niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział dwudziesty piąty

Jade's P.O.V



- Jesteś zupełnie nienormalna - stwierdza, po chwili zastanowienia, Harry.  W odpowiedzi wracam tylko oczami. - Louis i reszta w ogóle wiedzą, że tu jesteś?
- Nie. Myślą, że siedzę chora w domu.
Chłopak zaciska mocniej szczękę. Skręca gwałtownie w uliczkę, na której domy stają się coraz większe i okazalsze.
- Jak długo masz tu zamiar być? - pyta po chwili ciszy.
- Mam zamiar wrócić z tobą. - Oglądam się za ramię i patrzę na niego wyczekująco.
- Nie mam zamiaru wracać. A ty chcesz mnie ściągnąć do Anglii tylko po to, żeby nie mieć poczucia winy przez to, że biedny Louisek będzie siedział sam w mieszkaniu.
- Chce cię do niego przekonać.
- Zależy ci na tym bardziej niż jemu - stwierdza, po czym parkuje pod jednym z domów. - Wysiadaj.
Mam coś jeszcze powiedzieć, ale zamykam usta i zaciskam je w wąską linie. Szybko wychodzę na zewnątrz i z impetem trzaskam drzwiami, ale Harry nie nawet zwraca na to uwagi. Podnoszę wzrok i otwieram szerzej oczy.
Stoję przed ogromnym, górującym nad innymi domem. A właściwie zamkiem. Tak, to zdecydowanie lepsze słowo. Bluszcz obrasta jego wysokie, czerwone ściany, przykrywając znaczną część wszystkich okien. Całość wygląda, jak wyjęta ze średniowiecza. Zauważam, że budynek podzielony jest na kilka skrzydeł, a ja stoję właśnie przed największym. Zadzieram mocniej głowę do góry, żeby w oddali dostrzec spadzisty dach.
- Rusz się - słyszę opryskliwy głos Harry'ego, który wyrywa mnie z zamyślenia. Kiwam głową i  ruszam za nim. Podnoszę jedną brew, kiedy widzę, że niesie moją walizkę, ale nic nie mówię.
W ciszy przemierzamy cały, długi podjazd i udajemy się w stronę drzwi. Harry wolną ręką naciska klamkę i już od progu krzyczy:
- Filipie, jesteśmy. Weź bagaże.
Wchodzimy do białego pomieszczenia, w którym właściwie nie ma nic, oprócz kilku obrazów, droższych niż cały mój dom. Przełykam zdenerwowana ślinę i pierwszy raz dopadają mnie wątpliwości. Prawie w ogóle nie znam Harry'ego, jak mogłam myśleć, że to wszystko pójdzie tak bezproblemowo. Sam chłopak nic sobie ze mnie nie robi. Nawet nie wiem, czy pamięta, że tu jestem.
Błyskawiczne doganiam go, bo już zdążył wyprzedzić mnie o kilka metrów. Kiedy jestem już na tyle blisko, żeby poczuć się bezpiecznie, on zatrzymuje się. Nie zwraca uwagi na to, że uderzam w jego plecy i mówi donośnym głosem:
- Filipie, bagaże!
Moje wątpliwości co do tożsamości owego "Filipa" zostają rozwiane w momencie, kiedy mały, grubawy, siwiejący człowiek wychodzi zza rogu.
- Oczywiście. Zaniosę je do pokoju dla gości. Witam państwa w domu. - Jak się domyślam, kamerdyner, kłania się nisko i odbiera od Harry'ego walizkę, ostatni raz wbijając we mnie lodowato niebieskie, wodniste oczy.
- Gdzie Enzo?
- W swoim gabinecie, panie. - Mężczyzna jeszcze raz kłania się, po czym rusza w górę schodów.
- Idziemy - rzuca oschle Harry i nie zważając na mnie zaczyna kroczyć przed siebie. Przemierzamy kolejne korytarze w całkowitej ciszy, a mnie stres zżera od środka. Jak mogłam być tak głupia i tak nachalna?
Po ciągnącej się nieskończenie wędrówce, w końcu zatrzymujemy się przed jakimiś drzwiami, usytuowanymi w jednym z ciemnozielonych korytarzy z dębową podłogą. Harry ogląda się za ramie, jakby chciał się upewnić, czy tam jestem, a kiedy napotyka moje spojrzenie, odwraca się znowu i puka do drzwi.
Słyszymy stłumione "proszę" i wchodzimy do pomieszczenia. Nie mogę stwierdzić jaki jest kolor ścian. To nie wina przytłumionego światła, tylko wysokich regałów z książkami, które przylepione są do dosłownie każdej z nich.
Na środku tej wielkiej biblioteki stoi biurko na lekkim podwyższeniu, a za nim siedzi jakiś siwiejący mężczyzna, który patrzy na nas teraz zaciekawiony. Kiedy napotyka moje spojrzenie uśmiecha się wesoło. Cała jego aura tajemniczości i może nawet wrogości znika w jednej chwili.
- Witaj, Jade.
- Dzień dobry - mówię i staram się odwzajemnić uśmiech.
- Harry dużo o tobie mówił. - Podnosi się i okrąża biurko. Zauważam, że ma na sobie garnitur i wygląda nadzwyczaj elegancko.
- W takim razie, powinien mnie pan już nienawidzić - stwierdzam i rzucam Harry'emu wymowne spojrzenie. Chłopak przewraca oczami i siada na kanapie stojącej pod ścianą.
Enzo śmieję się, a jego gruby głos wypełnia cały pokój.
- Bez przesady. I proszę, nie mów do mnie na per "pan". Jak ci minął lot?
- Bardzo dobrze, dziękuję. Przepraszam, że wpadam tu tak bez zapowiedzi, ale Harry nie wyrażał chęci rozmowy przez telefon,  a to sprawa życia i śmierci.
- Oczywiście, nie ma sprawy. Ja i Filip nudzimy się tu we dwójkę, dobrze, że jesteście. Poznałaś już Filipa, prawda? - Odwraca się na pięcie i podchodzi do barku. Nalewa do trzech szklanek jakiś płyn, po czym podaje mi i Harry'emu po jednej.
- Miałam przyjemność. - Odbieram od niego napój i przyglądam mu się zaciekawiona.
- Więc jaka to ta sprawa życia i śmierci? Problemy w związku? - pyta, a Harry krztusi się, bo akurat bierze pierwszego łyka alkoholu. Od kaszlu, do jego oczu napływają łzy.
- Nigdy w życiu - warczy w końcu.
- W takim razie żałuj chłopcze, żałuj. Tak pięknych dziewczyn nie widuje się na co dzień. - Podnosi szklankę w moją stronę na znak toastu i z uśmiechem wlewa zawartość do swoich ust. - Cóż, skoro przyleciałaś do Irlandii, to rzeczywiście sprawa niecierpiąca zwłoki. Mam nadzieję, że zostaniesz u nas długo.
- Nie chciałabym się narzucać...
- Nie będziesz - przerywa mi. - Harry, pokaż jej gdzie będzie spała.
Styles bez słowa wychodzi z pokoju, zostawiając dla mnie otwarte drzwi.
- Szklankę możesz potem zostawić w pokoju, Filip ją zabierze. - Ezno wskazuję na przedmiot w moich dłoniach, a ja kiwam głową i już mam wychodzić, kiedy ten dopowiada: - Powodzenia z nim, kiedy już go do siebie przekonasz, jest dobrym chłopakiem.


***


- Wszystko zawsze musisz spieprzyć. - Kiedy w końcu doganiam Harry'ego, to pierwsze słowa jakie od niego słyszę.
- Im szybciej ze mną porozmawiasz, tym szybciej to się skończy. - Wzruszam obojętnie ramionami.
- Nie wrócę do Anglii, nie teraz. - Kręci głową i zręcznie manewruje między korytarzami.
- Uparłeś się jak osioł. Znam twoją tajemnicę, no i co z tego? - denerwuję się, automatycznie podnosząc głos. On odwraca się na pięcie i przyciska swoją dłoń do moich ust.
- Nie będziesz o tym mówić tutaj. Rozumiesz? - pyta i przebija mnie spojrzeniem, na co ja przewracam oczami i kiwam głową. Opuszcza rękę i idzie jeszcze chwilę przed siebie, żeby w końcu zatrzymać się przed którymiś z kolei w tym korytarzu drzwiami. Jak nic, zgubię się tutaj przynajmniej milion razy. - To twój pokój.
- Dziękuję, czy teraz możemy porozmawiać? - pytam. Harry wzdycha i kiwa głową, po czym wchodzi do środka. Zamykam za nami drzwi i opieram się o nie.
Chłopak zajmuję miejsce na łóżku i patrzy na mnie zamyślony.
- No co? - pytam, zirytowana jego spojrzeniem.
- Dalej cię nie rozumiem. Dlaczego ci tak zależy? Raz mówisz, że to poczucie winy, innym razem, że nie. Zaprzeczasz sama sobie.
Uśmiecham się lekko i spuszczam swój wzrok na ziemie.
- Gdybym ja tylko wiedziała "dlaczego" - wzdycham.
- Co masz na myśli?
- To, że to wszystko na raz. Coś kazało mi tutaj przyjechać. To z jednej strony poczucie winy, z drugiej niemożność patrzenia na bezradnego Louisa i... - Zacinam się chwile i przełykam ślinę. - ...chyba się o ciebie trochę martwiłam.
- Wiesz, normalni ludzie w takich sytuacjach po prostu do kogoś dzwonią. - stwierdza, po czym przeciera twarz dłońmi.
- Nikt nigdy nie mówił, że jestem normalna. - ucinam, po czym siadam na podłodze.
- Co porabia Louis? - pyta nagle.
- Siedzi dalej z Susan, Aronem i Jack'iem nad jeziorem, ale to nie ważne. Dlaczego nie chcesz mu wybaczyć?
- Bo powiedział prawie obcym ludziom o moim największym sekrecie? To nie wystarcza?
- Nie patrzysz na to z jego punktu widzenia. - Kręcę głową zdegustowana.
- O czym ty mówisz?
- Przeanalizujmy waszą przyjaźń od początku. Zamieszkaliście razem, powiedziałeś mu o swojej ,,przypadłości", on odciął się od wszystkich i nie utrzymywał kontaktu z nikim...- Wyliczam na palcach.
- Poza Kivą.
- Ona się nie liczy. - Macham obojętnie ręką. - Zaczął rozmawiać z Susan i bardzo ją....polubił. - Nie wiem jak ubrać w słowa uczucia Louisa do przyjaciółki.
- Spodobała mu się, dlatego jej powiedział. -  Harry przewraca oczami.
- To nie ma nic do rzeczy. Chciał nas ostrzec, a raczej upomnieć, żebyśmy były bardziej wyrozumiałe dla ciebie. - Wstaję z podłogi i siadam obok niego na łóżku.
- Prosiłem go, błagałem, żeby nikomu nie mówił.
- Za to on ani razu nie poprosił, żebyś się zamknął w nocy. Nie poprosił, żebyś poszedł spać gdzie indziej. Tylko z tobą był. - Moja irytacja rośnie, bo coraz mocniej zaciskam zęby. - Zrobisz jak będziesz uważał. Moim zdaniem uciekając, zachowałeś się jak ostatni bachor.
- Ty przyjeżdżając tu, zachowałaś się jak skończona idiotka. - syczy, po czym wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami.
O ile myślałam, że idzie nam już dobrze, teraz wszystko runęła z łomotem na ziemie. Odchylam się do tyłu, aż moje plecy spotykają materac.
Słyszę pukanie do drzwi i z myślą, że to Harry wrócił po rozum do głowy podbiegam, by otworzyć.
- Przepraszam panienko, przyszedłem zabrać śmieci i zaprosić panią na kolację na dół. - Filip uśmiecha się do mnie i kłania się, kolejny raz tego feralnego wieczoru. Nie wiedząc jak się zachować, po prostu wpuszczam go do środka. - Czy ma panienka jakiś problem? Widzę, że się panienka martwi. - Patrzy prosto na mnie, a mnie przeszywa nieprzyjemny dreszcz.
- Naprawdę, Filipie, to nic takiego. - Uśmiecham się do niego blado, a ten chodź wygląda na niezadowolonego, zaczyna kierować się w stronę drzwi.
- Moja droga - rzuca przez ramie. - Do tego chłopaka trudno dotrzeć. Zarówno w tym domu, jak i w jego działo się wiele strasznych rzeczy. Rzeczy, których sam nie jest świadom. - Z tymi słowami zamyka za sobą drzwi.


***


Schodzę powoli po krętych schodach. Chyba dobrze zapamiętałam drogę. Jest już odpowiednia pora na kolacje, a ja zdecydowanie zgłodniałam. Kiedy stoję już na dole i nie ukrywam, nie pamiętam dalszej drogi, po prostu kieruję się w stronę przyciągającego zapachu.
Wychodzę właśnie z jednego z długich holi, kiedy uderzam w jakąś postać.
- Przepraszam cię bardzo. - Enzo przytrzymuję mnie za ramiona i przygląda mi się dokładnie. - Nic ci nie jest?
- Nie, jest w porządku. - Uśmiecham się do niego i przyglądam jego twarzy. Ma duże, ciemne oczy, których wcześniej nie zauważyłam. Raczej ich koloru. Na fakt, że nie ma oczu, raczej zwróciłabym uwagę.
- Zgaduję, że idziesz na kolację. Filip przygotował coś wybitnego. To anioł, a nie człowiek. - wzdycha zachwycony kompetencją swojego kamerdynera.
- Jako jedyny ci pomaga, w tym wielkim domu?
- Tak, mieszkam tu sam, Filip w zupełności wystarcza.
- Nie miałeś nigdy żony?
- Do wyższych celów jestem stworzony. - Śmieje się, po czym łapie mnie pod ramię i prowadzi przez korytarz. Już po chwili wchodzimy do pomieszczenia z długim stołem, przy którego końcu siedzi Harry. W kominku tli się ogień, co napełnia cały pokój przyjemnym, pomarańczowym światłem.
- Witaj mój drogi! - woła w jego stronę Enzo.
- Cześć
- Pójdę zobaczyć, jak idzie Filipowi. Zostawiam was samych. - Puszcza moje ramie i z uśmiechem wychodzi.
- Jeśli masz mi zamiar prawić kazania - mówi Harry, kiedy tylko właściciel domu znika za drzwiami - to sobie daruj. Nie mam nastroju.
- Czemu miałabym to robić? Jesteś samolubnym kretynem, moje kazania nic nie dadzą. - Wzruszam ramionami i zajmuję krzesło jak najdalej od niego.
- O, więc teraz jestem samolubny. Rozwiń temat. - Zachęca mnie gestem ręki i przypatruje mi się kpiąco.
- Już powiedziałam, co miałam ci do powiedzenia. Nie dajesz Louisowi nawet szansy. Stara się dla ciebie i mimo to, że może rzeczywiście, raz popełnił błąd, jest najlepszą osobą, jaką miałeś przyjemność w swoim całym pieprzonym życiu spotkać. Uwierz, nikt nigdy nie będzie dla ciebie tak wyrozumiały.- syczę nie spuszczając z niego wzroku, właściwie, nawet nie mrugając.
Nie wiem jeszcze jaka emocja nim targnęła, ale wywołała dziwny cień uczuć na jego twarzy. Cały czas mierzymy się wzrokiem.
- Moi drodzy! - krzyk Enza jest tak donośny, że aż podskakuję przestraszona. - Kolacja gotowa!
Rozsiadam się wygodniej na krześle.
- Smacznego, Harry - mówię i z wymuszonym uśmiechem zabieram się za podany przed chwilą posiłek.

***

Pożegnawszy się ze wszystkimi udaję się na górę. Jestem zdecydowanie zbyt zmęczona, żeby podejmować dalsze próby rozmowy z Harrym. Wciągam na siebie koszulkę Arona, a przez zapach jego perfum, zaczynam zastanawiam się, co też się mogło stać, że nikt nie raczył do mnie zadzwonić.
- Mam tylko nadzieję, że wszyscy żyją. - mówię sama do siebie i kładę się na łóżku.
Leżę plecami do drzwi, więc tylko słyszę, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Nie wiem kto to, ale mam pewne podejrzenia.
- Pogadajmy - Czuję, jak materac ugina się pod ciężarem Harry'ego, który właśnie siada na łóżku.




Susan's P.O.V



- Louis, telefon! - krzyczę, próbując makaronu, który właśnie gotuję. Chłopak nie reaguje, więc wedle jego wcześniejszych wskazań, sama sprawdzam, kto próbuje się z nim skontaktować, mając cichą nadzieję, że to Aron.
Parskam śmiechem, kiedy widzę wiadomość:

od: Kiva :)
Hej przystojniaku! Pamiętasz jeszcze o mnie? Tak jak mówiłeś, postanowiłam się rozwijać. I uwaga, zgadnij co robię?

Wiem, że nie powinnam, ale po prostu muszę to zrobić.

do: Kiva :)
Zaskocz mnie!! ;))

od: Kiva :)
Piszę wiersze!

Teraz już nie kryję mojego rozbawienia i nawet nie próbuję się powstrzymać przed moim kolejnym 
sms'em:

do: Kiva :)
Wyślij mi jeden!

od: Kiva :)
Jeśli się śmiejesz  - wyślij mi śmiech. Jeśli płaczesz - wyślij mi łzy. Jeśli śpiewasz - wyślij mi twój głos.
Nie mam tylko pomysłu na zakończenie.

Boże, jeżeli to zrobię, stanę się oficjalnie największą suką na świecie.
- Raz kozie śmierć - pocieszam samą siebie, kiedy wystukuję tekst wiadomości:

do: Kiva :)
Cześć, tu chamska suka. Louis aktualnie jest w łazience, ma ci coś wysłać? :)


******************

A WIĘC ŚWIĘTA!
Mam więcej czasu na pisanie, czyli nowe rozdziały cały czas!!
Przepraszam, za taką przerwę, nie miałam głowy do pisania w tym tygodniu :(
No, ale rozdział jest! Jutro postaram się dodać kolejny, ale niczego nie obiecuję!
Dziękuję za prawie 15 000 wyświetleń! :O
Kocham was mocno, do następnego!
No i wesołych świąt <3

20 komentarzy:

  1. Rozdział świetny! Długo czekałam ale było warto! Sytuacja z Harrym i Jade nie daje mi spokoju! A ten tekst Filipa o tych strasznych rzeczach był dziwny? Tak, zdecydowanie dziwny. Suzan będzie miała kłopoty albo razem z Lou będą się śmiali. Coż, z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Pozdrawiam i życzę wesołych świąt! Dużo weny i pijanego Sylwestra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :* Nie rozumiem waszej niechęci do Filipa :D

      Usuń
  2. zaczęłam czytać niedawno, ale ten ff na prawdę wciąga. Świetnie się czyta i czuć, że masz pomysł oraz zdolności do przekazania tego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg!!! Kocham to ff, ten rozdział jest świetny, mam nadziejej ze nastepny bedzie dłuższy! Podoba mi sie taki Harry (nie wiem dlaczego) a ten filip to mi sie jakis podejrzany sie wydaje, ale to tylko mixD rozwaliło mnie to co zrobiła susan, a ten wiersz... No normalnie cud miód xD czekam na następny rozdział!wierze w ciebie i mam nadzieje ze pojawi sie jutro!!
    Ale w razie co... Życze ci Wesołych Świąt, oraz weny do dalszego pisania
    ~xoxo~

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział nie mogę się doczekać następnego no i wesołych świąt!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ajjj!!!!!! To jest CUDOWNE! :* BŁAGAM dodaj szybko nowy . Nie wytrzymam chce dowiedzieć sie jak przebiegla rozmowa Harrego i Jade.
    PS Dziekuje za umilenie mi czasu podczas czekania na autobus.Jest strasznie zimno brr. A na dodatek ludzie dziwnie sie na mnie patrzą jak szczerze się do tel. czytając ten rozdział. Kocham twoje opowiadanie! :* kiski <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ;) Jade i Harry w zamku, oj bd się działo xD Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny cudowny!!!! Jeju stęskniłam się za tobą i tym opowiadaniem :)!! Szkoda tylko że rozdział taki krótki xd ale to szczegół. Wgl fajnie ze Enzo polubił Jade :D ciekawe co Harry opowiadał mu o niej haha xd zżera mnie od środka ze skończyłaś w takim momencie kiedy on przyszedł do jej "sypialni "!!! Jak mogłaś w takim momencie?! Dobra ale i tak rozmowa Susan z Kivi i tak zagryza haha nie mogę się doczekać co będzie dalej!! Wesołych Świąt,bogatego mikołaja i tak dalej!! Mam nadzieje ze zrobisz nam zajebisty prezent na święta i dodasz następny :* życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Urzekło mnie to opowiadanie od początku do końca! Opis jest świetny, podobnie jak wszystkie rozdziały. Moja ulubiona postać to rzecz jasna Harry, ach ci "sąsiedzi". Nie lubię tylko tego całego filipa, dziwny jakiś... No nic, czekam na nn i przepraszam, że krótko, następnym razem postaram się dłużej :)
    Zapraszam także do siebie i liczę na szczery komentarz, może akurat moje ff ci się spodoba, bo jest odrobinę bekowe xd
    Sinner z jesienia-pisane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobry, dobry, 25 rozdziałów nadrobione w dwa dni i w sumie, to nie mam pojęcia co mogłabym tu napisać. To, że mi się kurewsko podoba jest raczej wiadome i choć One Direction nie słucham (i nie mam bladego pojęcia, co podkusiło mnie, żeby tu zajrzeć), to wprost uwielbiam sposób, w jaki przedstawiasz Harry'ego i Louis'a. W końcu nie czytam o "2/5 1D", o tym, jacy są wspaniali, jak to wszyscy za nimi latają, tylko nareszcie pojawia się jakaś... Ciekawa fabuła c:
    Tak nawiązując już stricte do rozdziału - ten cały kamerdyner napawa mnie swego rodzaju niepewnością, podobnie zresztą, jak reakcja Louis'a, kiedy zobaczy, co nawyprawiała Su... A tak ogólnikowo, to czekam na nn, bo kurde, miałam fajną, ciągłą lekturę .-.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ich już nie słucham, ale Harry wydawał mi się bardzo adekwatny do mojego wyobrażenia postaci :D

      Usuń
  10. Kocham ♥ kocham ♥ kocham ♥!!!!!
    Ten blog jest zarąbisty!!! Zakochałam się w nim i jestem od dzisiaj stałym bywalcem;) Harry jest taki tajemniczy i juz nie mogę się doczekać ich rozmowy...kocham
    Kiedy next???

    OdpowiedzUsuń
  11. Filip jest zdecydowanie podejrzany ;) Świetny rozdział tho.

    OdpowiedzUsuń