do pomieszczenia i przekręcam tabliczkę na oknie, oznajmiającą, że już otwarte. Biorę z torebki jeden ze swoich podręczników i przy ladzie zaczynam wertować kartki, co jakiś czas kogoś obsługując. Aron na zapleczu składa co jakiś czas jakieś zamówienie, bo jak sam twierdzi, tylko on nie brzmi jak niedorozwój przez telefon. 
To ,,życie" zajmuje nam tyle czasu, że nie jesteśmy w stanie myśleć o klątwie jako priorytecie w naszej codzienności.  Nawet gdybyśmy chcieli, nie możemy dla niej zepchnąć wszystkiego na boczny plan. Z podniesionymi głowami udajemy, że wszystko jest dobrze. 
Jednak koszmary Harry'ego skutecznie mi o tym przypominają. Styles nie jest normalny. Nasze życie też już nie jest. Musimy stawić temu czoła, bo ucieczka pociągnie za sobą najwięcej ofiar. Prowodyrem tego szalonego biegu, właściwie wyścigu o życie, jest oczywiście Pan Ciemności. Właściwie, Somniator Mortem. Ale, gdybym miała teraz wybór, zgodziłabym się wziąć w tym udział jeszcze raz. A dlaczego? Bo im dłużej z nim jestem, im dłużej o nim myślę, tym bardziej go kocham.




Harry's P.O.V



Bawię się rzeczami, których Jade zabroniła mi dotykać, przełączam wszystkie kanały, cholera, próbuję nawet pobawić się z Wall-E! Wszsytko na nic, skutecznie umieram z nudów. Każdy ma coś do roboty, poza mną, oczywiście.  Czytać - nie mam ochoty, uczyć się - nie mam ochoty, biegać - nie mam ochoty.  Z głośnym wydechem rzucam się na łóżko, gdzie niedawno przyniosłem swoją pościel, bo pani Księżniczka stwierdziła, że całą jej zabieram, kiedy śpimy razem. 
Szczerze? Spanie z nią to moja ulubiona czynność, tylko na to czekam cały dzień. Może to głupie, ale odkąd miewam koszmary, nigdy nie czułem się tak bezpieczny jak z nią. Jest idealna.
Brzmię jak ciota? Oczywiście, że tak. Nic nie poradzę, w sumie fakt, że sam przed sobą przyznaję się do uczuć nie jest zły. Chyba?
Zamykam oczy, ale zanim zacznę odpłynąć w senny nastrój, bo sen to jedyne co może mnie uratować, słyszę głos:
- Harry? 
Po nim następuje cichy jęk i płacz. Susan wróciła.
Wychodzę z pokoju i widzę, jak ściąga swoje czarne obcasy, jednocześnie uciekając gdzieś wzrokiem, żebym nie widział, że płacze. 
- Louis pojechał do cukierni? - pytam i odbieram od niej kurtkę. Przytakuje mi, po czym człapie do salonu, nawet nie głaszcząc psa, który skacze wokół niej ze szczęścia.
Nasi współlokatorzy postanowili nas dzisiaj zostawić samych. Wybitnie, umiem wspaniale pocieszać. Zwłaszcza, kiedy nie rozumiem, jak czuje się druga osoba. O tak, zażenowanie i bezradność to moje ulubione uczucia. Zaraz po bólu. Siadam obok Susan i wymuszam uśmiech. Jakkolwiek to żałośnie brzmi, staram się ją pocieszyć swoją... tak, to chyba jest udawana radość. Podnosi na mnie te swoje załzawione oczy, a mnie natychmiast przechodzi ochota na udawanie. Otwieram usta parę razy, ale nie mam pojęcia, co mam zrobić? Powiedzieć, będzie dobrze? 
- Chcesz herbaty? - wymyślam bezradnie. To trudne, strasznie. Moja przyjaciółka, bo myślę, że to czas, żeby ją tak nazywać, kręci głową, nie spuszczając ze mnie przenikliwego spojrzenia. W końcu wzdycham i dukam pod nosem: - Wiem, że nie mówiłaś mi niczego o tacie i chyba nie chcesz mówić. Poznałem go i nie będę kłamał, był najlepszym facetem, jakiego kiedykolwiek spotkałem. Nawet jak na mnie nakrzyczał, bo spaliłem mu czajnik. I tak, to byłem ja, nie Louis, mimo, że starałem się to zwalić na niego.
Susan zaczyna drżeć, a ja nie wiem, czy chichocze, czy płaczę, nie wiem, czy mam mówić dalej, kurwa, nic nie wiem! Też się denerwuję, jak można pocieszyć kogoś, kiedy umiera mu najbliższa osoba?
- Rozmawianie o uczuciach w moim przypadku jest chujowe, wybacz. Nie umiem tego robić - Kręcę bezradnie głową.
Po chwili ciszy, w której wsłuchuję się w tykanie ohydnego zegara naściennego, ona mówi?
- Wiesz, co boli najbardziej? - zaczyna, a ja ze zdziwieniem, że w ogóle się odezwała, zasłuchuję się w jej słowach. - On... Ja mam wrażenie, że był smutny. Przed śmiercią. Coś mi mówi, że on był smutny. Samotny. Jakby umierał w zimnie, z uczuciem, że go nie kochałam. Jak mu mam powiedzieć, że było inaczej? Staram się, codziennie na grobie. Ale on nie odpowiada, nie odpowie - tłumaczy z przejęciem, a jej ręce się trzęsą. - Ja go kocham. Mężczyzna mojego życia leży dwa metry pod ziemią. Wiesz co? Był taki... niezniszczalny. Jemu nie mogło się nic stać. On musiał żyć, żeby mnie kochać. I żeby móc być kochany przeze mnie. Jak mogłam go tak nie doceniać - płacze, a ja bezradnie skanuję jej twarz. - Dlaczego się z nim kłóciłam, dlaczego go nie ma? Harry, ja po prostu chcę usłyszeć ,,kocham cię, słoneczko". 
- Susan - mówię bezradnie, a ona przyciąga kolana do klatki piersiowej. 
- On miał odprowadzić mnie do ołtarza. To w moich myślach zawsze był on - mówi i uśmiecha się blado. 
Wtedy robię coś, czego pewnie nie zrobiłbym, gdyby nie fakt, że mam ochotę płakać razem z nią. Siadam przed nią i oplatam ją ciasno ramionami. Kiedy jest zamknięta w szczelnym uścisku, zaczyna się histeria. Płacze, jakby zaraz sama miała umrzeć. Z bólu, tęsknoty. 
- Ja nie mogę od tego uciec. Jego śmierć chodzi za mną krok w krok - wyję, a ja wtedy mówię głupotę, która w późniejszym życiu doprowadziła mnie do momentu ratującego z kolei moje życie.
- Wiem, że jestem nikim w porównaniu z twoim ojcem. Ale jeżeli pozwolisz, odprowadzę cię do ołtarza. Niezależnie od tego, co się z nami kiedyś stanie i gdzie będę, kiedy będziesz brała ślub. Zrobię to. 
Wybucha jeszcze głośniejszym płaczem i nie wiem, ile trwa uspokojenie jej. Rozpacz ją wykańcza. Mimo tego, studiuje i pracuje. Jest niezwykła. Gładzę ją po plecach, kiedy coraz bardziej cichnie. Sam pociągam nosem, a kiedy czuję, że zaczyna zasypiać, bo jej ciężar na moim barku rośnie, uśmiecham się pod nosem.
- Zmieniłeś się, dupku - stwierdza cicho, a ja chichoczę. 
Moje pierwsze zbliżenie emocjonalne z Susan Fox zapadło mi w pamięć na długo. I dobrze. Doprowadziło mnie na właściwe miejsce. 




Jade's P.O.V




I tak ciągle. Dni ciągną za sobą dni, godziny ciągną godziny, minuty - minuty. Każdy listopadowy dzień jest taki sam jak październikowy, może poza tym, że jest chłodniej. Cukiernia, mieszkanie, uczelnia. Wokół tego błędnego koła wszystko się obraca. 
- Muszę dzisiaj uśpić żabę - mówię półżartem do Harry'ego, z którym podjeżdżam właśnie pod uczelnie. Wydziały mój, jego i Arona są bardzo blisko siebie, więc jeździmy razem. Najczęściej samochodem Black'a, gdyż to on ma po drodze nasz blok i po prostu nas zgarnia.  I pewnie byłby teraz z nami, gdyby jego wczorajszy przebłysk geniuszu, nie skończył się gorączką i leżeniem w domu. Poszedł biegać strasznie późno, kiedy było już na to za zimno. Tak więc, choruje teraz u siebie, a oprócz tego, zaraził Liam'a. Ten za to, jak stwierdził, żaląc się Lenie, która powiedziała z kolei mi, szczerze go za to nienawidzi. 
- Zabijesz coś niewinnego? - droczy się Harry, ale ja naprawdę nie mam na to ochoty. Nawet na żarty o żabach. Burczę coś niezrozumiałego i już chcę wysiadać, kiedy ten łapie mnie za rękaw, obraca i całuje w policzek. Patrzę na niego zdziwiona, a on mówi: 
- Wiesz, że każdy jeden kolejny dzień jest lepszy, prawda?
- Staram się tak o tym myśleć - jęczę zdegustowana. - Ale to trudne.
- Trudne to jest zabić żabę.
- Wcale nie?
- Więc podniesienie się też nie jest - wywodzi swoje filozofie, no i, okej, tylko tym razem, udaje mu się mnie rozśmieszyć. W jakimś małym stopniu, ale jednak. 
- Muszę lecieć. Widzimy się po wykładach? - pytam, kiedy wychodzę, na co Styles tylko kiwa głową. Biegnę w stronę budynku uniwersytetu. W środku witam się z kilkoma osobami, wyklinając się w duchu, że nie umiem lepiej udawać szczęścia.


******


Z jakiegoś powodu im nie powiedziałam. Ani o tym, że dzwoniła do mnie mama, ani o tym, że nowe informacje wywołały we mnie wachlarz emocji - od szczęścia, do przerażenia. Z jakiegoś powodu uznałam, że wieczór to dobra pora na zwierzenia. Tak więc, dokładnie 26 listopada siadłam przed Harry'm, Louis'em i Susan na stołku, po drugiej stronie stołu.
- Mam dla was... złą wiadomość. I myślę, że muszę zacząć od początku, bo minęło już dużo czasu. Harry i ja - Patrzę na chłopaka wyczekująco, licząc na to, że mi pomoże. Jednak ten siedzi jak kołek i dziwi się, że w ogóle coś od niego chcę. - Harry i ja mamy dziwną teorie. 
- Jaką teorie? - pyta Louis, a Susan przerzuca wzrok między naszymi twarzami. 
- Jay, nie męcz jej - występuje rycersko Pan Ciemności, orientując się, co chcę zrobić. 
- Co to za różnica, czy powiemy jej teraz, czy za miesiąc? Poza tym, myślę, że sama się domyśla, nie jest głupia. Prawda, Susan? - Nachylam się do niej. - Wiesz o swoim ojcu? Domyśliłaś się? - podpowiadam jej.
Ona z przerażeniem wierci się na krześle, ale ja już wiem. Teraz tylko czekam. Po chwili wpatrywania się w moje oczy, kiwa głową.
- Tak myślałam. Posłuchajcie, to, co się dzieje, przestaje być śmieszne. 
- Sądzisz, że ktoś zamordował Dan'a? - wyrywa się nagle Tommo, a ja patrzę na niego zdziwiona, bo to chyba oczywiste. - To nie tak, że nie zastanawiałem się, jakim cudem Harry tego nie wyśnił... po prostu...
- Ja też nie chciałam tego powiedzieć. A oni mnie nie zmuszali - Su wskazuje głową na mnie i Harry'ego. - Rozumiesz?  
- Myślicie, że to ma związek z klątwą? - wyskakuje znowu Lou. Fox, po tym jak zignorował jej pytanie, wstaje i idzie po wino, które nalewa do jednej lampki. - Z... następstwami?
- Nie -  mówi trochę za szybko Harry, jakby próbował się usprawiedliwić. Prawie niezauważalnie przesuwam się na krześle i pod stołem chwytam delikatnie jego dłoń, a on wzmacnia uścisk, jakby mi dziękował. - Myślę, że zapominamy o ważnej rzeczy. Pomimo klątwy, ktoś chciał podpalić nasz blok. To nie mogło być z nią związane. Chodziło mu o nas. O mnie.... - zacina się, zamyśla, ale potem dodaje. - Nie wiem co Dan miał z tym wspólnego. Nie mam pojęcia. Jeżeli teoretycznie został zamordowany, to musiała to być fizyczna osoba. Nie duch, ani mój wymysł. To wszystko się ze sobą wiążę. Czyhają na nas dwaj przeciwnicy, a straty są coraz większe. Z jednej strony mafia, której, moim zdaniem, to była sprawa, a z drugiej, klątwa. Co do tego pierwszego jesteśmy przekonani, że realnie istnieje. I od tego trzeba zacząć, bo to cała ta... mafia Jack'a stanowi dla nas największe zagrożenie. Upozorowanie pożaru i zabójstwo to coś, co moim zdaniem jest ważniejsze, niż moje ,,opętanie" - Robi w powietrzu zajączki. - I chyba wiem, co może być naszym pierwszym źródłem informacji. 
- Co takiego? - pytam, zdziwiona jego nagłym potokiem słów. Na chwile Styles łapie ze mną kontakt wzrokowy i mówi grobowym tonem:
- Dzwoń po Arona.



*****




Pojawił się u nas, poinformowany o tym, czego chcemy się dowiedzieć. Całą sytuacja sprawiła, że zapomniałam im przekazać, dlaczego w ogóle zaczynałam ten temat. Nie miałam okazji im powiedzieć.
Bez pukania, Black po prostu wparował do mieszkania, a co dziwne, ciągnął za sobą Liam'a i Zayn'a? Chyba tak ten drugi miał na imię. 
- Jeżeli ktoś coś może znaleźć, to ta dwójka. Ja powiedziałem już wszystko - sapnął mój przyjaciel, najwyraźniej zmęczony biegiem. Zayn kiwnął na nas wszystkich głową, bezgłośnie się witając. Mimo, że było już bardzo późno, wszyscy zasiedliśmy na kanapie. Za wyjątkiem Susan, która lekko pijana, usiadła na kolanach Louis'a, co spotkało się ze smutnym wzrokiem Arona.
- Zayn, sprawa jest dosyć poważna. I nie mam ochoty bawić się w zawiłości, bo się nie znamy. Ty wiesz to, co chcemy wiedzieć my. 
- I co dalej? - przerywa zdenerwowany. - Ściągacie mnie tutaj i myślicie, że powiem wam od tak wszystko, za co Irydion może mnie zabić? 
- Chodzi o bezpie...
- Mam w dupie wasze bezpieczeństwo, jeżeli w grę wchodzi moje bezpieczeństwo - znowu wchodzi w pół słowa, tym razem mi. - Nie znam was - dodaje. 
- Posłuchaj mnie, dupku - zaczyna bełkotać Susan, a ja nie do końca świadoma tego, co się dzieje, bo dzieje się zdecydowanie za szybko, nawet nie staram się jej przerwać. - Od kiedy tu wszedłeś, jedyne co pomyślałam, to to, że twój wzrok jest nieskalany myślą. Ale ludzie głupi, są zazwyczaj wrażliwi. Inaczej społeczeństwo ich eliminuje.
- Wyciągnęliście mnie z łóżka i to tylko po to, żeby słuchać, jak jakaś małolata się na mnie wydziera? - Zayn unosi jedną brew i wstaje. - A co do ciebie - zwraca się bezpośrednio do Susan. - mam gdzieś to, że twój tatuś nie żyje. Nie było mnie z szefostwem, kiedy to planowali.
- Kto jest szefostwem? - syczy Susan, a ja patrzę na nią otępiała, bo nie zdawałam sobie sprawy, że jest tak wściekła. Louis stara się ustawić ręce tak, żeby w razie czego móc ją złapać. Aron też chyba widzi, co się dzieje, bo zaczyna ściągać Zayn'a za rękaw w dół. 
- Stary - jęczy cicho, nie spuszczając wzroku ze swojej przyjaciółki.
- Chuj - Malik nachyla się do Su - ci do tego. 
Po chwili ciszy, Fox po prostu się na niego rzuca. Pobudzona winem, emocjami, nienawiścią, bezradnością, po prostu wymierza mu tak siarczysty policzek, że zanim jego echo zdąży całkowicie zniknąć, zagłusza je odgłos następnego, jeszcze mocniejszego liścia. Nikt nie reaguje, dopóki Susan nie zrywa się z miejsca i po prostu rzuca na Zayn'a. Liam i ja reagujemy pierwsi. Malik nie wie za bardzo jak się ma bronić, bo jego przeciwniczka z całej siły, której jak się okazało trochę ma, okłada go pięściami.
- KTO, KURWA? - drze się, a ja staram się ją odciągnąć, łapiąc ją za brzuch. - ODPOWIEDZ MI!
Z pomocą przychodzi mi Harry, ale, kiedy tylko to on staje za Su, obrywa od niej z łokcia w dolną wargę, gdyż ta znowu wymierza w Zayn'a.
- Nie wiesz, jak to jest, co?!  Co ty możesz wiedzieć o stracie, życiu w strachu! - wrzeszczy i wymachuje nogami, kiedy Styles podnosi ją i ciągnie do tylu. - Nic nie wiesz, skurwysynie, nic! Nikogo ci nie zabrali! Siedzisz na tej swojej dupie, wozisz swoje pierdolone pieniążki z napadów z jednego mieszkanka do drugiego! Jeżeli mi nie powiesz, po prostu wydam cię policji! Nazwiska są im chyba niezbędne, co?! - krzyczy, starając się wyrwać Panu Ciemności. 
- POWIEDZIAŁBYM CI, GDYBYM COŚ WIEDZIAŁ! - ryczy Malik, a wszyscy milkniemy, nawet Susan przestaje się rzucać. - Wiemy tylko, że pochodzi z którejś części Wielkiej Brytanii, nikt go nigdy nie widział, nikt nic o nim nie wie!
- O kim? - tym razem to ja interweniuje. 
- O Irydionie! Naszym jebanym szefie, który zlecił wszystko! Słyszałem kiedyś nazwisko Fox, nie wiem przy jakiej okazji. Jeśli myślisz, że ktoś zabił twojego ojca, to tak, to był mój były pracodawca. Nie wiem po co, pamiętam tylko, że słyszałem gdzieś Dan Fox. Na jakiejś akcji. To tyle, co mogę ci powiedzieć - mówi, przylegając plecami do ściany i dysząc ciężko. 
No, lepsza taka siła perswazji niż żadna. Susan staje o własnych siłach na nogach i widzę, że wszystko w nią uderzyło. Pociąga nosem i chwiejnym krokiem udaje się do kuchni, gdzie cicho zaczyna płakać. Wszyscy mierzymy się podejrzliwymi spojrzeniami, nie wiedząc do końca, co teraz możemy zrobić.
- Postaram się włamać do bazy danych policji. Sprawdzić wszystko - mówi Liam, a ja patrzę na niego z wdzięcznością. - To coś poważnego, coś, co wam zagraża. Pomogę wam jak tylko mogę - oferuje się dzielnie, a Harry uśmiecha się do niego w podzięce. 
- Mam jeszcze jeden pomysł - Słyszę nagle głos Arona i odwracam się w jego stronę. - Załatwię widzenie z Jack'iem. On był ostatnim, który miał kontakt z Irydionem.



****



Wszyscy wyszli już godzinę temu, Susan zasnęła u Louis'a, który wyprowadził ją z mieszkania, nie chcąc narażać ją na efekty napiętej atmosfery w mieszkaniu. A ja chwytam butelkę wina i idę do sypialni, gdzie Harry bawi się moją Kostką Rubika. 
- Wiesz - mówi od razu. - Liam miał racje. To nie przypadek.
- Co masz na myśli? - pytam go i siadam mu na nogach, które ma wyciągnięte przed siebie.
- Następstwo Susan ściąga to na nią. Ona była w mieszkaniu, kiedy się paliło. Ona straciła ojca. To wszystko kręci się wokół niej - mówi poważnie, a ja pociągam ze swojej lampki.  - Dopiero teraz zrozumiałem, co ja właściwie zrobiłem. Was, niewinnych ludzi, zupełnie obcych...
- Nie mów obcych, traktujemy się jak rodzinę - przerywam mu zła. - Gdybym wiedziała o tym wszystkim, weszłabym w to jeszcze raz. Susan pewnie też. To nie twoja wina, nie życzyłeś nam źle. Uspokój się, jestem pewna, że twoi rodzice mogą powstrzymać klątwę. A co do mafii, spotkamy się z Jack'iem. Porozmawiamy z nim. Wyjaśnimy to. Serio Harry, damy radę - mówię przekonana, chociaż wiem, że moja odwaga jest spowodowana winem. - Susan i tak ci wypłaciła już za wszystko, Znowu wyglądasz, jakby ktoś cię pobił - Chwytam w palce jego poranioną wargę.
- Po prostu czuję się... - sepleni, bo uniemożliwiam mu mówienie.
- Och, proszę cię. Już ci mówiłam, co o tym wszystkim myślę. Mafia nie jest twoją winą. Nie wiemy, czego chcą. Pojmujesz to? Następstwa niczego jeszcze nie zmieniły. Teraz połóż się spać. Mówię serio - Podpieram ręce na biodrach i piorunuję go spojrzeniem. 
- Ale mafia chce czegoś ode mnie. To w dalszym ciągu moja wina - mamroczę, ale posłusznie odkłada Kostkę Rubika na bok, a ja schodzę z niego i kładę się obok.
- Okazało się, że chcieli coś jeszcze od Dan'a - staram się mu wytłumaczyć, ale mówienie o jego śmierci dalej jest trudne.  - Robimy wszystko co w naszej mocy. Liam sprawdza bazę danych policji, Aron załatwia widzenie z Jack'iem, a Zayn ma rozwalony nos - rozśmieszam go, a on zaczyna się śmiać. - Przejdziemy przez to wszystko.
- Mam nadzieję Jade, bo to wszystko mnie przerasta - wzdycha, ja przytulam się do niego.
- Gdybyś wziął mnie na barana, razem bylibyśmy od tego wyżsi. Głupia metafora, co? - Kiedy jego klatka zaczyna wibrować od śmiechu, dobry nastrój przenosi się nawet na mnie. - Ej, staram ci się przekazać, że jestem z tobą! - Szczypię go w brzuch.
- Ja też jestem z tobą, Jay. I nawet nie chcę myśleć, co by się mogło stać, gdyby było inaczej - Ziewa, mocniej mnie otula, a ja z uśmiechem zasypiam w jego ramionach.

14 komentarzy:

  1. Wiec skończyłam czytać wszystkie rozdziały i jestem na bieżąco ! :D fabuła jest bardzo ciekawa i wszystko wszystko jest super napisane :) rozdział świetny! Shippuję Souis !! ♥♥ [ Susan i Louis xppp ] i Harry z Jade też muszą być razem ^^ ta głupia mafioza ma się od nich odczepić bo inaczej zbieram armię i ich rozdupczymy jak nie dadzą im spokoju ! Kto chce być w mojej armii ? :D
    Pozdrawiam i weeeeny życzę ♥
    ~Rybka ( nie mam konta x'D )

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetnie :) czy mas jakieś opowiadania oprócz tego? :) może któraś z was wie :D chętnie bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział wydaje sie taki spokojny. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry znowu dostaje.. ale tym razem nie od ściany! XDDDD
    Nie mogę doczekać się rozmowy Harr'ego z jego rodzicami!
    A ten rozdział wydaje się być po prostu spokojny/delikatny?
    Mniejsza zaraz wszystko się wyjaśni, jestem tak podekscytowana!
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam sie z kometarzem wyzej. Ten rozdzial rzeczywiscie wydaje sie taki spokojny(?) w porownaniu do poprzednich. Jest boski *-* <3
    Pozdrawiam <3 ~ W.

    OdpowiedzUsuń
  6. O, w końcu się doczekałam rozdziału! :)
    Napisałaś to wszystko tak spokojnie, dokładnie, tak ogólnikowo uspakajając sytuację, ale podoba mi się jak każdy inny. Jestem strasznie zżyta z tą historią, choć znalazłam ją stosunkowo niedawno, ale podbiła moje serce.
    Życzę mnóstwa weny i powodzenia w nowym roku szkolnym, który lada moment się zacznie.
    Czekam z ogromną niecierpliwością na następny :)
    Nathalie :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nadal czekam (nie)cierpliwie na wyznanie miłości czy coś w ten deseń....bo Harry i jade muszą być razem....może po tej rozmowie z rodzicami jak się dowiemy co trza zrobić by przerwać klątwę, albo coś się stanie jade...no nic czekam nn ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. No! Przeczytam wszystkie rozdziały i jestem na bieżąco :3
    Rozdział trzyma w napięciu :D
    Ja chcę więcej Jarry! xD
    Na przykład jakieś buzi, buzi.... :D
    Biedna Susan ;-; strata ojca to coś strasznego :<
    No nic. Pisz dalej, moja utalentowana Sarabi, a ja będę to czytać *składa hołd* :D
    Czekam z niecierpliwością na rozwiązanie tej sprawy z Harrym i nowy rozdział ;3 :*
    Niech duch wenowca się ciebie trzyma! xD

    ~ Chevall et fille

    OdpowiedzUsuń
  9. Strasznie przepraszam za opóźnienie! Byłam nad jeziorkiem i nie bardzo miałam jak przeczytać rozdziałów. Skończył mi się pakiet internetowy i no... Na szczęście powróciłam i wszyściutko nadrabiam.
    Dobrze, że jutro nie ma szkoły, bo bym spała może ze trzy godziny, ech.
    Muszę Ci powiedzieć, że tak strasznie podoba mi się ta końcówka... Jest taka słodka, inna, uwalania myśli od tego wszystkiego. Jak nie klątwa, to mafia. Samo zło. :'c
    Biedy Aron. Tak strasznie mi jest go szkoda. Robi za trzech w tej kawiarni, uczy się, podwozi ich i jeszcze musi patrzeć, jak Suz jest z Louisem. To musi go strasznie ranić. No bo w końcu nieodwzajemniona miłość boli, podobno. :/
    I jeszcze do tego dojdzie Jack... Kurcze, jej trzech facetów, że to tak ujmę. Ta to ma branie.. A tak na poważnie. Nie wiem, jak to będzie, nie wiem nic. Kompletnie. Może będzie tak, że nie pozwolą im się spotkać? A może tamten nie będzie chciał nic powiedzieć na ich temat? Ja na prawdę nie mam pojęcia...
    Zayn'owi chyba się należało. Możliwe, że mówię tak przytłaczając do niego te rzeczy z życia realnego typu odejście z zespołu. Choć to było dawno, to powiem Ci, że nadal boli tak samo. Dlaczego? No cóż, uświadomił mi, że nic nie trwa wiecznie. No, ale nie ważne. Dostało mu się! Jupi.
    Brakuje mi tylko elementów Leny i Liam'a. One były na prawdę słodkie. :'c
    No i Ci rodzice! A może oni specjalnie oddalili się od Harry'ego, bo wiedzieli o tej klątwie i bali się jej następstw? Myśleli, że tak od niej odpoczną? Że da im spokój? Nie wiem, co będzie, ale boję się. Co jeśli oni nie będą wiedzieli, co zrobić? Albo ich kompletnie zignorują? To byłoby nie do zniesienia!
    Okej, ja już zmykam.
    Pozdrawiam, karmeeleq.
    PS. Jeśli chcesz, to zapraszam do siebie; kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Och jej jakie słodkie kiedy powie te słowa kocham cie i ona to samo i kiedy będą razem?hmmmmmm?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo akurat w moje urodziny dodany:) :*** swietny

    OdpowiedzUsuń
  12. A więc CZEŚĆ!
    Nie komętowałam tamtych rozdziałów od początku bo pochłonełam sie czytaniem 3 dni czytam całe opowiadanie z małymi przerwami :)
    Chce żebyś wiedziałam że od początku kiedy czytam to same dobre opinie cisły mi sie na twarz a uśmiech ładował na twarz nawet w te dni kiedy miałam doła po prostu brałam telefon i zaczełam czytać :)

    Masz nie wyobrażalny talent i mogła byś dostać za to opowiadanie nobla :)

    Były momęty w niektórych rozdziałach że po prostu zaczełam płakać jak dziecko którwmu nie dało sie lizaka ^^ I zapewnia że to co będe pisać jest czystą prawdą :)
    Gryzą mnie wyżuty że nie zoatawiłam najmniejszego śladu po sobie kochaż głupiej kropki że przeczytałam :c
    Przepraszam z całego serca i obiecuje że będe od teraz komętować każdy kllejny dodany rozdział :D
    Pisze nie po kolei ale tak wychodzi :D
    Również były momęty że zaczełam sie śmiać tak bardzo że aż brzuch mnie bolał bo niekóre teksty rozwalały system :)

    Często sie rozmażam żeby posiadaç takiego przyjaciela jak Arona Harrego czy Lou bo naprawde dałaś im tak bardzo fajne charaktery że nie moge :) Su też jest wspaniała jak każdy na swój sposób :)
    Bardzo fajne jest to że również dajesz perspektywe każdego. pierwszy raz sie z tym spotykam i osobiście spodobało mi to na maxa :)
    (PRZEPRASZAM ZA MOJE NIEUDOLNE PISANIE) Gdyby był tego film to po prostu byłabym w niebie naprawde każda postaç jest bardzo fascynująca a samo to FanFiction od początku zachęca do czytania :)
    Rozdziały są takie długie że po prostu cieszą oczy :)
    Jestem bardzo zadowolona że znalazłam twojego bloga :)
    Całość tego opowiadania jest po prostu niesamowita i pozostawia niedosyt zresztą w moim przypadku zasze tak jest :D
    PRZEZ TE 3 DNI OD ZNALEZIENIE TWOJEGO BLOGA NIE ROBIE NIC OPROCZ CZYTANIA I NAPRAWDE MNIE TO POCHŁONEŁO :3
    NIE MOGE SIE DOCZEKAC KOLJNEGO ROZDZIAŁU LICZE ŻE BD SZYBKO :3

    Życze ci mega pozytywnej energi i multum weny której jak widać ci nie brak :)
    Zapewniam cie ze ode mnie nie ujzysz negatywnego zdania bo to opowiadanie nie nudzi lecz bardziej nakreca ^^
    POZDRAWIAM CIELUTKO <3
    ~Żaneta

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń