poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział czterdziesty pierwszy

Jade's P.O.V





Budzę się z wrzaskiem, cała zlana potem. Zrywam się do pozycji siedzącej i ciężko oddychając, rozglądam się po pokoju. Jest ciemno i nie mam pojęcia co się dzieje. Przykładam rękę do serca i staram się wyrównać oddech. Zaciskam oczy, chociaż to bez różnicy, tak czy siak prawie nic nie widać. Po zapachu kadzidełek rozpoznaję, że jestem w swoim pokoju, na łóżku. 
Nagle słyszę uderzenie, za nim kroki, a potem kolejne uderzenie. Podskakuję w miejscu i rozglądam się po pomieszczeniu. Przyciągam kołdrę pod brodę i patrzę w stronę, gdzie w ciemności dostrzegam zarys drzwi. Dochodzi do mnie głośne ,,kurwa", a po nim w domu rozbrzmiewają znowu szybkie kroki. W szczelinie między drzwiami a podłogą dostrzegam wiązkę światła. Po chwili rozlega się skrzyp zawiasów, a kiedy drewniana powłoka ustępuje, widzę postać Harry'ego.
- Co się stało?! - pyta krzykiem i zaczyna ruszać telefonem, żeby oświetlić każdy kąt pokoju. Świeci prosto na mnie, a ja mrużę oczy. - Ktoś tu był?!
- Nie, Harry, nie świec mi tym w oczy - mówię, zasłaniając się rękami i marszcząc brwi. - Miałam koszmar.
- Och - Harry patrzy na mnie podejrzliwe, zaciskając usta. - Dlatego tak krzyczałaś?
- Tak, wyobraź sobie, że tak - marudzę i wzdycham. Naprawdę, ciężko mi się uspokoić. - Śniło mi się, że pan Dan miał zawał, a mnie to w ogóle nie ruszyło i strasznie źle się czułam - mówię z rozbawieniem, dalej trzymając się za serce. 
- Jade... - zaczyna Harry, ale mu przerywam.
- Boże, gdyby miał zawał, chyba bym umarła. Tak się przestraszyłam - mówię, teraz już w miarę spokojnie i opadam plecami do tyłu. - Jezu - wzdycham jeszcze raz.
- Nie chciałbym cię denerwować, ale - Harry podchodzi do łóżka, a ja patrzę na niego zdziwiona. - pan Dan miał zawał. Źle się czułaś, więc przywiozłem cię do domu, a potem zasnęłaś na kanapie. Położyłem cię w twoim pokoju. Tylko się nie drzyj - Stara się mnie uspokoić gestem ręki, ale ja zrywam się z miejsca i biegnę w stronę drzwi.



*******


- Puszczaj mnie, spierdoleńcu! - krzyczę i znowu zaczynam się mu wyrywać. Trzyma mnie w talii, tak samo jak przez ostatnie pięć minut. - Harry, zabiję cię! Chcę jechać do szpitala!
- Jade, jest noc, pojedziemy rano - obiecuje, a ja odwracam się do niego i obrzucam go gniewnym spojrzeniem.
- Chcę teraz! Gdzie moi rodzice? Oni mnie zawiozą - oświadczam i ostatni raz odpycham go, a ten w końcu mnie wpuszcza.
- Dzwonili, kiedy spałaś. Zostają u babci na noc, bo jest taka ohydna pogoda, że nie dadzą rady wrócić. Lena jest u Liam'a. Nie ma jej kto zawieść, bo wszyscy coś wypili, a ona nie chce wracać na nogach - skraca wszystkie informacje, a ja patrzę na niego szeroko otwartymi oczami.
- Zostaje na noc u Liam'a?! - powtarzam. - A co na to rodzice?
- Myślą, że jest w domu. Czuję się jak twoja sekretarka - mówi obrażony i zaplata ręce na piersi. - Nie lubię tego.
- Nie lubisz niczego. Dlaczego nie mogę jechać? - Patrzę na niego w ciemności i widzę tylko, że jego oczy błyskają gniewnie.
- Bo jest późno! Pojedziemy rano - powtarza, łapiąc mnie za rękę, a ja idę za nim obrażona do salonu.
Siadamy na kanapie, a ja podciągam nogi pod brodę. Panuje kompletna cisza. No, nie wliczając w to uderzeń deszczu o każdy parapet i dach.
Harry nuci coś do siebie i kładzie się na kanapie. Przewracam oczami, kiedy jego nogi lądują na moich kolanach, bo nie może się zmieścić.
- Jeśli ci nie odpowiada - mówi. - możesz siedzieć na ziemi.
- To mój dom, a jeśli ci to nie odpowiada, możesz iść do Su. Będziesz sam, tak jak lubisz - oznajmiam, zrzucając z siebie jego nogi. 
Warczy rozdrażniony, kiedy cały spada na ziemie, a ja parskam śmiechem.
- Długo nie ma prądu? - pytam, po czym wyjmuję telefon z kieszeni. Włączam latarkę i kładę go na stoliku, o który przed chwilą prawie zahaczył Harry. 
- Może dwie godziny - odpowiada mi chłopak. - Włączą go pewnie, kiedy burza przejdzie.
Kiwam głową, a potem otulam się szczelniej bluzą. Mimo lata, jest wyjątkowo zimno. Nagle moje myśli zmieniają swój bieg, kiedy patrzę na telefon. Ani Aron, ani Su, ani Lena, ani Louis nie raczyli zadzwonić. Zaczynam myśleć, że jedyną osobą, którą obchodzę, jest Harry. Uśmiecham się ironicznie, kiedy powtarzam w myślach ,,obchodzę".  Stwierdzam, że nie będę się nikomu narzucać. Wiem, co się dzieje z Su i Lou, a Aron jak to Aron - znowu słuch o nim zaginął. Lena dzwoniła - do Harry'ego. Czy zawsze, kiedy zasypiam, musi się dziać najwięcej?
- Jak się czuje pan Dan? - pytam chłopaka, który przesiadł się obrażony na fotel.
- Chyba dobrze. Lou wysłał mi sms'a. że przegrywa z nim w karty - odpowiada Pan Ciemności, wzruszając przy tym ramionami. Potem odchyla głowę do tyłu i jęczy: - Boże, tak mi się nudzi. 
- Możesz sobie pośpiewać - mówię ironicznie, a on obrzuca mnie wrogim spojrzeniem. - Żartowałam, uspokój się. 
- Żartowałam - przedrzeźnia mnie, po czym pokazuje mi język. - Mogłabyś mi coś opowiedzieć. Co ty na to? Historia za historię? 
- Jaka historia? - Unoszę brwi, nie nadążając za jego tokiem myślenia. 
- Żenująca - odpowiada od razu i podnosi się tak, żeby mnie widzieć. 
Nie wiem co mam odpowiedzieć, więc siedzę chwilę z otwartymi ustani. Mam do wyboru albo słuchać o tym, co wstydliwego przydarzyło się Harry'emu, albo patrzeć na ścianę w ciemności. Wybieram drugą opcję.
- Zaczynaj - zgadzam się. 
- Dlaczego ja? - buntuje się od razu, ale widząc moje spojrzenie, zaczyna mówić: - To była zimna, jesienna noc...
- Harry, kretynie!
- Dobra! Z moją kochaną dziewczyną, szliśmy sobie na spacer - mówi z poważną miną, a ja kiwam głową, jakbym była jego psychologiem. - Nagle jakiś idiota wyrzucił z auta puszkę. Uderzyła mnie prosto w twarz i rozcięła mi policzek. Laura zaczęła się śmiać, a ja starałem się robić dobrą minę do złej gry. A potem zobaczyłem krew i zemdlałem. Tak, zabiła mnie puszka - Zaciska wargi i kiwa głową. 
Staram się nie wybuchnąć śmiechem, kiedy uświadamiam sobie, że ogromnego, mającego ponad metr osiemdziesiąt Harry'ego Stylesa, znokautowała puszka.
Zakrywam ręką usta i patrzę na niego.
- Czemu właściwie boisz się krwi? Rozmawialiśmy kiedyś o tym? - pytam, starając się zboczyć z tematu Pana Ciemności leżącego na chodniku. 
- Nie rozmawialiśmy, bo nie ma o czym. Mam to chyba od dzieciństwa, sam nie wiem. To nie powinno cie śmieszyć! - mówi urażony, ale widzę, jak kąciki jego ust drgają. 
Rzuca we mnie poduszką, a ja zasłaniam się rękami i piszczę. 
- Miałeś we mnie niczym nie rzucać! - fukam zła, kiedy pocisk leży już na podłodze.
- Miałaś się ze mnie nie śmiać! - wypomina mi.
Zaplatam ręce na piersi i mierzę go spojrzeniem, starając się panować nad swoimi emocjami. Nie będę się śmiać, nie mogę.
- Mniejsza z tym. Jesteś mi coś teraz winna - Podnosi jedną brew, a ja wzdycham przeciągle, po czym zaczynam: 

- Uprawiałam kiedyś seks z Derekiem, w pokoju na górze - mówię i wskazuję palcem na sufit. Podpieram się na łokciu i walczę sama ze sobą, żeby dokończyć swoją historie. - Śmieszna część tego jest taka, że do domu weszli dziadkowie, a babcia Emily zapytała, czy chcemy coś jeść.
- To tyle? - pyta wyraźnie zawiedziony chłopak.
- Nie. Odpowiedziałam jej: ,,Nie, dziękuję". kiedy dochodziłam. To było straszne - Zakrywam twarz dłońmi. - Ona chyba wiedziała co robimy.
Panuje cisza, przerywana stopniowo przyspieszającym oddechem mojego towarzysza. Po chwili wybucha śmiechem i łapie się za brzuch. Patrzę na niego zdziwiona, bo nigdy nie słyszałam, żeby tak się śmiał. Chyba kiedyś musiał być ten pierwszy raz, a moja osoba była do tego najlepszym tematem. 
Siedzimy w pustym, ciemnym domu, a ja od paru minut patrzę z uśmiechem, jak Harry zaśmiewa się najlepsze. 
- ,,Ni-nie, dzi-dziękuję"  - chrypi w końcu, naśladując mój głos w tamtej sytuacji. Zagryzam dolną wargę, bo robi to zdecydowanie za dobrze. - Już jadłam. Penisa Dereka.
- Harry! - krzyczę, ale teraz też się śmieje. - To ohydne!
- O Boże, nie mogę - wzdycha ciężko i stara się uspokoić.
- Umieraj - mamroczę pod nosem i idę do kuchni.
Czy to było aż takie śmieszne? Będzie mi to teraz wypominał? Wyciągam sok z nie działającej lodówki i wracam do salonu, kiedy nagle zapala się światło.
- Wrócił prąd! - mówię uradowana i w końcu mogę spojrzeć na Harry'ego. Zakrywam otwarte usta dłonią, a kąciki ust mimowolnie unoszą mi się ku górze. - Co ty ze sobą zrobiłeś?
Na jego prawym policzku widnieje ciemnofioletowy siniak, który ciągnie się aż po łuk brwiowy. 
- Wywróciłem się na schodach, kiedy biegłem, bo krzyczałaś - mówi obrażony, a jego dobry humor gdzieś znika. - Uderzyłem się, to wcale nie jest zabawne!
- Owszem, jest - stwierdzam i nie wytrzymuję. Wybucham głośnym śmiechem, który z aprobatą przyjmują psy, bo zaczynają na mnie skakać. Nie mam czasu o nich myśleć, za każdym razem gdy widzę Harry'ego, mam przed oczami scenę, kiedy uderza twarzą w ścianę. Kulę się w pół i powoli opadam na ziemię, bo nie mogę ustać na nogach. - Przywaliłeś twarzą w ścianę? 
- Rozmawiałaś z babcią podczas orgazmu? - dogryza mi i po chwili również się uśmiecha.
Obraz powoli mi się zamazuję, bo łzy napływają mi do oczu. Opieram się o ścianę za sobą i resztkami sił odganiam Bruna, który wszedł mi na kolana.
- Możemy powiedzieć wszystkim, że cię uderzyłam? Błagam! - Składam ręce.
- Nie! - mówi Harry ze śmiechem
Chyba muszę przyznać sama przed sobą, to dosyć uroczy śmiech. Na pewno bardzo zaraźliwy, bo słuchając go nie da się być poważnym. Może to przez to, że jest zupełnie abstrakcyjny i nie pasuje do postaci Harry'ego.
Powoli oboje się uspokajamy, ale dalej daleko nam do powagi. Policzki i brzuch już mnie bolą, ale mimo to zbieram się z ziemi i wędruję na kanapę, tym samym zrzucając z siebie labradora mojej siostry.
- To chyba koniec tych historii. Boli mnie już brzuch - oświadcza Styles, na co ja kiwam głową.
Patrzę na zegarek i przeraża mnie fakt, że zbliża się północ. Nie wiem gdzie uciekł mi cały dzień, ale mam wrażenie, że w ogóle go nie było. Kiedy tak się nad tym zastanawiam, uderzam się w głowę i mówię:
- Przecież ty ostatnio nie spałeś! Musisz to zrobić dzisiaj! 
- Bez paniki, jeszcze nie jest tak źle - odpowiada, wzruszając ramionami. 
- Nie, idziesz spać, teraz - każę mu i jestem pewna, że zaraz go zdenerwuję.
On tylko wzdycha teatralnie, podnosi się i idzie do łazienki. Odprowadzam go zdziwionym spojrzeniem. Naprawdę ma tak dobry humor? Nie będzie się kłócić? Może całkiem mu się poprzestawiało od bezustannego zarywania nocy? Zmieszana tym zachowaniem podnoszę się z miejsca i idę do mojego pokoju po kołdry. Mam ich dwie, jedną na łóżku, a drugą w szafie, na półce Susan.
 Tak, Susan ma swoją półkę, bo przez ostatnie lata zdążyłyśmy zamieszkać u siebie nawzajem. Dlatego mamy w swoich domach rzeczy tej drugiej, żebyśmy zawsze w razie czego mogły u siebie spać. Znoszę je na dół, parskając śmiechem, kiedy znowu wyobrażam sobie, jak Harry ląduje policzkiem na ścianie. 
Wolę dzisiaj spać na dole, na wypadek, gdyby znowu zgasło światło. Tu czuję się...bezpieczniej?
Kładę pościele na rozłożonej przed chwilą kanapie. Może nie jest za szeroka, ale za to bardzo długa. Nawet nogi Stylesa się zmieszczą. Poprawiam kucyka na głowie, bo włosy bezczelnie wchodzą mi do oczu, co mnie niesamowicie irytuje. Włączam telewizor i wybieram film ,,Nietykalni". Biegnę na górę po piżamę i wchodzę pod szybki prysznic, do łazienki mojej i Leny. Stoję, a woda obmywa moje ciało. Zaczynam nucić jakąś piosenkę, myśląc o filmie, który zaraz będę znowu oglądać. To miłe, że chociaż pod prysznicem wszystko jest takie błahe. 
Do czasu.
Słyszę z dołu, jak Harry woła moje imię. Otwieram gwałtownie oczy i wypadam z kabiny. Zawijam się szybko w ręcznik i rzucam się na drzwi, co okazuje się beznadziejnym pomysłem. Drewniana powłoka ustępuje, to fakt, ale klamka łamie się i rani moją rękę. 
Przeklinam głośno, myśląc, że zajmę się tym później i biegnę na schody. Zatrzymuję się w ich połowie i widzę, że Pan Ciemności, jak gdyby nigdy nic, stoi na środku salonu z mokrymi włosami, w koszulce i bokserkach.
- Co? - pytam, rozglądając się dookoła. - Co się stało?
- Nie odpowiadałaś, nie wiedziałem gdzie jesteś - wyjaśnia, a po chwili zaczyna skanować mnie wzrokiem od góry do dołu. - Brałaś prysz... - zacina się, a jego wzrok zatrzymuje się na mojej ręce. Patrzę w dół i widzę, że ta zaczęła krwawic.
Kolory odpływają z twarzy Harry'ego, a ja pospiesznie przyciskam dłoń do siebie. 
- Kładź się spać - mówię, kiedy znowu biegam po schodach. 
Jestem wkurwiona. Ręka zaczyna mnie boleć, kiedy uświadamiam sobie, jak głęboko jest rozcięta. Przeklinam pod nosem widząc, że nie mogę zamknąć drzwi, bo potem nie otworze ich od wewnątrz. A dlaczego? Bo złamałam pieprzoną klamkę! 
Zostawiam je uchylone, po czym, dalej wściekła, wchodzę znowu do kabiny. Zmywam z siebie pianę, nie delektując się już błogim spokojem. Chcę to zrobić szybko i iść do tego idioty, żeby na niego nawrzeszczeć. Po kilku minutach stoję już w krótkich spodenkach i bokserce na dywaniku, starając się jakoś opatrzyć sobie ranę. Zaklejam ją plastrem, a całą dłoń przewiązuję bandażem, żeby opatrunek nie spadł przez noc. Odrzucam mokre włosy na plecy, wieszam ręcznik na suszarce, myję zęby, po czym w końcu schodzę na dół. 
Harry leży na kanapie, nie zdając sobie sprawy z tego, że przed chwilą prawie się nie zabiłam biegnąc do niego. To dziwne, że zareagowała tak samo jak on, kiedy przed kilkoma godzinami to ja go przestraszyłam, drąc się wniebogłosy.
- Zniszczyłam drzwi do łazienki i rękę! - mówię obrażona, siadając na drugim brzegu kanapy. 
Postanawiam, że nie będę dzisiaj chamska. On rozwalił sobie twarz, ja dłoń. Jesteśmy kwita. 
- Drzwi? - pyta niepewnie, nie wiedząc, czy nie wywoła u mnie jeszcze większej złości.
- Tak, złamałam klamkę. Nawet nie waż się śmiać. Idź spać - mówię od razu, kiedy widzę, że znowu zaczyna się uśmiechać. Nie wiem, czy wolę go w wydaniu wstrętnego dupka, czy Dziecka-Słoneczka, które śmieje się ze wszystkich.
- Okej, nie denerwuj się - mówi cicho, ale i tak słyszę rozbawienie w jego głosie, po czym obraca się plecami do mnie i kładzie głowę na poduszce. - Dobranoc.
- Ta, branoc - parskam i włączam film. 
Spałam w ciągu dnia, więc teraz nie uda mi się to tak szybko, ale kiedy tylko najdzie mnie zmęczenie, nie będę się hamować. Nie ma nikogo w domu, Harry może się wydzierać do woli.
Po chwili słyszę, że chłopak już śpi, bo oddycha głęboko i równo. Zasnął szybko, więc musiał tylko udawać, że wcale nie jest zmęczony.  Mam nadzieję, że potrwa w tym stanie jeszcze przez jakiś czas, bo budzenie go jest dla mnie strasznym stresem, a ja muszę się uspokoić po swojej walce z drzwiami. Uśmiecham się jak głupia, kiedy uświadamiam sobie, jak to w ogóle brzmi. Co powiem jutro Susan? Harry bił się ze ścianą, podczas gdy ja go osłaniałam i zajmowałam się drzwiami? 
To śmiesznie żałosne.






Harry's P.O.V





Budzę się, ale nie mogę się ruszyć. Nie wiem czy to sen, bo czuję wszystko bardzo wyraźnie, nie umiem ocenić. Staram się ruszyć, ale kroki za mną mówią mi, że lepiej siedzieć cicho. Uważnie nasłuchuję, bo ten odgłos się powtarza. I znowu, i znowu. Wtedy, jakieś drzwi za mną otwierają się. Coś każę mi się nie odwracać. Instynkt przetrwania, tak, to na pewno on teraz do mnie mówi. Nie odwracaj się, nie rób tego.
Ktoś wchodzi do pokoju, szurając czymś po ziemi. Powstrzymuję odruch wymiotny, kiedy do moich nozdrzy dociera rdzawy zapach. Krew, dużo krwi. Powoli otwieram oczy, a strach tak strasznie ściska moje gardło, że ciężko mi oddychać. Mam wrażenie, że jeżeli miałbym bać się tak bardzo, żeby przez to umrzeć, to ta chwila jest właśnie teraz. Staram się nie trząść. Zaciskam mocniej ręce na kołdrze. To coś cały czas chodzi po pokoju, roznosząc za sobą ten okropny zapach. Nie mogę tego wytrzymać. Zaciskam mocniej zęby, kiedy coś zaczyna nucić. To nie jest żadna melodia, raczej przypadkowe dźwięki. Są okropne i najbardziej przerażające z możliwych. Nie rozpoznaję w tym żadnych słów, to nie ma żadnego sensu. Charczący głos nie może należeć ani do kobiety, ani do mężczyzny. Cały czas powtarzam sobie, żeby się nie odwracać. To coś musi odejść, prędzej czy później. Otwieram oczy i widzę, że na ścianę przede mną pada światło z korytarza. Odznacza się również na niej cień. Coś półprzejrzystego stoi za mną i wpatruje się we mnie. Przynajmniej tak mi się wydaję, bo tylko oczy zjawy odznaczają się inaczej na cieniu. Nie wiem jak mam sobie wmówić, że to tylko sen. Przeżywam to całym sobą, walczę teraz o życie. Nie mogę oderwać oczu od cienia zjawy. Po chwili TO uśmiecha się i podchodzi do ściany obok siebie. Zapach krwi robi się bardziej intensywny, a potem wszystko znika. Nagle. Smród, zjawa, jej piosenka. Następuje głucha cisza, a ja przez chwilę walczę ze sobą, żeby się odwrócić i wybiec z tego, w czymkolwiek się znajduję. 
Staram się naturalnie przewrócić na drugi bok, żeby móc spojrzeć na pokój. Robię to, mocno zaciskając oczy. Kiedy leżę już twarzą do drzwi, powoli uchylam powieki. Jest wyjście, jest otwarte! Po zjawie ani śladu! 
Jednak coś przykuwa moją uwagę. Ściana, na której widnieje szkarłatny napis.
Otwieram oczy trochę szerzej, żeby zobaczyć co to jest. Przyglądam mu się, żeby w końcu poskładać litery w całość.
,,Wiem, że nie śpisz"



- Harry! - Słyszę. - Kurwa, Harry, to trwa już dziesięć minut! 
Czuję piekący ból gardła i pleców. Chcę się wyrwać, ale moje ręce są przygwożdżone po obu stronach mojej głowy.Rzucam się jeszcze mocniej, ale po chwili opadam wygiętymi do góry plecami do tyłu. Uderzam o materac i otwieram szeroko oczy.
W pokoju pali się światło, a Jade siedzi na mnie wystraszona. Trzyma moje ręce i mówi do mnie spokojnym głosem.
- Zejdź ze mnie, błagam - mówię cicho, a ona posłusznie to robi. 
Zrywam się z miejsca i biegnę do łazienki. Trzaskam drzwiami i wymiotuję. Robiłem to, kiedy bardzo się bałem, ale ostatni raz był pięć lat temu! Co do cholery? 
Moja klatka piersiowa i gardło palą z bólu, podobnie jak głowa. Mam ciemno przed oczami, a po plecach strugami płynie zimny pot. Słyszę, że drzwi za mną otwierają się, a po chwil dłonie Jade odgarniają z mojego czoła włosy.
Trzęsę się, a ona to czuję, bo wzdycha, kiedy zaczyna gładzić mnie po plecach. Po chwili zdejmuje z włosów gumkę i zakłada ją na moje. 
- Przyniosę ci butelkę wody - mówi, na co ja kiwam otępiały głową. 
Kilka minut potem, kiedy płuczę usta i myję twarz wodą, wychodzę z łazienki, cały czas trzymając się za brzuch. Kładę się na kanapę, a Jade wraca z kuchni. Uśmiecha się do mnie smutno i przykrywa mnie kołdrą. Gasi górne światło, zostawiając tylko zapaloną małą lampkę, po czym wraca na kanapę. Kładzie się za mną i przysuwa tak, że przylega do moich pleców. Kładzie rękę na mojej i pyta: 
- Co ci się śniło?
- To było najgorsze, co mogło być. Nie mam pojęcia, jak to opisać, dalej trzęsą mi się ręce. 
- Czuję - mówi i mocniej ściska moją dłoń. - Postaraj się uspokoić. Nie musimy teraz o tym rozmawiać. Wszystko już dobrze, jestem z tobą. 
Kiwam głową, nie będąc pewny, co właściwie robię. Nie wiem czemu ten sen był tak ohydny i okropny. 
- Jade, ja nie wiem co mam robić - przyznaję. - To przestało być śmieszne. Jest coraz gorzej. 
- Wiem - wzdycha. - Wymyślimy coś, nie martw się. Nie zaśniesz już dzisiaj, prawda? - pyta.
- Nie.
- Postaraj się. Pamiętaj, cały czas tu jestem. Wymyślimy coś razem. Polecimy do Irlandii, znajdziemy coś o tej legendzie. Nie martw się - zapewnia mnie szczerze, po czym dodaje: - Mam cię przytulać? 
- Tak.
Słyszę, jak cicho się śmieje. Na chwilę puszcza mnie, żeby sama mogła przykryć się moją kołdrą, po czym znowu mnie obejmuje. Nachyla się, zanim kładzie kłowe na poduszkę i całuje mnie w miejsce, gdzie mam siniaka. Uśmiecham się do siebie, a ona wraca na swoją stronę.
- Dobranoc, Panie Ciemności.
- Dobranoc, Księżniczko.




************




Koło szóstej rano wstaję, nie budząc Jade, która przewróciła się na drogi bok, kiedy tylko zdjąłem jej rękę z siebie. Przykrywam ją, Wall-E i Bruna, którzy wpakowali się na kanapę w nocy. Czuję się trochę lepiej, ale wolę na razie nic nie jeść. Tej nocy już nie zasnąłem, ale  nie jestem bardzo zmęczony.
Wychodzę z domu i przechodzę na drugą stronę ulicy. Muszę koniecznie się przebrać i zrobić coś ze sobą. Zdejmuję z włosów gumkę, którą Księżniczka założyła mi na włosy. Loki opadają mi na ramiona, a ja po raz kolejny rozważam pomysł ścięcia ich. Otwieram drzwi zapasowym kluczem i wchodzę do przedsionka. Ściągam buty i staram się jak najszybciej załatwić wszystkie sprawy. Biorę prysznic, przebieram się w T-shirt Louis'a (bo ten cygan zabrał mi mój, więc nie pozostanę mu dłużny), znajduję w torbie czyste spodnie, po czym znowu schodzę na dół. 
Zrobiła się już szósta trzydzieści, ale mam pewność, że Jade się nie obudziła. Będzie spała do dziesiątej. Kiedy wracam do jej domu, cały czas mam wrażenie, że jakiś cień podąża za mną od czasu mojego snu. Staram się myśleć racjonalnie, bo to przecież nie możliwe. Sen i rzeczywistość dzieli gruba bariera, której żaden duch nie może złamać. Tak sądzę.
Odrzucam od siebie wszystkie te myśli. Mijam czarną altankę i staję na werandzie. Mam już wchodzić do środka, kiedy na plac wjeżdża samochód państwa Marshall.
Parkują na podjeździe i wysiadają z samochodu. 
- Cześć, Harry. Tak wcześnie na nogach? - pyta David, na co tylko kiwam głową. Mam nadzieję, że nie widzi połowy mojej twarzy, którą starałem ukryć się za włosami. Wątpię, żeby to coś dało na dłuższą metę. 
- Tak, mam parę spraw do załatwienia. Muszę jechać po Lenę - wyjaśniam, po czym od razu gryzę się w język. A teraz coś wymyśl, zjebie.
- Nie ma jej w domu? - Tina przygląda mi się, na co ja kręcę głową.
- Poszła biegać, nie chcę się jej wracać - wymyślam i przybijam sobie piątkę w myślach. 
- Tak wcześnie rano? Biegać? - Tata Jade akcentuje ostatnie słowo, a ja kiwam głową. - ONA?
- Dlatego cię obudziła? Biedaku - wzdycha Tina i idzie w moją stronę. Ustępuję jej miejsca, żeby swobodnie mogła dostać się do domu, przyklepując jednocześnie swoje włosy, bo zaczyna wiać, a ja nie mam ochoty tłumaczyć, dlaczego ich córka i ja wyglądamy, jakbyśmy się pobili. 
- I tak wstaję rano. Wezmę tylko kluczyki i jadę - mówię, po czym wchodzę za nią do środka, chwytam pożądany przedmiot i szybko wychodzę na dwór.
Teraz pozostaje mi dodzwonić się do Leny, bo wedle naszych ustaleń, miałem po nią jechać dopiero za trzy godziny. Zgarnę przy okazji Su i Louis'a, żeby im nie było za wesoło.
A potem wymyślę coś, żeby zakryć siniaka na twarzy albo nabiję Tomlinsonowii podobnego, bo ten na pewno będzie śmiał się ze mnie w najlepsze. 





--------------------------



JARRY TIME! :D
14 kwietnia są urodziny Jade! Jaj! (no i moje :D) Sto lat dla niej ;*
Kochani! Chciałabym powiedzieć, że jak najbardziej możecie wysłać swoje blogi w komentarzach, wchodzę na każdego, ale potem zapominam skomentować. Pogońcie mnie do tego :P 
Kolejny news jest taki, że chciałabym dodawać częściej rozdziały. To nie pytanie, czy chcecie, bo wiem, że tak, ale to takie ogłoszenie. Chciałabym wam nimi zaspamić :D Będę pisać w szkole, przeznaczę więcej czasu na bloga.
Kolejna sprawa, będę robić nowy szablon. Macie jakieś sugestie? Coś do koloru, postaci na nim?
Piszcie! :D
Co do rozdziału, to mam nadzieję, że wam się spodoba :P Wy lubicie ,,Jarry time" :D Nie wiem jak wyszedł, czytałam go kilka razy, ale prawdziwe zdanie będę miała dopiero rano, bo teraz jestem nieprzytomna. Kolejny pewnie pojawi się w weekend, ale mam szansę napisać go wcześniej, bo jadę z klasą do kina, więc w autobusie będę miała oazę do pisania :P
Muszę się żegnać, ponieważ mój prawdziwy Bronisław Labrador zaczął szczekać, zaraz wszystkich obudzi, a jak zobaczą, ze nie śpię, to wyłączą mi internet :(
Gdybyście mieli jakieś ważne pytania - piszcie na czacie. 
Komentujcie, nie komentujcie, czytajcie, przeżywajcie i tak dalej!
Dobranoc ptysie! *całuje każdego z osobna* 

15 komentarzy:

  1. Jako że czternasty jutro, to po co się rozdrabniać, sto lat! :D Masę weny, czy czegokolwiek innego, bo w wenę nie wierzę (ja mam swe muzy, ok), hajsu, szczęścia, jeszcze więcej hajsu, chociaż pisałam rozprawkę na temat "pieniądze szczęścia nie dają", to i tak hajsu, koni, chociaż nie wiem, czy potrzebujesz więcej XD W każdym razie postępów, sukcesów i innych pierdół, które się dla właścicieli/jeźdźców liczą, cnie.
    Dalej, dalej, co do rozdziału. Dzisiaj będzie chyba długi komentarz, bo mam super humor, który dodatkowo poprawiłaś, jak ja pierdolę. Serio, cudownie. Umierałam razem z Harrym. I dziwi mnie, że Jade mówi to tym aż tak otwarcie. Ja wiem, że się umówili i w ogóle, ale no Jezu, ta to ma odwagę! Harry i jego śmiech... Boże, prawie się poryczałam. Ryłam jak głupia, serio. Jeszcze ta klamka... Ona ma rękę w bandażach, on siniaka na policzku; wniosek - Jade przypierdoliła Harry'emu, ale jako że ten ma twarde kości policzkowe, rozjebała sobie dłoń. Koniec, cała prawda, zero jakiejkolwiek ściemy.
    Jarry to chyba mój ulubiony ship. To znaczy, czytałam milion fanfików i wiadomo, że mam też milion ulubionych bohaterów, ale ci to w ogóle mistrzostwo. Kocham obojga. Ciapa księżniczka i Pan Ciemności aka uśmiechnąłem się pierwszy raz w życiu. HALO, ONI DO SIEBIE TAK STRASZNIE PASUJĄ D:
    Btw, jak można złamać klamkę? Ile w tym drobnym ciałku musi być siły, dobry Boże. Chyba zacznę się bać o Harry'ego, serio, ona może być niebezpieczna ;-;
    Ale i tak, jak przyznał, że chce, żeby go przytuliła, zrobiło mi się tak ciepło na serduchu, że chyba gdzieś jego kawałek tam został i ciągle przeżywa ten moment. To było takie... Nie umiem opisać, bo tu mi pasuje tylko ciąg przypadkowych liter w stylu "uagdkefhiusg" i wszyscy wiedzą o co chodzi :')
    Harry, ale z ciebie wprawny kłamca, ty cieciu. Biegać. Biegać. Kto chodzi biegać o szóstej. Ja biegam po szkole. O ile w ogóle to robię, zazwyczaj nie chce mi się opuszczać domku na pół godziny, żeby przebiec pieprzone dwa kilometry. Zresztą, komu w moim wieku się chce XD
    A co do kolorów, jedyne o co proszę, to niezbyt jaskrawe barwy, gdyż, iż, ponieważ, zarówno mój komputer, jak i laptop mają mega jasne ekrany, przez co to mi tak strasznie po oczach wali, że nie wyrabiam XD
    I w ogóle, Victorious na wattpadzie to strzał w dziesiątkę. Gwiazdkuję wszystko, tylko komentować nie komentuję, bo to było tak dawno, nie wiem co mogłabym jeszcze napisać, serio XD Wtedy jeszcze lubiłam Arona, ale wolałam o tym nie wspominać, bo jeszcze walnęłabym komuś spojler i co by było, obraziliby się na mnie :(
    Swoją drogą, cudownie widzieć Twoje komentarze :D
    No i ten, jeszcze raz sto lat, wszystkiego najlepszego i do usłyszenia, zobaczenia, czy czegokolwiek, bo nigdy nie wiem, jak to nazwać. Idk, napisania, o. Do następnego i każdy wie, o co chodzi.
    Ale się kuźwa pomieszałam ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego !
    Rozdział jak zwykle genialny ��

    OdpowiedzUsuń
  3. 100 lat! Jestes wspaniała ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszego! Jarry moment niesamowity! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne!
    Jutro nie będę mieć dostępu do Twego bloga, więc już życzę Ci wszystkiego najlepszego!:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega!!!
    Zapraszam do mnie xx
    1000 lat

    OdpowiedzUsuń
  7. A gdzie ja? Ale żal :( wszystkiego najgorszego /Susan

    OdpowiedzUsuń
  8. Sto lat! ^ ^
    Blog boski <3

    OdpowiedzUsuń
  9. No kochana jestem dzisiaj taka zadowolona...cały rozdział Jarry...oł maj gasz...dostałam orgazmu po przeczytaniu...Hari i Jade..coś się świeci....Hari chce, żeby Jade go przytulała???? O.O co się z nim dzieje??? Juz się nie mogę doczekać ich wspólnego wyjazdu do Irlandii....
    A teraz wszystkiego najlepszego skarbi, dużo zdrówka, szczęścia spełnienia marzeń fajnego chłopaka (jak masz, to niech cię zawsze kocha) duzooooo.hajhajsu, wspaniałych przyjaciół i wiele wiele pomysłów na bloga i chęci do pisania i wszystkiego najlepszego jeszcze raz..♥ kocham ♥ kocham ♥ kocham ♥ kocham ♥ kocham ♥ kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Stówka kochanie i niech spełnią się Twoje najskrytsze marzenia♥
    Co do rozdziału to przyznam że jest cudowny a z resztą każdy rozdział taki jest XDDDD
    Jarry time♥ oby było ich więcej bo oni razem są tacy uroczy *--*♥♥♥
    Kocham cie po prostu za to co piszesz ;* jeszcze raz stówka♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Spóźnione wszystkiego najlepszego !!! ;*
    jerry time - oby jak najwięcej tego ♡♡
    Dużo dużo weny :3 juz czekam na następny //Ellie x

    OdpowiedzUsuń
  12. ♥ Świetny rozdział + Spóźnione 1OO lat! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Come back spóźniona 5 dni ale nadrobiłam :p Mój internet powrócił do żywych i mam zaciesz XD

    OdpowiedzUsuń
  14. Spóźnione wszystkiego najlepszego kochanie :3!!! Boże kocham cię za tyle Jarry Moments!!!!! Są tacy uroczy no i teraz widzę że Harremu zaczyna zależe. tak na marginesie nie mogłam sama się powstrzymać od śmiechu jak opowiadał że uderzył twarzą w ścianę hahaha i z tego że stwierdził że wyglądają jakby siw pobili xd Tak e ogóle pzepraszam że tak ostatnio zniknznełam ale miałam mega zawalone sprawdzianami tygodnie wiec nawet nie miałam czasu wchodzić na twój blog... :( ale nadrabiam zaległości! Jestem mega ciekawa co w ogóle wyjdzie z tymi snami Harrego..tak sobie myślę że gdybym ja miała taki sen to tez bym już nie położyła się spać a prędzej zesrala ze strachu ale to szczegół xd skąd ci w ogóle pomysły przychodzą na te chore sny ja jestem ciekawa Hahaha.

    OdpowiedzUsuń
  15. O jejku, przeczytałam wszystko dzisiaj. Ten blog jest genialny. Nie rozumiem, jak możesz mieć tak cudowną wenę. Pisz szybciutko dalej, ponieważ nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ten blog to istne uzależnienie.


    Zapraszam Cię również na mojego nowego bloga :http://mistakes-my-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń