niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział dwudziesty dziewiąty.

Ze specjalną dedykacją dla: 
my.hope.is.last.way
<3
( I Leny, bo inaczej mnie zbije :( )
( No i Asi, bo też mnie zbije :D ) 



Jade's P.O.V







- Jestem głodna - jęczę, kiedy po wyjściu spod prysznica, udaję się w stronę kuchni. 
Harry od swojego przyjścia siedzi na kanapie i studiuje jedną ze swoich książek.
- Zrób sobie coś, Księżniczko - rzuca beznamiętnie, na co ja obdarzam go spojrzeniem spod ściągniętych brwi.
Mamroczę coś pod nosem, po czym wpycham do tostera pieczywo, które jako-tako nadaję się do jedzenia.
Po chwili siadam przy blacie i bacznie obserwuję chłopaka. Widzę, że jego oczy powoli się zamykają, a na samą myśl o tym, że jego kolejny atak mógłby mieć miejsce w moim mieszkaniu, przechodzi mnie dreszcz. Trzeba interweniować. 
Rana na łydce pulsuje miarowo, ale nie przykładam do tego większej uwagi. Dalej zajmuję się śledzeniem każdego jego ruchu.
- Co? - pyta w końcu, posyłając mi podejrzliwe spojrzenie znad książki.
- Kiedy ostatnio spałeś?
- Wczoraj.
- Jak długo?
- Czy to ważne? - Przewraca oczami, a ja kiwam głową i podpieram głowę na blacie. - Nie wiem, nie pamiętam.
- Co zrobisz dzisiaj?
- Jezu, jesteś taka upierdliwa z tymi swoimi pytaniami - denerwuje się, po czym z trzaskiem odkłada książkę na bok. 
- Jesteśmy w moim mieszkaniu, chyba mam prawo wiedzieć. Ty wtrącasz się do moich spraw, ja do twoich.
- Do niczego się nie wtrącam - fuka gniewnie.
- Studia?
- Bo robisz duży błąd, zwłaszcza, że z taką maturą mogłabyś się dostać na każdy uniwersytet! - Wstaję z miejsca i zaczyna podnosić głos.
- To jest to czego chcę. Dlaczego w ogóle obchodzi cię co będę robić?
- Nie obchodzi - Zaplata ręce na piersi i przestępuje z nogi na nogę. 
Kiwam głową i burczę do siebie: ,,taa, jasne...", po czym zabieram się za jedzenie mojej późnej kolacji. Bardzo późnej,  biorąc pod uwagę to, że dochodzi północ.
- Nie powinnaś jeść o tej porze, to nie zdrowe - Słyszę głos z salonu.
- Podobno cię nie obchodzę.
- Nie obchodzisz.
Postanawiam darować sobie dalszą rozmowę z nim. Jest dzisiaj w gorszym humorze. Mam wrażenie, że mówię to codziennie. Dopycham skórkę jednej z kanapek do buzi i odkładam talerz do zlewu.
Nie za bardzo wiem, co mam teraz zrobić. Idę do salonu i zauważam, że wrócił do czytania książki.
,,Spokojnie, to jedna noc, jutro powie dozorcy, żeby go wpuścił do jego mieszkania. Będzie dobrze".
- Jesteś zmęczona? - pyta Harry, wyrywając mnie z moich zamyśleń.
- Nie, przespałam cały dzień. 
- Wyglądasz na zmęczoną.
- Wcale nie. Masz ochotę coś obejrzeć? Może ,,Pianistę"? - proponuję, po czym klękam przy szafce z pokaźną kolekcją płyt.
- Może być - Wzrusza ramionami i siada na kanapie. 
Wkładam płytę do starego odtwarzacza rodziców i zajmuję miejsce obok niego. Trwamy chwilę w ciszy, a ja usilnie otwieram oczy coraz szerzej, jakby to miało mi pomóc nie zasnąć. Nie wiem z czego bierze się moje zmęczenie, w końcu przespałam prawie cały dzień.
Podciągam nogi pod brodę i bacznie obserwuję brawurowe postępowanie bohatera. Dźwięki fortepianu usypiają mnie, ale staram się jak mogę, żeby pozostawić oczy otwarte. 
- Harry, czy moglibyśmy porozmawiać? Za chwile zasnę - przyznaję i przecieram łzawiące oczy. Kiedy nie otrzymuję odpowiedzi odwracam się w stronę chłopaka, który leży twarzą w stronę oparcia i śpi głęboko. Podnoszę brwi w zdziwieniu i nie wiem co mam robić. Może powinnam go obudzić? 
Z drugiej strony, chyba jest spokojny. Jego klatka piersiowa opada i unosi się miarowo. Mam mętlik w głowię, ale postanawiam zostawić wszystko tak jak jest. Gdyby zaczął krzyczeć, mogłabym go obudzić. Już kilka razy mi się to udało. Nakrywam go kocem i uśmiecham się, kiedy widzę, jak podciąga go pod brodę. Wstaję i przeciągam się. 
Nie mam pojęcia, która jest godzina. Nie chcę sprawdzać. Pewnie sama wiadomość, jak bardzo jest późno, całkowicie by mnie zmęczyła. Wyciągam z lodówki piwo i otwieram je.
Piję powoli, co jakiś czas rzucając ukradkowe spojrzenie w stronę śpiącego chłopaka.
Telewizor nadal jest włączony. Nie mam pojęcia o co chodzi w fabule, przestałam się na niej skupiać jakiś czas temu.
Zgniatam pustą puszkę i wyrzucam ją do kosza. Myślę, co mam teraz ze sobą zrobić? Skoro Harry śpi, może ja też pójdę? W końcu jego prawdopodobne krzyki i tak by mnie obudziły.
Usprawiedliwiam swoje zachowanie jeszcze przez chwilę, coraz to nowymi argumentami i wyłączam telewizor. Kiedy w pokoju panuje całkowita ciemność, kładę się na kanapie i wtulam się w poduszkę. Harry zajął mój ulubiony narożnik, więc muszę zmienić swoje stałe miejsce i leżę na innej części. 
Kiedy moje powieki opadają, modlę się, żeby ta noc minęła spokojnie. Żeby w końcu się wyspał. 
Minuty mijają nieubłaganie, a w pokoju słychać tylko tykanie zegara i stukot deszczu. Jestem na pograniczu snu i jawy. Wszystkie bodźce zaczynają do mnie docierać coraz wolniej, jakby mój mózg kazał mojemu układowi nerwowemu, zamknąć się i dać mi spać.
Ostatni cień strachu przed tym, że zaraz zostanę wybudzona, przepływa przez moje myśli, po czym wyłączam się całkowicie.
I byłabym trwała długo w tym stanie, gdyby nie nagły świst zassanego powietrza i ruch obok mnie. Potem kolejny i jeszcze kilka, w coraz mniejszym odstępie czasowym, niż poprzednie. Słyszę ciche jęknięcie ze strony Harry'ego i szybko podnoszę się do pozycji siedzącej, parząc w ciemność, i mając nadzieję, że sen nie zawładnie nim po raz kolejny. Jęczy po raz kolejny, a ja pochylam się, żeby zapalić lampkę, stojącą na etażerce obok kanapy.
Kiedy moje palce dotykają już włącznika, wokół nadgarstka oplatają się zmarznięte palce chłopaka. Chcę wyszarpnąć rękę, a mój oddech przyspiesza gwałtownie. Uścisk zacieśnia się, a Harry krzyczy po raz pierwszy. Czuję jak moja krew pulsuję szybko pod jego palcami. Ponawiam próbę wydostania się z jego uścisku, ale nie daję to zamierzonego efektu. Szarpie mnie w swoją stronę tak, że spadam z kanapy i ląduję na podłodze, tuż przy narożniku.
- Dlaczego po prostu nie odejdziesz? - dyszy mój oprawca chrapliwym głosem, a moje palce drętwieją z powodu niedokrwienia. - Dlaczego mnie prześladujesz?
- Harry, to ja - mówię z trudem i wywijam się, gdyż ten przekręca swoją rękę, zadając mi jeszcze większy ból. - To ja, a ty po prostu śnisz. Słysz mnie? To sen! - Zaczynam podnosić głos, bo ból nasila się, a ja mam nadzieję jakoś do niego dotrzeć. - Zwykły, pierdolony, sen! - mówię, z każdym słowem szarpiąc rękę.
- Sen - majaczy, a jego uścisk powoli luzuję się. 
- Sen - powtarzam za nim. - Sen, zwykły sen, nic więcej. Sen, z którego możesz się obudzić.  Koszmar, który powtarza się co noc. 
Podnoszę się z ziemi, dalej trzymana przez Harry'ego. Stoję pochylona nad nim, kiedy ten naglę pociąga mnie mocniej, aż ląduję na nim i dopiero teraz czuję, jak bardzo się trzęsie.
Wyrywam w końcu obolałą dłoń z jego uścisku i chwytam jego twarz w dłonie. Jest bardzo zimny. Rozpaczliwie macam otoczenie wokół nas, natrafiając w końcu na odepchnięty gdzieś, koc. Narzucam go na nas, mając nadzieje, że chociaż trochę go rozgrzeje.
- Sen, sen, zwykły, najzwyklejszy. Możesz się obudzić. 
Powtarzam to cały czas, nie poddając się i nie dopuszczając do siebie myśli, że z jakiegoś nieznanego mi powodu, coś poszło nie tak.
Jestem bliska szaleństwa i prawię zaczynam się śmiać, kiedy jego oddech głuchnie w ciemności. 
- Dlaczego to robisz? - pytam cicho, palcami badając jego twarz. Przejeżdżam po suchych wargach i zamkniętych powiekach. - Dlaczego mi to robisz? - Kręcę głową z niedowierzaniem i podnoszę się tak, że moje ręce spoczywają po obu stronach jego głowy. - Przecież to tylko sen - płaczę i zaciskam zęby we frustracji. Czemu po prostu nie mogę unikać wszelakich ekstrawagancji? Czemu mnie to spotyka? - Harry, nie zasypiaj.
W ciemności dało się słyszeć wątły szmer oddechu. Najcichszy, najbardziej znikomy ze wszystkich.
Otwieram szerzej oczy i chociaż nie widzę kompletnie nic, wpatruję się w miejsce pode mną. Jego klatka piersiowa porusza się w determinacji. Podnoszę się jeszcze wyżej, żeby dać mu większe pole do oddechu. Uśmiecham się. W całym tym szaleństwie, ten świst, wydobywający się z jego zaciśniętych zębów, był czymś tak wyjątkowym, że nie byłam w stanie wymyślić czegoś, co uczyniłoby mnie szczęśliwszą. Żyje. 
- Żyjesz - powtarzam, tym razem na głos. 
Chłopak porusza się lekko, jakby wszystkie jego mięśnie skurczyły się nagle, po czym wciąga powietrze tak zamaszyście, jakby przed chwilą wyłonił się wody. Krztusi się, a po jego ciele przebiega dreszcz. Zagryzam wargi i zaciskam oczy.
Wyciągam rękę i zapalam lampkę. Światło rozlewa się w pokoju, a ja zauważam, że cała moja dłoń jest sina, ale to nic. Harry wpatruję się we mnie ze strachem, pomieszanym z ulgą.  Uśmiecham się jeszcze szerzej, a on zarzuca ręce przez moje plecy i przytula mnie do siebie, oddychając ciągle niespokojnie. 
- Już dobrze - mówię. Zaciskam pięści na jego koszulce i zamykam oczy. 
- Kostucha zabiła mnie w śnie - szepcze, a ja podnoszę głowę i patrzę na niego. - To jest coraz bardziej popierdolone. Zaczęła mnie ciągnąć do jakiejś piwnicy, nie wiem gdzie to było. Wtedy cię usłyszałem.  - opowiada szybko, jakby się bał, że zapomni o czymś ważnym. - Złapałem się czegoś i mocno trzymałem. Ona strasznie się rozzłościła. Nie widziałem jej twarzy, nie chciałbym widzieć  - Zamyka oczy na chwilę, po czym kontynuuję: - Dlaczego chciała mnie zabić?
- Harry, myślę....- Podnoszę się bardziej i patrzę na niego, starając się poskładać logiczne zdanie: - Myślę, że ją rozzłościłeś, ratując mnie wczoraj. Myślę, że to ona jest tym, co łączy twój sen z rzeczywistością. Dlaczego rozcięła m nogę. Dlatego dzieję się to wszystko.
Nic nie odpowiada, tylko ponownie przyciąga mnie do siebie. Drżymy oboje, wtuleni w siebie. Nocy nie zbiera się na zakończenie. Wydaję się trwać wiecznie.
Nie panujemy nad sobą. 
- Płaczesz? - pyta chłopak, a ja kiwam głową. 
- To chyba moja stała reakcja na stres.
Nie wiem ile trwaliśmy w tej pozycji. Jego gładzenie po plecach i uspokajający oddech, który udało mu się wyrównać, spowodował tyle, że po kilku godzinach, kiedy niebo zrobiło się różowe,  udało mi się zasnąć.




***************



Budzę się w moim pokoju. Rozglądam się po nim tępym spojrzeniem i dopiero po chwili, przypominam sobie o zdarzeniach nocy. Harry musiał mnie tutaj przenieść.
Rozmasowuję obolały nadgarstek. Jest spuchnięty i widnieją na nim odciśnięte palce chłopaka. Podnoszę się z łóżka i zdaję sobie sprawę, jak okropnie i tragicznie wyglądam. Podkrążone oczy, szwy na nodze i teraz jeszcze ten nadgarstek. 
Będę musiała wymyślić konkretny powód dla Susan, dlaczego moje ciało jest tak zdewastowane. 
- Harry? - wołam, kiedy wychodzę z pokoju, jednak nie uzyskuję żadnej odpowiedzi. Marszczę brwi, kiedy widzę równo poskładany koc, pod którym wczoraj zasnęłam. 
Dopiero, kiedy wchodzę do kuchni, na lodówce zauważam kartkę. Biorę ją i przebiegam wzrokiem po jej treści:
,,Jestem w sklepie, będę niedługo. H."
Gnę ją i wyrzucam, pewna, że nie będzie mi już potrzebna. 
Słyszę skrzypnięcie drzwi. Kieruję się w stronę przedpokoju, zadowolona, że chłopak wrócił tak szybko.
- Właśnie wstałam, nie myślałam, że tak szybko.....
- Przyjedziecie? Ja też, ale Aron pędził jak szalony.
Zatrzymuję się w pół kroku i obserwuję jak Susan odwiesza swój płaszcz na hak. Nad jej ramieniem dostrzegam twarz Louisa.
- Co wy tu.... - mówię, ale z moich ust wydobywa się jedynie szept.
- Wróciliśmy wcześniej. Tak się za tobą stęskniłam! - Su rzuca się na mnie i zasypuje mnie pytaniami, i informacjami: - Aron i Jack musieli jechać do domów, przyjadą jutro. Jak się czujesz? Mam nadzieję, że lepiej. Co ci się stało? - Odsuwa mnie na długość swoich ramion, akurat w momencie, w którym Bruno i Wall-E zaczynają szarpać torbę Harry'ego, położoną za kanapą. 
- Czy to..... - zaczyna Louis, odganiając psy od ich zdobyczy. Nie kończy jednak, gdyż przerywa mu Harry, który akurat teraz wchodzi do środka i mówi: 
- Jestem. Kupiłem ci inhalator, jakieś pieczywo, bo wszystko co masz jest okropne.....
Dostrzega przybyszy i wszyscy stoimy w ciszy, wgapiając się na zmianę w każdego. Susan dalej ciasno oplata dłońmi moje ramiona, a Louis wypuszcza powietrze ze świstem. Tylko psy zdają się nie dostrzegać powagi sytuacji.
- Co tu robisz? - wybąkuje w końcu Lou, patrząc na Stylesa, kiedy ten odkłada torby na ziemie. 
- Mieszkam. Nie tutaj, tylko obok. Chyba - Łapię tył karku i patrzy na swojego przyjaciela niepewnie. 
- Na pewno. Mieszkasz tam na pewno - Louis mówi z ulgą. Harry uśmiecha się do niego blado.
- Rozumiem, że jesteście bardzo uczuciowi i w ogóle, ale chciałabym wiedzieć kilka rzeczy. - syczy Susan, a wszyscy przerzucamy na nią nasze spojrzenia. - Dlaczego Harry tu jest, dlaczego ty jesteś w takim stanie i co robicie tu razem? - Daję nacisk na ostatnie słowo, przenosząc wzrok, to na niego, to na mnie.
- To długa historia - mówię, przygryzając dolną wargę. - I zawiła.





*****************




Starałam się, naprawdę się starałam, żeby przekazać im to wszystko bardzo delikatnie.
Po kilkugodzinnej awanturze, o tym jak bardzo nieodpowiedzialni jesteśmy, w końcu udaję nam się przybliżyć im wydarzenia z ostatnich dwóch dni. 
- A teraz? Jest normalnie? - pyta Louis.
- Nawet w najmniejszym stopniu nie. Nic nie jest nawet bliskie byciu normalnym. - Kręcę głową i przygryzam skórę przy paznokciu. 
- Nie mam pojęcia jak do tego podejść.
- My też nie - zgadza się Harry.
- Tylko.....dlaczego? Dlaczego to się dzieje? - pyta Susan samą siebie i puka pięścią w czoło, w akcie desperacji. 
Oboje pobledli, jakby krew z ich ciał ulotniła się w bliżej nieokreślone miejsce. 
- Wiemy znacznie więcej niż do tej pory. Może w końcu dojdzie do nas, jak temu zapobiec -stwierdza Louis, a ja i Su kiwamy głowami.
- Jak to: ,,dojdzie do nas"? - pyta Harry, a wszyscy obracamy się w jego kierunku.
Z dezorientacją stwierdzam, że jego wyraz twarzy jest zupełnie poważny, jeśli jeszcze przed chwilą myślałam, że żartuje. 
- Tak, do nas - oznajmiam z przekonaniem, a on kręci słabo głową.
- Nie myślicie chyba, że pozwolę wam w tym wszystkim siedzieć ze mną, prawda? - Patrzy na nas z niedowierzaniem, po czym dokańcza: - Nie po tym co się stało. Nawet przez najmniejszą, przeklętą chwilę.....
- Zamknij się w końcu - denerwuję się w końcu Susan, a on, o dziwo, milknie. - Prawisz ten swój cholerny farmazon, od kiedy miałam nieszczęście cię spotkać. Twoje pieprzone motto życiowe - Mierzy go spojrzeniem. - Nie masz żadnego wyboru. Siedzimy w tym z tobą i wiemy o wszystkim. Chociaż raz bądź samolubny albo pomyśl o tym w ten sposób, że musimy być z tobą, żebyś mógł ratować Jade. 
Zarzuca nogi na kanapę i patrzy na swojego przeciwnika w rozmowie, a kiedy ten wzdycha z rezygnacją, uśmiecha się zwycięsko. 
- Nie chcę, żeby żadnemu z was coś się stało. - burczy w końcu Harry, na co Susan wywraca oczami.
- Nie stanie - zapewnia go Louis, wyprzedzając jakąś ciętą uwagę Su. Ta zamyka się i burczy do siebie coś w stylu ,,cholerny dobroczyńca" . 
- Musimy znaleźć sposób, żebyś mógł spokojnie się wysypiać. Nawet raz na jakiś czas. Nie możesz tak funkcjonować - zauważam.
- Jade, to wszystko się teraz zmieniło. A co jeżeli Kostucha będzie chciała mnie zabić za każdym razem, kiedy zasnę? Rozzłościłem ją.
- Będziemy musieli zabić ją pierwsi.
- Chcesz zabić śmierć? - pyta, podnosząc jedna brew.
- Nie wiemy, czy to śmierć. Może to demon, albo coś, co zatrzymało się między naszym światem, a....
- No właśnie, a czym? 
- Nie wiem. Musimy się tego dowiedzieć. Jeszcze nie wiem, jak to zrobimy, ale ci pomożemy. - zapewniam go, ze szczerym uśmiechem.
- Będziemy z tobą bez względu na to, co się stanie. Jestem twoim przyjacielem - stwierdza Louis, a do jego twarzy powoli zaczynają powracać kolory.
- A my mieszkamy obok, słyszymy cię co wieczór, trzeba coś zrobić, żebyś się w końcu zamknął - Susan wzrusza ramionami, ja uderzam ją w ramie, a Louis śmieje się. 

Kiedy pomyślę o tym z perspektywy lat, wiem, że był to początek najgorszego okresu w naszym życiu, mający dać początek czemuś lepszemu. Wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. Może to lepiej dla nas. Gdyby było inaczej, żadne z nas nie siedziałoby dalej w salonie. Każdy wyszedłby, oznajmiając, że nie da rady. Nikt nie miałby mu tego za złe. A już na pewno nie Harry.
Nie wiedzieliśmy wtedy, jak szybko zbliża się do nas okrutna rzeczywistość.





---------------------------------------------------


A więc! Mam dla was kilka ogłoszeń! 
1) Zepsułam swój komputer ( XD ) i nie będę go miała do wtorku. Jak na razie urzęduję na laptopie siostry.
2) Myślę, że jutro dodam ostatni rozdział ,,Prologu", po którym zacznie się ,,Część 1". 
3) Wszystko dalej będę pisała tutaj, po prostu od początku chciałam podzielić fabułę na części i mam zamiar to zrobić. :P
Bardzo wam dziękuję za wszystko! Wyświetlenia, komentarze, obserwowanie bloga!
Jesteście cudowni :)
Kocham was mocno ;*
Ps. Wiem, że rozdział jest krótki, ale potrzebowałam zostawić COKOLWIEK na rozdział 30, a chciałam zamknąć ,,Prolog" na jakiejś pełnej liczbie. 
W zamian za to, dodam szybko kolejny!
Taaak....miałam dodać go o 10:00, dodaję o 01:36. No pewnie.


30 komentarzy:

  1. Perfekt! Harry się ogarnął!! Uwielbiam prostolinijność Suzan. Chłopcy nie umieją okazywać uczuć. Wiesz, miałam nadzieję że wpadną sobie w ramiona i w ogóle. Boję się tej Kostuchy, i tego co będzie dalej. Czy to jest opowiadanie coś ala fantasy? Kocham ten tekst:
    -Będziemy musieli zabić ją pierwsi
    - Chcesz zabić śmierć?
    Chce jeszcze powiedzieć, że twój blog należy do mojej Top Listy. Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny rozdział (~.^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, rozdział dodam dzisiaj, przynajmniej tak sądzę :D Myślę, że to fantasy :P Jeszcze będą sobie wpadać w ramiona, spokojnie!! :) Chyba, że postanowię, że kogoś ich pozbawię....*szatański śmiech*

      Usuń
  2. Uzaleznilam się od tego bloga..to normalnie jest sens mojego życia!
    Rozdział boski..Harry chyba zrozumiał, że potrzebuje pomocy..
    Co mnie dziwi to to, że nikt nie zwrócił uwagi na nadgarstek Jade..
    Kocham ♥ i czekam nn ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajmę się tą sprawą w epilogu! :D Dzisiaj będzie ;*

      Usuń
  3. Jest genialny. Czekam na prolog xp ( wiem bardzo wylewny kom xp) -Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ty naprawdę myślisz że się obraze bo mi nie dedykowalas rozdziału? Serio? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że do mnie przyjdziesz i ogołocisz mnie z moich zapasów jedzenia XD

      Usuń
  5. Awww! ♥ Love ya all! Zastanówmy się co było nie tak? Hmm... a no rzeczywiście wszystko było idealne. Aż jestem zazdrosna o to że tak wspaniale piszesz.Ten rozdział już mnie nakierowywuje i pragnę nastepnego! Naprawde wiesz jak uszczęśliwić czlowieka bo jak zobaczylam kolejny rozdzial to pisnelam ze szczęścia. Zwłaszcza ten sen Harrego wciagnelo mnie na całego :D Mialam isc do kosciola ale jak zobaczylam rozdział to musiałam go przeczytać no ale jednak zdążyłam i wyszlam za 10 ;) haha tak tak tak jestem twoją FANKA :* Ale musze przyznać że chcialabym zeby Harry stał się bardziej ludzki taki no wiesz troszkę uczuciowszy do Jade.No i jak to mówi mój tata to ,, jesteś najlepszejszejsza" zawsze mu powtarzam żeby się polskiego nauczył a on na to ,, to ty się końcówków naucz " :P głębiej się nad tym zastanawiajac to ta koncówka dala wiele do myślenia no ale wyjasni się wszystko zapewne w kolejnych rozdziałach.Taa dedykacja ♥ Mam ochotę cię wysciskac przytulić i wycalowac i to porządnie. Polepszylas mi dzień! ^^
    Mam pytanie skąd wzielas pomysł nq nazwę ,, Victorious" chodziło ci o to że znaczy to zwycięstwo? No bo wiesz imię Wiktoria kojarzy mi się ...ze mna :d Uwielbiam je a zwlaszcza dlatego że rodzice nazwali mnie tak przez piosenkę ,, Sen o Victori" tak Rysiek ( muzyk który to śpiewa) ma wspaniały głos. Pozdrawiam i czekam z utesknieniem na nastepny rozdział :** ciumki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa <3 Też bym cię wyściskała <3
      Ogólnie rzecz biorąc, to najpierw blog nazywał się ,,nothing happens without a reason", dlatego w prologu pierwsze zdanie brzmi; ,,nic nie dzieję się bez powodu", Potem stwierdziłam, że to zdecydowanie za długa nazwa. Potem, przemyślawszy całą fabułę bloga, stwierdziłam, że coś ze ,,zwycięstwem" byłoby bardzo ciekawe. A tak się składa, że Jade, Victoria Justice, grała w tym serialu ,,Victorious" i to mi podsunęło ten pomysł. Możesz czuć się jak najbardziej wyjątkową osobą w załodze! :) Czekam na bloga, którego nazwą tak, żeby w jakikolwiek sposób przypominał moje imię ( Julia ).
      Rozdział dodam dzisiaj! :*

      Usuń
  6. Omg!!! Wiem ze to zabrzmi dziwnie ale ta noc Harrego z Jade była po części słodka...jak on ją do siebie przytulił ojej...to było cudowne!! Jestem ciekawa co oni teraz z tym "czymś " zrobią! Może Jade będzie spała z Harrym?! Bo jak było mówione wcześniej ona tylko może go wybudzic!!! Omg Omg juz się nie mogę doczekać. Jarry nowe dziwne połączenie imion haha xd (nie pytaj xd) mam nadzieje ze nie zepsujesz juz kompa haha i ze po 30 rozdziale szybko dodasz następny xd kocham ^^ i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze muszę przeczytać twój komentarz dwa razy, żeby zrozumieć XD Teraz już go nie zepsuję, obiecuję ;* Dodam dzisiaj!!

      Usuń
  7. To jest wspaniałe, czekam na kolejne rozdziały. Pozdrawiam Xxx

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg świetne!! Kocham to ff!! Jaka kostucha, o lol juz sie boje, niby nie myslałam o tym jako czyms strasznym, ale z tego zaczyna robic sie horror!! Kocham!!! Czekam na next, życze ci weny i pozdrawiam ~xoxo~

    OdpowiedzUsuń
  9. Vicky słyszałaś? Jedziemy zabić śmierć! Yeaah!
    Rozdział świetny! Już myślałam, że Harruś będzie miał spokojną noc z Jade, a tu BUM! Kostucha go zabija!
    Czekamy na kolejny rozdział!
    Much love xox

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogę się ostatnio do komentarzy zebrać, jakoś tak mi nie idzie. Rozdział, może rzeczywiście trochę krótszy niż reszta, ale wielki plus za perspektywę Jade w całości. Jezu, miejscami jej tak nie lubiłam, a teraz to kurde, ulubiona postać, nie licząc Harry'ego, rzecz jasna, no bo, halo, jego nikt nie przebije. Tak mi go szkoda przez te koszmary, Jezu ;-; Także, nie pozostaje mi nic do dodania, czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj dodam! Jezu, a tak się wzbraniałam, żeby z Jade nie zrobić pustaka, którego nikt nie będzie lubił! :(( Ale to dobrze, że już jest okej :D

      Usuń
  11. Kiedy nowy ? ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże kocham! Julka pisz szybko ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Znakomity rozdział! Pisz szybko ! Nie moge się doczekać !! 👽 ❤ ❤ ❤

    OdpowiedzUsuń
  14. Czemu nie ma ? :c

    OdpowiedzUsuń