wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział pięćdziesiąty trzeci

Jade's P.O.V




Sierpień się kończy, a my przewozimy ostatnie pudła do naszych mieszkań. Blok został zachowany tak jak wcześniej, może za wyjątkiem schodów, które, ku mojemu smutkowi, są teraz nie drewniane, a takie jak wszędzie indziej, betonowe. I są ohydne.

Ocieram pot z czoła i poprawiam chustkę, którą mam na głowie. Koszula jest całkowicie przepocona, nogi brudne, spodenki potargane. Ale warto, w końcu to już koniec, a mi nie widzi się mieszkanie z rodzicami do końca wakacji. 
- Jade, co z tym zrobić? - pyta Aron, który zaoferował się nam pomóc. Odwracam się w jego stronę i wywracam oczami.
- Na pewno nie wpieprzać - Zabieram mu z ręki jabłko i wrzucam do jednej z siatek pełnej jedzenia, w którą wyposażyli mnie rodzice. - Gdzie wszystkie książki?
- Harry kończy wnosić je na górę - informuje przyjaciel i głową wskazuje na Styles'a, który przeklina pod nosem, niosąc pudła przed sobą. - To chyba wszystko - Aron rozgląda się dookoła i jedyne co dostrzega na parkingu, to Susan, która świetnie bawi się z Wall-E i średnio ma ochotę nam pomóc. - Będę się zbierać, jestem spocony i brudny - Pokazuje z obrzydzeniem na swoje spodnie, na których swoją drogą jest mój podkład, który ten debil rozlał. - Ohyda.
- Nie zostaniesz? Myślałam, że wykąpiesz się u nas, ja oddam ci jakąś twoją koszulkę i trochę z nami posiedzisz. Obejrzymy coś głupieeeego - przeciągam ostatnie słowo i patrzę na niego błagalnie.
- Wiesz, między nami wszystko jest pozornie okej, ale nie chce się narzucać - Black zerka przelotnie na Sus, która wrzeszczy na Wall-E, że ta robi kupę co trzy minuty. 
- Ahaa - Kiwam głową ze zrozumieniem. - No, ale i tak spędziliście dużo czasu razem. Chcę cię tu widzieć jutro! - Uderzam go palcem w klatkę piersiową i staję na palcach, żeby pocałować go w policzek. -Trzymaj się, frajerze.
- Następnym razem sama sobie nosisz te swoje pieprzone kosmetyki! - grozi mi, odchodząc. Pokazuję mu język i wołam do Su, że idę już do mieszkania. 
Na górze mam ochotę wyzionąć ducha, wdrapać się na siódme piętro schodami, jeszcze taszcząc za sobą poczucie winy, że Aron będzie sam, to jest dopiero męczące.
- Ale ja śmierdzę - Marszczę nos i oznajmiam, kiedy wchodzę do mieszkania. Nie ma żadnych śladów po pożarze, a właściciel z pocałowaniem ręki odkupił nam wszystkie meble. Byliśmy jednymi z niewielu, którzy zdecydowali się zostać w mieszkaniach po czymś takim. Jednak nie żałujemy swojej decyzji i czasu spędzonego u moich rodziców. Sentyment do tego miejsca jest za duży, żeby można było je zmienić. Harry rozwala się na kanapie i mówi, że nie może uwierzyć, że jest na starych śmieciach, a Louis krząta się po kuchni, robiąc nam coś zimnego do picia. Susan już słyszę na schodach, więc korzystając z nieuwagi całej trójki, pierwsza wbiegam pod prysznic. Mój kochany prysznic, w mojej kochanej łazience. Z uśmiechem odkręcam wodę. Mój dobry humor dosłownie na pół sekundy psuje to, że jest wściekle gorąca i prawie zaczynam wrzeszczeć, kiedy pierwsze krople spadają na moją skórę, ale zaraz wszystko wraca do normy i znowu jest przecudownie. Nucę coś pod nosem, nakładając na głowę swoją odżywkę. Mimo błogiego stanu, chce jak najszybciej wyjść. Chcę wrócić do moich przyjaciół, bo mam dziwne wrażenie, że beze mnie dzieje się więcej, niż kiedy tam jestem. Płuczę się i zakręcam wodę. Wycieram się, ale woda i tak kapie z moich włosów. Nie przejmując się tym, w samym ręczniku wychodzę z pomieszczenia, a razem ze mną wylatuje cała para. Szczelnie się zasłaniam i maszeruję do swojej sypialni, gdzie wszystkie rzeczy leżą na ziemi, ale nie mam zamiaru dzisiaj tego sprzątać. Mój stały strój, czyli koszulka któregoś chłopaka i spodenki, jak zwykle nadaje się idealnie na okazję, jaką jest świętowanie naszego powrotu. Wchodzę szybko do salonu i rzucam się na kanapę obok Louis'a. 
- Dupku, narożnik był, jest i zawsze będzie moim miejscem - Szturcham go, żeby trochę się posunął, co on robi ze złością.
- Pomagałem ci taszczyć twoje majtki na siódme piętro, zrobiłem mojito, a ty mi nawet nie dziękujesz!
- Bóg podziękuję ci w niebie - Wzruszam ramionami, a Harry zaczyna się śmiać. - Czy ktoś mógłby się iść myć? Śmierdzicie - zauważam, na co zgromadzeni obrzucają mnie wściekłymi spojrzeniami. 
- W zasadzie to moglibyśmy iść do siebie, byłoby szybciej  - mówi Lou, a ja patrzę na niego zdziwiona. No tak, zapomniałam, w zasadzie to my nie mieszkamy razem. Jakie to dziwne, będą za ścianą, ale jednocześnie tak daleko. Marszczę brwi, ale w końcu stwierdzam, że ma rację i po chwili chłopcy wychodzą, a Susan znika w łazience. Zostaję sama z Wall-E, co przez ostatni czas miało miejsce może ze dwa razy. Zaczynam ciągnąć palcami swoją dolną wargę, bo serio, nie mam pojęcia co robić. W rogu pokoju dostrzegam futerał, na co wzruszam ramionami, no bo w końcu dawno nie grałam i podchodzę, żeby wziąć moje skrzypce. Najpierw rzępolę bez sensu, a potem przed oczami pojawiają się obrazy nut, z któryś niegdyś grałam. Bawię się tak przez kilkanaście minut, aż nie słyszę, że drzwi za mną otwierają się.
- Nie jesteś już u siebie, pukaj! - jęczę z udawaną obrazą, kiedy widzę jak Harry ładuje siebie i swoje mokre, długie włosy do pokoju.
- Nie pamiętałem, że te skrzypce są tak głośne - Marszczy brwi i patrzy na mnie naburmuszony, więc ja wydaję najwyższy i najbardziej irytujący dźwięk z mojego instrumentu. Harry pokazuje mi język, a ja kręcę głową i odkładam smyczek i skrzypce na miejsce. Dalej udaję obrażoną i siadam cicho na kanapie, więc brunet od razu korzysta z okazji i kładzie głowę na moich kolanach, co jest ostatnio jego ulubioną formą spania.
- Mogłabym ci zaplatać warkoczyki - śmieję się, okręcając sobie włosy wokół palców. Potem dziele je wszystkie na trzy i zaczynam robić dobieranego warkocza. Harry, który uwielbia, kiedy ktokolwiek dotyka jego włosów, nic sobie z tego nie robi i chyba nie ma pojęcia, jak teraz wygląda. Oczy mu się zamykają, na co uderzam go palcem w nos. Marszczy brwi i otwiera jedno oko, ale to wystarcza, żeby posłać mi pełne nienawiści spojrzenie. 
Louis dochodzi do nas chwilę potem, a Susan ostatnia, ale i tak żąda zmiany filmu, który wybraliśmy.
 I tak właściwie mija nam cały wieczór, który byłby całkiem przeciętny, gdyby nie fakt, że kiedy kładę się do łóżka (sama, bo Harry stwierdził, że w razie czego będzie krzyczał), coś podpowiada mi, żebym jeszcze raz przejrzała książkę. Jeszcze jeden, ostatni raz. Obiecałam Harry'emu, że dam mu czas, żeby przemyślał jak porozmawiać z rodzicami, nawet jeżeli oni nie chcą go znać. Musi się z nimi pogodzić, nawet jeżeli nie mają nic wspólnego z klątwą. 
- Czuję się jak dziecko, którego nikt nie może zobaczyć, bo włóczy się w nocy po domu - mówię sobie, włączając małą lampkę  i nachylając się nad jednym z pudeł, w którym znajduję nasze legendy. Postanawiam przeczytać wszystko od deski do deski. Może na wcześniejszych stronach pojawi się dla mnie ratunek. Wzdycham, opierając głowę o ścianę i przeglądając kolejne kartki. Nie wiem na której stronie jestem, ale moje oczy zaczynają się lepić, mając nadzieję, że tym przekonają mnie do snu . Kręcę głową, na znak, że nie mogę. A wtedy moje serce przestaje bić na chwile. Powieki przestają opadać, zmęczenie znika. Pierwsza strona, jak mogłam nie pomyśleć o pierwszej stronie! Jak mogłam wcześniej na to nie wpaść! 


,,Klątwa jest dziadowi i pradziadowi winna, którzy to pierwszy raz szatanowi w twarz spojrzeli"

Kurwa, przecież to takie proste! To dotyczy wszystkiego, nie tylko klątwy Harry'ego! ALE i klątwy Harry'ego! To przecież jest dziedziczne! Zaczynam uderzać dłonią w czoło. Jaka ja jestem głupia, najgorsza na świecie. Zrywam się na równe nogi i wypadam na balkon, czując jak podniecenie zaczyna mnie ogarniać. Przechodzę przez barierkę i od razu zauważam, że Styles zostawił otwarte drzwi. Wbiegam przez nie do jego sypialni, gdzie zaczyna właśnie pochrapywać pod niebieską kołdrą. Rzucam się na łóżko obok niego, na co wyrywam go z jego sennego stanu.
- Coś się stało, Jay? - pyta, przecierając oczy. Jay to nowe przezwisko, które honorowo noszę.  Nienawidzę go, ale przecież mu tego nie powiem.
- Klątwa! Jest dziedziczna! Znalazłam to w książce! - pokrzykuję, wymachując rękami. - Jak wszystkie inne, dlatego nie było jej napisanej obok twojej! Harry mamy to! To jest dziedziczne! - Prawie potrząsam jego ramionami, a ten tylko wpatruję się we mnie szeroko otwartymi oczami.
- Mam to po rodzicach? 
- Chyba nawet wiem, że po ojcu - tłumaczę szybko, a moja euforia mija. Mamy to, ale co dalej? Jechać do nich? Harry nie da się póki co namówić. - Ja... - Szybko się wycofuję. - Chciałam, żebyś to wiedział - Wymuszam uśmiech. Czuję się głupio z powodu mojej ekscytacji, równie dobrze mogłam powiedzieć mu o tym rano. Ale nie, Jade narwana Marshall musi wypowiadać swoje myśli jak najszybciej na głos. Patrzę na niego przepraszająco i odsuwam się od niego na drugi koniec łóżka.
- Chyba chciałeś spać. Ja...pójdę do siebie, a my pogadamy o tym rano. To dobranoc Harry - Zbieram się do wyjścia i poprawiam pościel, którą przed chwilą poturbowałam.
- Jade, mamy to! - cieszy się nagle Harry, a ja patrzę na niego otępiała. - Nie pojechaliśmy tam na darmo! Mamy to! - Odrzuca na bok przykrycie i przez łóżko przeskakuje do mnie i zaczyna mnie przytulać. - Znalazłaś! Nie wiem jak ci dziękować!
- Chyba właśnie tak wystarczy - stwierdzam i ze śmiechem podskakuję z nim w miejscu. - Cicho, bo obudzisz Louis'a.
- Jesteśmy coraz bliż...- zaczyna krzyczeć, ale zasłaniam mu usta dłonią.
- Uratujemy ciebie, Susan i Louis'a. Musisz teraz tylko skontaktować się z rodzicami. Spokojnie, nie dzisiaj, po prostu pomyśl o tym co im powiesz - wyprzedzam go, kiedy widzę jak jego entuzjazm mija.- Harry, oni cię kochają, nawet jeśli są źli. A twój tata na pewno będzie cię wspierać, skoro sam to ma.
Styles odsuwa moją dłoń od swoich ust i patrzy na mnie zmartwiony, a cały jego dobry humor mija.
- Nie. Mój ojciec nie mógł tego mieć. Pamiętałbym cokolwiek, on w ogóle rzadko kiedy miał jakiś sen. To niemożliwe, Jay.
- Może jakoś to wyleczył? A nie wiedział o dziedziczności, dlatego nie pomógł tobie. Może o pozbywaniu się klątwy było na tej wyrwanej stronie? Może to oni ją mają?! - zaczynam wszystko układać w jedną całość, a Harry kiwa głową, jakby chciał potwierdzić, że to ma sens.
- Ta. Może - mówi po chwili namysłu, a ja patrzę na niego zdziwiona.
- Wiesz, że nie musisz do nich dzwonić dzisiaj? Ale Sus i Louis...
- Daj mi czas. A teraz chciałbym spać Jade. Przepraszam, ale dobranoc - Odwraca się, wraca do łóżka i kładzie plecami do mnie. Zdziwiona jego reakcją, po chwili wycofuję się do drzwi, nie chcąc więcej z nim rozmawiać. Wychodzę na balkon i przechodzę przez barierkę. Co mu się nagle stało? Chodzi o rodziców, o mnie? Wracam do swojego pokoju i gaszę światło, ale wiem, że i tak pełno komarów zdążyło tu wlecieć. Kładę się na łóżku w kompletnie ciemnym pokoju i oczekuję na wrzaski Harry'ego. Jak pieprzony pies na warcie. Potraktował mnie z buta, a ja zamęczam się tym tak bardzo, że nie mogę spać. Wiem, że boi się porozmawiać z rodzicami, ale czy to musi odbijać się na mnie? Właściwie, czemu ja go przed sobą usprawiedliwiam? Robię z ust motorek i stwierdzam, że najwyżej obudzi mnie, jak będzie się darł. Nie mam zamiaru na nic czekać. Zamykam oczy i przykrywam się szczelnie kołdrą. Może powinnam go rozumieć? W końcu jest w ciężkiej sytuacji? Zamyślam się na chwilę, ale sen nadchodzi zdecydowanie za szybko. Czuję jak ogarnia mnie zmęczenie, więc po prostu mu się oddaję. Oddycham coraz spokojniej i coraz mniej myślę, kiedy nagle rozbudza mnie dźwięk skrzypiących drzwi. Podnoszę się powiekę i patrzę w stronę balkonu. Jakoś nie przeraża mnie fakt, że widzę przed sobą postać. Może to dla mnie oczywiste, że to Harry albo jestem zbyt zmęczona, żeby rozumieć, że ktoś właśnie się do mnie włamał. Zamykam znowu oczy i tylko przesuwam się ze środka łóżka na bok, bo wiem, co chce zrobić. Pan Ciemności podnosi kołdrę i włazi na miejsce obok mnie, przytulając mnie od razu do siebie. Wzdycham, kiedy całuje mnie w policzek i mówi:
- Nie mogłem spać. 
- Minęło może dziesięć minut - staram się brzmieć obojętnie. 
- Ej, spałem z tobą noc w noc przez długi czas, ciężko się przestawić. Poza tym, przepraszam. 
- Jak zaczniesz się ślinić w nocy, wypadasz do Louis'a - Obracam się w jego stronę i mocniej w niego wtulam. A sen ogarnia nas oboje szybciej, niż moglibyśmy przypuszczać.


*****

Budzi mnie trzask, który wywołuje spadająca szklanka. Harry miota się po moim łóżku, a ręką strąca wszystko, co stało na szafce nocnej. Wzdycham zmartwiona i zaczynam do niego mówić:
- Harry, kochanie... - Przerywa mi jego jęk, a jego palce zaciskają się na prześcieradle. Odgarniam mu włosy z twarzy i patrzę na niego zmartwiona. - Skarbie, chcesz usłyszeć fakt o mnie? Zawsze chcesz tego słuchać - mówię błagalnie, chwytając jego twarz w dłonie. - Chcesz? Całowałam się po pijaku z Aronem! Śmieszne, co? - histeryzuję, a kiedy to nie działa, zaczynam potrząsać jego ramionami, starając się stłumić jego krzyki. - Harry, cholera jasna! 
W drzwiach balkonowych pojawia się Louis, którego od razu odprawiam. On i Su wiedzą, że nic nie są w stanie zdziałać, więc chłopak tylko kiwa głową i wycofuje się do siebie, rzucając współczujące spojrzenie na Harry'ego. Styles zaczyna krzyczeć coraz głośniej, ale nie mogę nic z tego zrozumieć. W końcu, jak zwykle, siadam na nim i przytrzymuję mu ręce po obu stronach jego głowy. Patrzę na niego w dół, zastanawiając się co robić. Po prostu mówić? To zazwyczaj działa.
- Aron nie umie się całować. No, przynajmniej wtedy nie umiał i właściwie, to było uczucie, jakbym całowała się z bratem. Ohydne - bełkoczę, ale jego krzyki tracą na sile. - No, potem baliśmy się powiedzieć o tym Susan, ale cała sprawa rozeszła się po kościach. To tak jakbyś ty całował się z Louis'em.
- Ohyda - chrypi Pan Ciemności, a ja uśmiecham się pod nosem i czuję, jak jego mięśnie powoli się rozluźniają.
- Chcesz posłuchać jakiejś muzyki? Wyluzuje cię - śmieję się, a Harry kiwa głową, cały czas z zamkniętymi oczami. Delikatnie podnoszę się z niego i idę coś włączyć na laptopie. Wybór jest prosty, oczywiście Janis Joplin. Kiedy się odwracam widzę, że chłopak zdążył się podnieść do pozycji siedzącej i ciężko oddycha. Z bladym uśmiechem siadam obok i patrzę na niego wyczekująco. 
- Zadzwonię - powtarza cicho, a ja tylko mocno go przytulam. 
Mojego najlepszego przyjaciela. Którego kocham. 




Lena's P.O.V





Rano budzi mnie budzik, który skutecznie ignoruję. Bo po co się budzić, skoro są wakacje? Przewracam się na drugi bok i słyszę jak mama woła, że wychodzą z tatą do pracy. Mruczę coś, że okej, ale kiedy tylko zamykam oczy, telefon znowu zaczyna dzwonić. Patrzę na niego wściekła i widzę, że to Liam do mnie wydzwania. Czego on chce?
- Halo? - odbieram zaspana. - Co znowu?
- Będę za parę minut u ciebie - oznajmia, po czym szybko się rozłącza. 
Patrzę zdziwiona na telefon, ale nawet nie próbuję się dodzwonić. Skoro będzie tu zaraz, to lepiej, żebym chociaż umyła zęby. W sumie to jego absurdalne zachowania stają się normalne, za często muszę je znosić. Podnoszę się z miejsca i zastanawiam się, czego ten debil może ode mnie chcieć. Myję zęby i zakładam spodnie, bo jak zawsze, spałam w majtkach. Staram się rozczesać włosy, ale przerywa mi dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlekam się na dół. Odganiam Bruna, który jest wyjątkowo smutny, odkąd nie ma Wall-E. 
- Liam, możesz mi powiedzieć... - Nie mogę dokończyć, bo chłopak przylega do mnie i przygniata mnie do ściany, zamykając nogą drzwi.
- Zerwałem z nią - szepcze, po czym wpija się w moje usta, z taką namiętnością, jakiej nigdy w życiu nie czułam. 
Chwilę stoję otępiała, po czym oddaję mu pocałunek i przyciągam go jeszcze bliżej siebie. Całujemy się tak, jakbyśmy to robili po raz ostatni. Zaczynam dłonią ciągnąć jego włosy, na co on robi się jeszcze bardziej napastliwy. Pożądanie bierze górę. Zaczynamy przemieszczać się w stronę salonu, nie odrywając się od siebie. Upadam plecami na kanapę, a Liam od razu ląduje na mnie. Schodzi z pocałunkami na moją szyję, a dłonie wkłada pod koszulkę, w której wcześniej spałam. Nie tak wyobrażałam sobie ten nasz pierwszy, prawdziwy pocałunek. Nie po pijaku, tylko z czystą świadomością, że robimy to, co naprawdę chcemy. W moich myślach zdecydowanie wyglądałam ładniej. Ale brunetowi to chyba nie przeszkadza. Odchylam głowę do tyłu i wzdycham, czując jego ręce, które podnoszą mnie lekko, tak, że teraz siedzę między jego nogami. Zapominam o Ewangelinie. Zapominam o rodzicach i o tym, co mówiła mi Jade. Czekałam na niego, a to, co teraz się dzieje, jest tak absurdalnie niewyobrażalnie podniecające. Nie chcę pozostawać mu dłużna, więc ręką zaczynam zjeżdżać niżej, aż napotykam na jego pasek od spodni. Nie wiem na co mogę sobie pozwolić, ale on chyba nie miał by mi za złe kompletnie nic. Ograniczam się tylko, do przejechania dłonią po jego kroku i mocniejszego wbicia się w jego usta. Potem robię to jeszcze raz i znowu, za każdym razem coraz odważniej. W końcu oboje wiemy, że w tym momencie już nie przestaniemy. Liam przekracza granicę, zza której już nie wrócimy, kiedy odważnie wkłada rękę pod moją koszulkę i sunie nią w górę.

13 komentarzy:

  1. Jade i Harry aż się słodko robi!
    Ekstra i niech wena będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam że Lena i Liam w końcu tak skończą xD
    Kocham kiedy Jade i Harry są razem oni są tacy słodcy i idealni...
    Już widzę reakcje Jay jak Lena opowie jej o Liamie hahaha
    Weny i czekam na nexta ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz kochana myślałam że to.jade i Harry są moją ulubioną para ale teraz zaczynam.mieć wątpliwości...to z Lena i Liamem...aż.mi.się gorąco zrobiło...ooo *.* kocham.Kocham i nic więcej nie powiem bo to niepotrzebne....Czekam.nn ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam całego Twojego bloga w ciągu jednego dnia, nie odrywając się nawet na sekundkę. Masz tak olbrzymi talent, że chyba poproszę Cię o autograf !
    "Związek" Jade i Harrego - tak bardzo dziwny, a tak bardzo go kocham ! Każda skrajna emocja Harrego i jego złe humorki, wpływają na mnie tak, że jak bym mogła to bym go pobiła, a po chwili mam ochotę go przytulać i rozpływam się nad tym jak zrobi coś słodkiego ;d Poza tym z niecierpliwością czekam na ich kolejny pocałunek !
    Liam i Lena - no w końcu ten chłop przejrzał na oczy <3
    Co Ci mogę powiedzieć. Każdy rozdział czytam z zapartym tchem. Proszę podziękuj ode mnie swoim rodzicom, że stworzyli tak wspaniała pisarkę ! :)
    Pozdrawiam, Kamila :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lena i Liam, o jejciu, jejciu! Tak strasznie ich uwielbiam! Tylko jestem na Ciebie zła, że przerwałaś w takim momencie. No, może nie zła, ale to niesprawiedliwe, że zaczynasz coś, a później tego nie kończysz! To okropne, jak możesz nam tak robić? :c
    To dobrze, że Harry się zgodził zadzwonić. Szkoda tylko, że musiał cierpieć przy śnie, aby to zrozumieć. W ogóle szkoda, że musi cierpieć. Nie powinien.
    No, ale w końcu to znaleźli! Jakiś szlak, szczegół, od którego mogą zacząć dokładniejsze poszukiwania. Skoro jego ojciec tak miał, to może mu pomoże? Musi pomóc! Nie ma innej opcjii. :'c
    No i nasz kochany Aron. Znaczy on według mnie jest kochany i mi go strasznie brakuje. Chcę więcej sytuacji z nim. On musi powrócić do ich życia. Nie musi wiedzieć o ,,mrocznej tajemnicy'', ale fajnie by było, gdyby jednak mógł spędzać więcej czasu z nimi. Tak, jak dawniej. Byłoby wspaniale!
    Hm, to chyba wszystko.
    Pozdrawiam, karmeeleq. ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj podczas podrozy (z angli do polski samochodem 16h ) nadrabialam ostatnie dwa roz. I nie mialam internetu to na promie desperacko szukalam darmowej sieci wi-fi xd jezu napisz ksiazke plz :) swietnie piszesz :*** kocham JARRY 😍 WENY kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz tt? Może jakiś hasztag?

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny! Uwielbiam dziwną relację Jade i Hazzy.. Są idealni i słodcy. Czekam tylko na moment, w którym zrozumieją, że powinni być razem na serio. c;
    A Lena i Liam? Uhh, szczerze przypuszczałam taki obrót sprawy i jestem z niego zadowolona. Są dla siebie stworzeni!

    OdpowiedzUsuń
  9. która wrzeszczy na Wall-E, że ta robi kupę co trzy minuty. <----- to sprawiło że śmiałam się tak że prawie rodziców obudziłam o 00:42

    OdpowiedzUsuń
  10. Wowowow hold on, dude...
    Jade przyznaje się, że go KOCHA! I jeszcze soft porn Leny! O boże tyle się tu dzieje! Warto było czekać!
    Oczywiście, Lou jest moją ulubioną postacią, więc gratuluje mu jego skillów w robieniu drinków!
    Lena i myśli podczas całowania lol
    To teraz potrzebujemy tylko Harrego, który ogarnia dupę i zaprasza Jadie na randkę i jadą do jego rodziców... Możemy to uznać za randkę, słabą randkę, ale randkę...
    Jest za wcześnie, żebym myślała
    Świetny rozdział, jeden z moich fav
    Much Love
    Gaby

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy następny rozdział?!
    Bloga przeczytałam w 2 dni i uzależniłam się od niego! :P
    Masz talent! Weny życzę! ;***

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na next *.*
    Ciekawe co się teraz stanie
    no weź podpowiedz coś

    OdpowiedzUsuń