niedziela, 29 marca 2015

Rozdział trzydziesty dziewiąty

Jade's P.O.V





Lena blednie i w pokoju nastaje cisza, przerywana tykaniem zegara. 
- O Boże, właśnie wszystko zniszczyłaś - Słyszę głos mojej siostry, więc obracam się, żeby móc na nią spojrzeć. 
- Lena, musiałam coś zrobić, to nie mogło dłużej trwać. Zrobiłam to dla nas - oznajmia Ewangelina i podnosi się z miejsca.
- Dla nas? Nie uszanowałaś tego, o co cię prosiłam. Jak możesz mówić, że zrobiłaś coś dla nas? - pyta Lena i rozgląda się bezradnie po pokoju. Zatrzymuje wzrok na rodzicach, ale zaraz odwraca go w inną stronę.
- Jade, ty i twoi znajomi powinniście wyjść. Musimy z porozmawiać z twoją siostrą - mówi sucho tata, a ja patrzę na niego oszołomiona.
- Nie, tato, to jest też moja sprawa... - zaczynam, ale on przerywa mi, unosząc rękę.
- Wyjść - nakazuje dobitnie i odwraca się w stronę okna. 
- Nie będę z wami rozmawiać -  zaperza się Lena i chce wyjść z pokoju, ale wpada bezradnie na stojących za nią Susan i Louis'a. 
- Wróć tutaj. Chcemy porozmawiać - Mama podnosi się z miejsca i chcę do niej podejść, ale ona zaczyna się szarpać.
- Nie będę o niczym z wami rozmawiać! - powtarza. - Nie chcę. Możecie o tym zapomnieć, tak samo jak ty - T u zwraca się to Ewangeliny i patrzy na nią wściekle. - Jak mogłaś?!
- Jak ty mogłaś? Porównywałaś nasz związek do wygłupu twojej siostry! Traktowałaś nas, jakbyśmy były skazane na porażkę! Wiem, że byłam twoją pierwszą dziewczyną, ale sądziłam, że myślisz o naszym związku poważnie, tak jak ja! - kontratakuje dziewczyna. 
- Do niczego nas nie porównywałam! Wiedziałam doskonale jak zareagują moi rodzice - syczy Lena i zakrywa usta dłonią. Oczy świecą się jej od łez, które pewnie zaraz spłyną na jej policzki.
- Czyli jak? Jak zareagujemy? - pyta tata i podchodzi do dozownika wody. Nalewa sobie trochę do plastikowego kubka i wlewa napój do ust.
- Właśnie tak! - Lena bezradnie wskazuję rękami na wszystko dookoła. - Przez swoją nietolerancję wszystko niszczycie! 
- Nie jesteśmy nietolerancyjni! - oburza się mama. 
- A Jade? Myślisz, że nie pamiętam jak u nas nie mieszkała? - Siostra wskazuje na mnie palcem, a ja mam ochotę się wycofać. 
- Chyba nie rozumiesz znaczenia słowa ,,tolerancja". Nie tolerowałem, że Jade sypia z jakimś chłoptasiem. Mogła zajść w ciąże! - denerwuje się tata i ciska zmiętym plastikowym kubkiem o ziemie. 
Zastanawiam się, czy powinnam się z nimi wykłócać o moje zdanie w tej sprawie. Zaciskam jednak usta w wąską linie i staram się panować nad emocjami. 
- Chcesz mi powiedzieć, że nic dla was to znaczy, że mam dziewczynę? - pyta Lena i patrzy na nich prosząco. 
- Nie, skoro to i tak przejdzie ci z czasem - Wzrusza ramionami tata, a mama odwraca się do niego gwałtownie.
- David! 
- Przejdzie z czasem, co? - Siostra uśmiecha się ironicznie. - Właśnie o tym mówiłam. To jest tolerancja. Powinniście uszanować, że z dziewczyną jestem pierwszy raz szczęśliwa! BYŁAM szczęśliwa, bo zarówno wy jak i ona dążycie do tego, żeby mi to zniszczyć! - krzyczy i podpiera ręce na biodrach. 
- Sama się w to wpędziłaś! - odzywa się Ewangelina, a wszystkie spojrzenia kierują się na nią. - Mam tego dość! Nigdy nie traktowałaś mnie poważnie, a teraz odstawiasz jakąś szopkę! Nie wiem, czy jesteś lesbijką, czy nie jesteś. Nie masz już dziewczyny, bo oświadczam ci, że to koniec. Nie będę się starała, skoro na końcu okażę się, że masz to gdzieś! Do widzenia, państwo Marshall - dodaje i jak burza wychodzi z pokoju, rozpychając na boki całą noszą czwórkę, która przylega do przeciwnych ścian, żeby zrobić jej miejsce.
Lena patrzy za nią, a jej pierś faluje. Nozdrza ruszają się niebezpiecznie, a szczękę ma mocno zaciśniętą. Słyszę jak Louis za mną mówi cicho ,,cholera". 
- Zadowoleni z siebie jesteście? To jest ta wasza tolerancja? ,,I tak ci przejdzie z czasem"? Mam was dość - mówi siostra cicho. - Własnie zabraliście mi osobę, która jako jedna z nielicznych chciała mnie zrozumieć.
Lena wychodzi z pokoju, a kiedy jest już za nami, słyszymy jak krzyczy bezradnie imię dziewczyny. Mama siada na kanapie, a tata chodzi po pokoju rozdrażniony. Ciągnę Harry'ego za rękę, a kiedy on nachyla się do mnie, mówię mu:
- Idź za nią. Postaraj się, żeby nie zrobiła nic głupiego.
On tylko kiwa głową, po czym przestaję czuć jego obecność za plecami.
- Przepraszam, że musieliście tego słuchać. Nie sądziłam, że przyjedziecie wszyscy razem - mówi cicho mama, po czym podpiera głowę na rękach. 
- Mamo, nic nie szkodzi - Podchodzę do niej i siadam obok. - A ty mógłbyś sobie darować - zwracam się do taty.
- Ja? Co znowu zrobiłem źle? - Wskazuje na siebie palcem.
- Daj Lenie spokój. Może jej przejdzie, może nie, to nie powinno cię interesować. Nie chcę, żeby przechodziła to samo co ja kiedyś - oświadczam.
- Chcesz mi powiedzieć, że wtedy to też była moja wina?
- Wtedy nie, ale teraz tak. Ja zrobiłam coś, czego nie powinnam, Lena nie - Patrzę na niego spod zmarszczonych brwi, a on wzdycha bezradnie. - Twoim zdaniem to normalne, że bała się wam powiedzieć?
- Nie, to nienormalne - przyznaje.
- Właśnie. 
Susan i Louis patrzą po sobie, a po chwili Su mówi:
- Poczekamy w samochodzie. Powinniście porozmawiać.
A potem odchodzą i zostawiają mnie samą. O czym ja mam z nimi rozmawiać? O tym, że jestem wściekła, czy o tym, że jeszcze niedawno przyznawałam im rację? Jakby nie było do niedawna uznawałam lesbijstwo swojej siostry za nieśmieszny żart. Co się zmieniło i czy w ogóle coś się zmieniło? Może to chęć pokazania rodzicom jak bardzo się z nimi nie zgadzam? 
- O czym myślisz? - pyta mama, patrząc na mnie. 
- O Lenie, to chyba oczywiste. Nie chcę, żebyście się kłócili - przyznaję, bo tego akurat jestem pewna.
- Ja też tego nie chcę. Reaguję tak, bo nie chcę, żeby coś jej się stało, a głupie decyzje mogą ją zmienić - mówi tata, po czym patrzy na telefon, który akurat zaczyna dzwonić.  Podnosi brwi, po czym podaje go mamie. - Sofia.
Mama odbiera od niego urządzenie, po czym wychodzi z pokoju, starając się, żeby jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie. Słyszę jeszcze, jak mówi ,,Cześć, mamo", a potem zamyka za sobą drzwi. Patrzę złowrogo na tatę, a on pyta urażony:
- No co? 
- Wiesz, że to ty jesteś protoplastą tej kłótni? Ty i twój niewyparzony język - oznajmiam i zaplatam ręce na piersiach. 
- Daj mi spokój, doskonale wiesz, że nie chciałem powiedzieć nic głupiego. To po prostu moje zdanie, nic go nie zmieni. Lena nigdy nie była i nie będzie lesbijką.
- To chyba ona będzie o tym decydować - zauważam. - Daj jest spokój. Nie dość, że wszystko się wydało i jest nie tak jakby ona chciała, to jeszcze dziewczyna z nią zerwała. I przestań w końcu przewracać oczami, to najbardziej pretensjonalny gest, jaki mogłeś sobie wymyślić!





Harry's P.O.V






Idę za Leną przez parking, a właściwie biegnę. Przeraża mnie to, jak na tak niewielki wzrost jest taka szybka.
- Lena! - krzyczę, ale ona nie reaguje.  - Lena, proszę cię! 
Odwraca się i rzuca mi wściekłe spojrzenie. Staram się jej odpłacić tym samym, ale włosy wchodzą mi do oczu i niewiele co widzę. Czas iść do fryzjera. 
- Czego chcesz? Chcesz mi powiedzieć, że mi przejdzie i że mam się nie przejmować, tak?! - krzyczy, kiedy staje w miejscu i wyrzuca ręce w powietrze.
- Nie, Boże, nie! Chcę cię po prostu dogonić, bo czuję się, jakbym zaraz miał dostać ataku astmy! - mówię i zatrzymuję się, kiedy jestem blisko niej. 
- Dlaczego za mną idziesz? - pyta zdenerwowana.
- Jade mnie o to prosiła - wyjaśniam jej i odgarniam włosy do tyłu.
- To ja cię proszę, żebyś do niej wracał! - Wskazuje palcem na budynek za mną, a ja kręcę głową.
- To tak nie działa.
- Cokolwiek. Mam to gdzieś. Daj mi spokój - mówi, po czym znowu się odwraca. Do tej pory nie widziałem żadnego podobieństwa między nią a Jade. Teraz zaczyna mnie ono przytłaczać. 
Co się robi w sytuacjach, kiedy dziewczyna jest zła? To chyba zależy od jej wieku. Ile Lena ma lat? 16? Co robią szesnastolatki?
- Ej, Lena! - wołam za nią, a ona odwraca się, zdegustowana moją osobą. - Masz ochotę ułożyć pasjansa? 
- Co? - Patrzy na mnie zdziwiona. - Nie, co ci przyszło do głowy?
- Nie mam pojęcia - Wzruszam ramionami i uśmiecham się blado. Po chwili dziewczyna robi to samo.  - Możemy o tym porozmawiać spokojnie?
Lena zastanawia się chwilę, po czym kiwa głową. Rozglądam się chwilę, żeby zlokalizować nasz samochód. Kiedy już mi się to udaję, za kierownicą widzę Louis'a. Przewracam oczami, kiedy widzę, jak gawędzi sobie z Susan. On ma najgorsze wyczucie czasu na świecie. 
Wskazuję głową w inną stronę. Kierujemy się na tył budynku, gdzie znajdujemy jakąś ławkę, na której siadamy. Chwile ciszy przerywa w końcu Lena;
- Denerwuje mnie to, że oni nie traktują tego poważnie. Wiązałam duże nadzieje z Ewangeliną, a teraz to wszystko runęło. 
- Uważam, że o ile twoje lesbijstwo może być prawdziwe, to ta dziewczyna była twoją najgorszą pomyłką - mówię, a ona patrzy na mnie zła.- Nie siedziałabyś tu ze mną, tylko dalej biegłabyś za nią, gdyby zależało ci tak mocno, jak starasz się to wszystkim wmówić. Poczekaj, daj mi dokończyć - uciszam ją, kiedy otwiera usta, żeby zaprotestować. - Nie mam nic przeciwko homoseksualistą. No, chyba, że jest się takim śmiesznym pedałkiem jak Louis, ale on tworzy sobie czwartą orientacje, specjalnie dla siebie - Wzdycham, a ona zaczyna się śmiać. - Tak czy inaczej, Ewangelina nie jest warta, żebyś przez nią rozpaczała. Może to i dobrze, że powiedziała o tym twoim rodzicom. W końcu kiedyś i tak być musiała to zrobić. Nie staraj się mi wmówić, że jest ci przykro, że z tobą zerwała. Przydała ci się tylko do tego, że uświadomiła cię co do twojej orientacji. A teraz przynajmniej nie będziesz musiała jej słuchać. 
- Dlaczego akurat słuchać? - pyta zdziwiona.
- Nie słyszałaś jej głosu? Brzmiała jak dziecko kaczki i lamy, które ma krzywą przegrodę nosową, a na dodatek połknęło gwizdek. Ohyda - Wzdrygam się, a ona znowu wybucha śmiechem. - Powinnaś dać sobie odpocząć. Idę do samochodu, bo myślę, że Susan już za mną tęskni. Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Tak, potrzebuję, ale kogoś. Dzięki - Uśmiecha się, a ja wstaję. - Jade ma szczęście, że cie ma - dodaje Lena. 
- Wiem, jestem niezastąpiony - Podpieram dłonie na biodrach i uśmiecham się szelmowsko. 
Lena ze śmiechem wstaje z ławki i odchodzi w przeciwną stronę. Odprowadzam ją wzrokiem, a kiedy odwracam się, żeby iść do moich ukochanych przyjaciół, powtarzam cicho:
- Szczęście. Też mi coś.






Lena's P.O.V






Jedną z tych przykrych cech rodziny Marshallów jest to, że prawdziwe emocje dopadają nas, kiedy opadną te pierwsze. Kiedy tak przemierzam kolejne ulice, uosabiam się z tym coraz bardziej. Chcę się wycofać, wycofać z tego wszystkiego, z tego obłędu. Wyciągam telefon i wybieram numer, który znam na pamięć:
- Liam? - mówię od razu, kiedy słyszę, że odebrał. - Mógłbyś po mnie przyjść?



*****



- Wow - wzdycha Payne, kiedy docieram do końca swojej historii.
- Nie chcę wracać do domu - Kręcę głową i wbijam wzrok w ziemie. Z mojego dobrego humoru nie zostało już nic. Kompletne, nic, zero, pustka i beznadzieja. 
Patrzę na telefon i kolejny raz głęboko zastanawiam się, czy dzwonić do Ewangeliny, czy pozwolić temu odejść. Nagle ręka Liam'a wyrywa telefon sprzed moich oczu i chowa sobie do kieszeni. 
- Oddawaj to! - naburmuszam się i uderzam go w brzuch.
- Dostaniesz to za kilka godzin. Teraz masz się uspokoić. Chcesz iść do mnie? Poznam cię z chłopakami. No, przynajmniej z Zayn'em. Aron gdzieś poszedł, ale powinien wrócić wieczorem. Co ty na to?  - pyta z uśmiechem. Patrzę na niego zła, po czym mówię:
- Nie oddasz mi telefonu jak nie pójdę, prawda?
- Prawda.
Przewracam oczami, poprawiam torbę na ramieniu i burczę:
- Chodźmy. 






Aron's P.O.V






Staram się sobie wmówić, że wszystko jest dobrze. Idę wzdłuż wysokiego budynku, przy którym, jak udało mi się wczoraj wyciągnąć z Zayn'a, jest pochowana rodzina Jack'a. Przechodzę przez metalową, czarną bramę i rozglądam się bezradnie. Co teraz mam zrobić? Jestem na cmentarzu, bez żadnego punktu zaczepienia. Dostrzegam, że z którejś z kolei kamienistej alejki wychodzi starsza pani. Podbiegam do niej, a ona patrzy na mnie przestraszona. 
- Przepraszam panią, nie wie pani może gdzie została pochowana rodzina Terrence? - pytam, starając się brzmieć zupełnie naturalnie.
Staruszka nie odpowiada, tylko wskazuje palcem w bliżej nieokreślonym kierunku. Decyduję, że nie będę jej więcej niepokoił. Grzecznie jej dziękuję i udaję się we wskazana przez nią stronę.
Mija kilka minut, a ja ciągle błąkam się po cmentarzu.
- Cholera - mruczę do siebie, kiedy orientuję się, że przechodziłem koło nagrobku Joan Stelle już kilka razy.
Nie wiem co chcę osiągnąć. Znajdę grób i co dalej? Będę czekał, aż ktoś na niego przyjdzie. Jeśli nawet - co dalej? Odpycham od siebie zdrowy rozsądek. Tak nakazuje mi sumienie, muszę go znaleźć. Groby mam po swoich obu stronach i jest ich co najmniej kilka tysięcy. Mój telefon wibruje od kilku minut, ale nie zwracam na niego uwagi, jestem zbyt pochłonięty szukaniem. 
Przez chwile myślałem, że zostałem tutaj zupełnie sam, ale nagle w oddali dostrzegam majaczącą się postać. Jako, że to moja ostatnia nadzieja, przemierzam dzielący nas dystans w za szybkim jak na siebie tempie. Im bliżej jestem, tym więcej szczegółów. Niska postura, czarny garnitur. Czy wszyscy starzy ludzie są mali? 
- Przepraszam pana, czy nazywa się pan może Terrence? - pytam, kiedy tylko jestem na tyle blisko, że wiem ,że może mnie usłyszeć.
- Kto? - Patrzy na mnie znad swoich okularów i marszczy brwi. 
- Terrence. Nazywa się pan Terrence? - ponawiam pytanie i staję obok niego. Jest bardzo niski, może nawet mniejszy od Jade.
- Ja...nie wiem - przyznaje, a ja oddycham z ulgą. - Kim ty jesteś? 
Zadaje mi to pytanie, a milion możliwych opcji przemyka przez moją głowę. Od tych najbardziej irracjonalnych, po te, które wydają się być najstosowniejsze. 
Dlaczego wybrałem najgorszą z możliwych?
- Jestem pana wnuczkiem - mówię piskliwym głosem. - Dziadku, chciałbym cie zabrać do domu. 







Susan's P.O.V







- Ford Focus - jeden - mówię od niechcenia, opierając się o szybę i wskazując palcem przez okno.
- Chyba zaczyna cię nudzić ta zabawa, co? - pyta Louis i szturcha mnie w ramie.
- Zaczyna mnie nudzić siedzenie tutaj - oznajmiam i otwieram szybę, żeby wpuścić do środka trochę powietrza.
- Nie jest tak źle. Zaraz będzie po wszystkim, nie przejmuj się - stara się mnie pocieszyć, ale ja cmokam znudzona. - Od kiedy jesteś taka niecierpliwa?
- Od zawsze, jeśli mam być szczera. Nie znasz mnie jeszcze - odpowiadam z uśmiechem i odwracam się w jego stronę. - Całkiem ładnie ci w okularach - przyznaję, kiedy widzę, że Louis włożył swoje na nos. 
- Harry mówi, że wyglądam jak Stephen Hawking - mówi i udaje urażonego.
- Dobrze, że Harry jest przystojny - Wywracam oczami. - Co my byśmy bez niego zrobili. 
- Szczerze? Nie poznalibyśmy się - stwierdza poważnie. 
Uśmiecham się i kiwam głową. Raz się do czegoś przydał. To nie znaczy, że mam lubić, a nawet tolerować Stylesa. Ani mi się śni. 
- Ford Focus - siedem - mówi nagle Lou, po czym dodaje wesoło: - Wygrywam z tobą, znowu.
- Twoim zdaniem każdy samochód to Ford Focus, więc nie mów mi, że wygrywasz, bo każdy wie, że oszukujesz - wzdycham pretensjonalnie, a on mierzy mnie zawistnym spojrzeniem.
- Nie umiesz przegrywać, to twój problem - stwierdza i obraża się. Odwraca się w stronę okna i postanawia na mnie nie patrzeć. 
- Przestań, wcale tak nie jest. Louis? - dodaję, kiedy nie odpowiada. - Lou, Boże, przepraszam. Nie zachowuj się, jakbyś miał pięć lat!
- Liczę, że mnie ładniej przeprosisz! - oznajmia w końcu. Odwraca się, w ogóle na mnie nie patrząc. 
- Jak? - Podnoszę jedną brew, a on palcem wskazuje na swój policzek. - No oczywiście, że tak. Boże - mówię po cichu, po czym nachylam się nad skrzynią biegów i całuję go w policzek. Odsuwam się trochę, a Louis obraca się tak, że siedzi teraz twarzą do mnie. 
- Nie umiesz przegrywać - mówi po cichu, rzucając spojrzenie na moje wargi.
- Nie umiem - przyznaję, po czym zbliżam się w jego stronę. 
Sekundy ciągną się w nieskończoność, a my jesteśmy coraz bliżej. Czuję jego oddech na swoich ustach.
- HEJ KOLEDZY! - krzyczy nagle ktoś za nami, a drzwi otwierają się gwałtownie. Odskakuję do tyłu i zaciskam oczy. - Chcecie ze mną ułożyć pasjansa? Lena nie chciała.
- Harry - jęczy Louis i opiera głowę o kierownicę. 
Przeklinam go pod nosem. Najbardziej jak umiem. Nienawidzę go. Nienawidzę. 
- Co tutaj robicie? - pyta Styles i siada z tyłu. - Całowaliście się? Polecieliście w ślinę?
- Boże, nie, cicho bądź - Louis warczy i zaciąga kaptur na czoło.
- Ohyda. O.H.Y.D.A - literuje wyraźnie. 
- Obudzisz się oddychając przez rurkę - mówię cicho, ciężko oddychając. 
Harry przygląda się nam rozbawiony i zaczyna nucić jakąś piosenkę. Gdyby nie to, że dzwoni mój telefon, cofnęłabym samochodem tak, że cały tył zostałby zgnieciony przez jakąś przeszkodę. Łącznie z Harrym Stylesem. 
- Halo? - odbieram i ściskam nos między kciukiem a palcem wskazującym. 
Nagle mam okropne przeczucie, że stało się coś złego. To się powtarza, to się znowu powtarza. Zasycha mi w ustach, więc ledwo co mogę przełknąć ślinę. Rozłączam się i patrzę na przestraszonego Louis'a.
- Tatę znowu zabrali do szpitala. Bolało go serce. To chyba coś poważnego - mówię, po czym wychodzę z samochodu i biegnę po Jade. Musi jechać ze mną, musi o wszystkim wiedzieć.








-------------------------------------

To tylko pierwsza część, kolejna pojawi się w środę/czwartek. 
Rodzice dali mi szlaban, znowu nie odpowiedziałam na komentarze, przepraszam! :c Mam czas tylko do 23, czyli zostało mi 5 minut :D
Jak się czujecie po odejściu Zayn'a? :( Przechodziłam już przez fazę smutku, złości, a teraz nie wiem co czuję. Jestem chyba...neutralna? :c
Mam nadzieję, że się trzymacie. I jak podoba się wam rozdział? :D Chyba nie jest bardzo krótki? 
Dziękuję za wszystkie głosy na konkurs ,,Blog miesiąca"!! Wiem, że się jeszcze nie skończył, ale bardzo dziękuje jeszcze raz! ;*
Do zobaczenia wcześniej niż zwykle! <3
Kocham was mocno ;**

13 komentarzy:

  1. Rezerwuje miejsce! :* A tak a propo to Ominelam jeden rozdzial :c! Potem napisze cos z sensem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Jestem leniwa i nie chcę pisać mi się dlugiego i sensownego komentarza. Po jeden to opuscilam rozdzial i musialam nadrobić. Jakim cudem? Nie wiem. Duzo się dzieje w tym rozdziale i mi sie cholernie podoba!♥♥♥♥♥ Wiecie że was kocham! Victorious to takie moje ulubione dziecko które czytam! Do nexta! :**

      Usuń
  2. "Masz ochotę ułożyć pasjansa?" Facepalm
    Może następnym razem porozmawiają o tamponach?
    Harruś jest grzeczny, Harruś się słucha!
    Ich ojciec zapodaje świetne teksty normalnie "Ojciec roku", a jego wypowiedzi i zachowanie jest subtelne i delikatne, ale no to przecież ojciec jest czego się spodziewaliśmy? W takich sytuacjach matki mają przywódctwo, prawda?
    Some really bad stuff happen here, but Ewangelina is finally gone, it is good!
    Świętujmy odejście Ewangeliny!
    Hip-hip Hura! Hip-hip Hura! Hura! Hura! Hura!
    Teraz biegusiem po Jadie i do szpitala! Czy mi się wydaje czy oni często trafiają do szpitala?
    Oraz czy Aron oszalał czy to tylko halucynacje z niedożywienia?
    But I still love you and this insane story! :*
    Much love xox

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój Boże, mam nadzieję, że ten blog nie będzie miał końca. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Co Harremu odbiło z tym pasjansem hahaha? Wow duża drama w tym rozdziale..Mam nadzieje ze w końcu rodzice Leny i Jade w końcu zaakceptują jej orientację... Ich ojciec jest bezczelny i nie lubię go xd tak nawiasem mówiąc co Harry taki szczęśliwy i mało wkurzający się zrobił? Aż do niego nie podobne XD jak on w ogóle mógł im przeszkodzić?! Oni już tu mieli "uderzać w ślinę " (to określenie wygrało wwszystko :D haha)a on co?! Mam nadzieje że niedługo doczekam się pocałunku Pana Ciemności i ksiezniczki :* juz nie mogę się doczekać!!! Ale powiedz mi tylko czy długo będę musiała czekać?! Proszę zdradź mi tylko ten jeden szczegół!! Tak w ogóle nie zrozumiałam o co chodziło Harremu z tym "Szczęście... Też mi coś " i dlaczego nie okazuje tego "zależy" mu na Jade :(?
    Nie mogę doczekać się następnego
    P.S.Kocham i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbisty. Ogółem super piszesz. Dziękuje ci za możliwość czytania tego opowiadania. Czekam nn. Pozdrawiam. Weny <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Harry normalnie miszczu słowa...ale Czemu nie przyzna, albo.nie.okaże, że zależy mu.na Jade...może jak.pojadą do.Enzo..z Susan tatą jest źle..pewnie zostaną z Lou żeby go nie zostawiać, a Harry z Jade pojadą sami i tam przełom w ich relacjach...bardzo dobrze,że Lena nie jest już z Ewangesreliną...ta zdzira nie jest jej warta...i oby Aron miał.się Dobre...Czekam nn i weny i.buziaki ♥ ♥ ♥ kocham ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero nadrobiłam ten rozdział i jest po prostu PER-FECT.
    Popłakałam się ze śmiechu, gdy Harry wystrzelił z tym pasjansem.
    Nie mogę doczekać się kolejnego!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Next Sprintem poproszę :3 Świetnie piszesz
    Zapraszam cię do mojego bloga Pliss Ocenisz go *.*???
    Myboysandmyworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Pasjans :-D ale harry wystrzelił z tym pasjansem XD Fajnie by było gdyby lena była z liamem , ale wtedy jej rodzice mieli by racje że jej przejdzie .... Licze na ocene mojego bloga :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam takie pytanko: Czy na tym blogu będzie jeszcze postać Niall'a? :)

    OdpowiedzUsuń