17.08.2014
Lena's P.O.V
Marudzę niezadowolona, kiedy słyszę dźwięk przeklętego telefonu. Wybudzam się ze swojego prawie śpiącego stanu i podnoszę się na łokciach. Moje włosy są absolutnie wszędzie. Odrzucam je do tyłu i patrzę na wyświetlacz. Marszczę brwi i podnoszę urządzenie do ucha. W tle słyszę, że Liam tłucze się garnkami, ale nie mogę teraz na niego nawrzeszczeć, żeby był cicho, bo mój rozmówca po drugiej stronie już mnie słyszy.
- Halo, tato? - odbieram.
**********
- Rozmawiałam z tatą. Jadą do szpitala, podobno z ojcem Su jest coś nie tak. Oprócz tego powiedział, że mnie przeprasza. Myślisz, że to coś poważnego? Zaczynam się martwić - Zmieniam znowu temat, kiedy siadam na blacie koło Liam'a, gotującego akurat swój makaron.
- Gdyby coś było bardzo źle, na pewno by ci powiedział. W razie czego dzwoń do Jade, ona na pewno jest na bieżąco - uspokaja mnie, patrząc mi w oczy.
- No nie wiem - burczę i zaplatam ręce na piersi. - Pan Dan ostatnio za często ląduje na izbie przyjęć.
Do pokoju wchodzi Zayn, więc odruchowo się prostuję, żeby wydać się mu wyższą. Siedzę na blacie, więc teraz jesteśmy równi. Malik podnosi na mnie wzrok. Uśmiecha się, ale wydaje się być rozczarowany tym, że ciągle tu jestem.
- Co na obiad? - rzuca do Liam'a, nie zawracając sobie mną dłużej głowy.
- To co widzisz. Makaron, makaron i jeszcze raz makaron.
Mulat wywraca oczami. Jego współlokator fuka, że jak mu się nie podoba, to równie dobrze może sam gotować.
Uważam, że Zayn jest rozwydrzony. Marszczę brwi i obrzucam go pogardliwym spojrzeniem. Ma być pogardliwe, ale chyba nie wychodzi. Jest przystojny, to fakt, ale nic nie umie sam zrobić. Wygląda jak typowy podrywacz, czego ja osobiście nie znoszę. Chodzi w samych spodniach od dresu po mieszkaniu i liczy na to, że wszystko wszyscy podstawią mu pod nos. Prycham i wracam do obserwowania dłoni Liam'a, które zawzięcie przyprawiają jakiś sos.
Uważam, że Zayn jest rozwydrzony. Marszczę brwi i obrzucam go pogardliwym spojrzeniem. Ma być pogardliwe, ale chyba nie wychodzi. Jest przystojny, to fakt, ale nic nie umie sam zrobić. Wygląda jak typowy podrywacz, czego ja osobiście nie znoszę. Chodzi w samych spodniach od dresu po mieszkaniu i liczy na to, że wszystko wszyscy podstawią mu pod nos. Prycham i wracam do obserwowania dłoni Liam'a, które zawzięcie przyprawiają jakiś sos.
Zaczynam przebierać nogami i coś nucić. Myślami cały czas jestem w szpitalu. Może powinnam tam pojechać?
Tata co prawda powiedział mi, że jeżeli tylko się czegoś dowie, od razu mnie powiadomi. Chyba jeszcze nie jestem gotowa, żeby wyjść do ludzi. Wyciągam telefon z kieszeni i smętnie patrzę na zdjęcie moje i Ewangeliny. Cholera, nie wiedziałam, że wszystko runie tak nagle. Tak, że nawet tego nie zauważę. Wiem, że póki co jestem spokojna, ale prędzej czy później i tak będę musiała to przepłakać. Liam patrzy na mnie podejrzliwie. Uśmiecham się do niego, starając się dać mu do zrozumienia, że jest okej.
Nie, nie jest. Zagryzam policzki i bez słowa udaję się w stronę kanapy. Siadam na niej i podciągam nogi pod brodę. Wszystko się pieprzy.
- To moje miejsce - Słyszę nad sobą obrażony głos. Niechętnie podnoszę wzrok i widzę twarz Malik'a, wykrzywioną w niezadowolonym grymasie. - Mam zamiar tutaj zjeść.
- Bardzo mi przykro - rzucam i kładę się tak, żeby teraz w ogóle nie miał miejsca. - Idź już, nie gap się tak.
- Liam, twoja koleżanka denerwuje mnie bardziej niż Patty - oznajmia w stronę kuchni.
- Daj jej spokój! - Payne obraca się i mierzy w niego łyżką.
Malik ma już coś powiedzieć, ale kiedy oznajmiam, że mam zamiar obejrzeć program o nim i jego krzywym ryju na ,,Animal Planet", wycofuje się do pokoju.
- Bądź miła! - krzyczy mój przyjaciel.
- Nie będę - mruczę.
Liam's P.O.V
Patrzę na Lenę, która leży twarzą w dół na kanapie, i widzę, że jest jej ciężko. Nie jest osobą, która jawnie się do tego przyzna. Musi tu zostać przez jakiś czas, a Patty nie może się o tym dowiedzieć. Moja dziewczyna jest zdecydowanie najbardziej zazdrosna na świecie, a informacja, że Lena jest lesbijką, w ogóle do niej nie przemawia.
Uśmiecham się, kiedy podchodzę do kanapy i widzę, że moja przyjaciółka zasnęła.
Zajmuję się robieniem lunchu. Zayn i Aron jedzą dwa razy więcej niż normalni ludzie, więc zakupy, chociaż wymuszone, okazały się potrzebne.
********
- Lena? - budzę ją. - Masz ochotę coś zjeść?
- Nie - mruczy i odwraca się na drugi bok.
- Nie będziesz nic jadła?
- Nie będę.
Podnoszę ręce z rezygnacją i wołam Zayn'a. Na dworze pada jak z cebra. Nie mam pojęcia gdzie jest Aron, ale z tego co mówił, powinien zjawić się w przeciągu dwudziestu minut.
Malik wchodzi do pokoju i patrzy na śpiącą Lenę. Posyłam mu wymowne spojrzenie, bo wiem, że zaraz zacznie ją budzić. Nie polubili się od razu, ale mam nadzieję, że to szybko się zmieni.
Postanawiam jeszcze raz obudzić Lenę, która odsypia nadmiar emocji już strasznie długo. Zostawiam Malika przy stole, a sam podchodzę do kanapy.
- Przemyślałem to. Jednak musisz coś zjeść - mówię.
Marshall chce mnie uderzyć, ale łapię jej rękę, zanim ta wyląduję na moim brzuchu. Lena patrzy na mnie, otwierając tylko jedno oko.
- Potrzebuję, żeby ktoś mnie docenił! Zayn to chuj i nic mu nie smakuje! No chodź - Ciągnę ją, a ona mamrocząc, daje się zaprowadzić do kuchni.
Patrząc na jej minę, zastanawiam się czy to dobry pomysł. Jest mała, malusia szansa, że będzie się wyżywać na moim współlokatorze, kiedy tylko go zobaczy.
- Jak tam, wymyśliłeś jeszcze inny super śmieszny tekst? - pyta Lena, kiedy tylko zajmuje miejsce przy stole. Przewracam oczami, wiedząc, że ten posiłek nie będzie należał do najlepszych.
*********
Mam ochotę uderzyć głową w ścianę. Oprócz tego, że między dwójką moich przyjaciół nie obyło się bez małej wojny, to po wszystkim muszę zmywać. Lena siedzi na kanapie i ogląda telewizję. Przeprowadziła wywiad ze Styles'em, kiedy jej siostra nie raczyła odebrać. Okazało się, że Louis i Susan zostali w szpitalu z Dan'em, David i Tina są u babci, a Harry zajmuje się śpiącą Jade. W obliczu takich informacji stwierdziła, że nie ma zamiaru wracać na noc. Zmyśliła, że wszyscy coś piliśmy i nie ma jej kto zawieźć.
Teraz już panuje spokój przerywany jedynie uderzeniami kropli deszczu o parapety. Wszystko jest podszyte śpiącą atmosferą, kiedy nagle drzwi do mieszkania otwierają się z hukiem, a do środka wpada przemoczony Aron. Marszczę brwi, kiedy niedbale ściąga buty i wparowuje do kuchni. Lena podnosi się, a widząc, że to tylko on, wraca do oglądania telewizji.
- Spóźniłeś się - mówię do niego, a on tylko kiwa nieprzytomnie głową. Jest bardzo blady i czymś zaniepokojony. Zastanawiam się, czy powinienem dociekać o co chodzi, ale zamiast tego podstawiam mu pod nos talerz. - Zjedz coś.
Kręci głową, ale ja gładko to zbywam. Nie mam zamiaru potem wysłuchiwać, że całe życie jest mu zimno, bo znowu schudł.
Teraz już panuje spokój przerywany jedynie uderzeniami kropli deszczu o parapety. Wszystko jest podszyte śpiącą atmosferą, kiedy nagle drzwi do mieszkania otwierają się z hukiem, a do środka wpada przemoczony Aron. Marszczę brwi, kiedy niedbale ściąga buty i wparowuje do kuchni. Lena podnosi się, a widząc, że to tylko on, wraca do oglądania telewizji.
- Spóźniłeś się - mówię do niego, a on tylko kiwa nieprzytomnie głową. Jest bardzo blady i czymś zaniepokojony. Zastanawiam się, czy powinienem dociekać o co chodzi, ale zamiast tego podstawiam mu pod nos talerz. - Zjedz coś.
Kręci głową, ale ja gładko to zbywam. Nie mam zamiaru potem wysłuchiwać, że całe życie jest mu zimno, bo znowu schudł.
- Zjesz to - rozkazuję, tym razem trochę ostrzej, i nie czekając na jego reakcję, idę do salonu. - A potem pozmywasz! - dodaję przez ramię.
Będąc tyle lat z Zayn'em i Patty, nauczyłem się, że jeżeli ktoś ma zły humor, należy to przeczekać, aż delikwent sam się do ciebie zgłosi.
- Jak się czujesz? - pytam, kiedy siadam obok Leny.
- Lepiej - odpowiada ze szczerym uśmiechem. - Co z Aronem? - zniża głos do szeptu i głową wskazuje na kuchnie.
- Nie wiem, od kilku dni wygląda jakby miał zaraz umrzeć.
- Nie porozmawiasz z nim?
- Porozmawiam, ale nie teraz - tłumaczę, a ona przytakuje i wraca do oglądania telewizji.
Opieram głowę na jej ramieniu i wzdycham.
- Czasami czuję się jak mama was wszystkich - mówię, a ona zaczyna się śmiać.
- Jesteś najlepszą mamą na świecie - stwierdza Lena z pełnym przekonaniem. - Następnym razem, kiedy dostane wezwanie do szkoły w jakiejś sprawie, wyślę ciebie - obiecuje, a ja każę się jej odwalić.
*******
Przez chwilę zastanawiam się co jest grane i nie rozumiem co się dzieje, zanim do mnie to dochodzi. Zaczęło się.*******
Cały dzień mija nam na oglądaniu telewizji. Aron dołącza do nas, ale jest oderwany od rzeczywistości i sprawia wrażenie, że obrazy na ekranie w ogóle go nie interesują. Wygląda jak chodząca śmierć, z dnia na dzień coraz gorzej. Boję się o niego, bo nie wiem, do czego ten stan go popchnie.
Wieczorem Black mruczy coś, że idzie się położyć. Zayn od lunchu nie wychodzi z pokoju. Nie ma zamiaru przebywać z Leną w jednym pomieszczaniu. Na dworze jest już ciemno, kiedy dziewczyna pyta:
- Masz ochotę się czegoś napić? Wiesz co mam na myśli - dodaje, kiedy unoszę brwi, udając głupiego.
- Jesteś nieletnia - zauważam.
- I zmęczona. Proszę cię!
- Przed chwilą byłem twoją mamą. Chcesz pić z mamą?
Dziewczyna kiwa głową, na co z uśmiechem wstaję z kanapy. Wiem, że ta sytuacja jest popieprzona i pójdę za to do piekła, ale wyjątkowe okoliczności wymagają wyjątkowych rozwiązań.
Otwieram lodówkę, a jej światło razi mnie w oczy. Powinienem chodzić w okularach. Mimo licznych protestów Leny, zgasiłem światło w całym mieszkaniu, a obraz telewizora został ściemniony do granic możliwości. Uwielbiam, kiedy jest ciemno, moje oczy nie męczą się wtedy tak bardzo. Mimo, że żarówka w lodówce to niby nic, to po siedzeniu w kompletnym mroku nawet to sprawia mi dyskomfort. Z niezadowoleniem stwierdzam, że mamy tylko wino. Jeżeli Lena się upije, będę miał poczucie winy. Nie dopuszczę do tego. Wyciągam butelkę z głębi ziejącej pustkami lodówki. Jest do połowy pusta, czyli Zayn musiał zacząć ją obrabiać z Holly. Jego dziewczyna jest naprawdę urocza, ale pół butelki to zdecydowanie za dużo jak na jej słabą głowę.
Nucę coś i odwracam się w stronę salonu, zatrzaskując barkiem drzwi lodówki Światło w moim pokoju już zgasło, czyli Malik musiał iść wcześniej spać. Albo pali fajki przez okno, a robi to po ciemku, żeby nasze sąsiadki go nie przyłapały. Systematycznie donoszą jego mamie o tym, że synuś pali.
- Masz ochotę się czegoś napić? Wiesz co mam na myśli - dodaje, kiedy unoszę brwi, udając głupiego.
- Jesteś nieletnia - zauważam.
- I zmęczona. Proszę cię!
- Przed chwilą byłem twoją mamą. Chcesz pić z mamą?
Dziewczyna kiwa głową, na co z uśmiechem wstaję z kanapy. Wiem, że ta sytuacja jest popieprzona i pójdę za to do piekła, ale wyjątkowe okoliczności wymagają wyjątkowych rozwiązań.
Otwieram lodówkę, a jej światło razi mnie w oczy. Powinienem chodzić w okularach. Mimo licznych protestów Leny, zgasiłem światło w całym mieszkaniu, a obraz telewizora został ściemniony do granic możliwości. Uwielbiam, kiedy jest ciemno, moje oczy nie męczą się wtedy tak bardzo. Mimo, że żarówka w lodówce to niby nic, to po siedzeniu w kompletnym mroku nawet to sprawia mi dyskomfort. Z niezadowoleniem stwierdzam, że mamy tylko wino. Jeżeli Lena się upije, będę miał poczucie winy. Nie dopuszczę do tego. Wyciągam butelkę z głębi ziejącej pustkami lodówki. Jest do połowy pusta, czyli Zayn musiał zacząć ją obrabiać z Holly. Jego dziewczyna jest naprawdę urocza, ale pół butelki to zdecydowanie za dużo jak na jej słabą głowę.
Nucę coś i odwracam się w stronę salonu, zatrzaskując barkiem drzwi lodówki Światło w moim pokoju już zgasło, czyli Malik musiał iść wcześniej spać. Albo pali fajki przez okno, a robi to po ciemku, żeby nasze sąsiadki go nie przyłapały. Systematycznie donoszą jego mamie o tym, że synuś pali.
- Dlaczego mnie to nie obchodzi? Dlaczego mnie nic, kurwa mać, nie obchodzi? - Słyszę drugi wrzask, który wydostaje się z gardła mojej przyjaciółki. Robi mi się przykro. Przemierzam dzielący nas dystans i siadam na kanapie obok rozdygotanej sylwetki. Wiedziałem, że prędzej czy później wpadnie w histerie. Myślałem jednak, że będzie to bardziej ,,później", niż ,,wcześniej''.
Oplatam ją ramionami i przyciągam do siebie.
- Nie obchodzi mnie, że ze mną zerwała - łka w moje ramię. - Nic nie czuję. Jestem zimną pizdą. Bardziej cały dzień martwię się o pana Dana, ale Harry zapewniał mnie, że to nic takiego. Nie ważne. Rozumiesz, że nie obchodzi mnie, że ze mną zerwała? Mam to gdzieś! - krzyczy i uderza dłonią w moją klatkę piersiową.
- Uspokój się - mówię delikatnie, bo widzę, że zaczyna histeryzować. - Obchodzi cię to, jesteś wrażliwa. Może informacja o panu Danie cię przytłoczyła - Przyciągam ją jeszcze mocniej do siebie, jedną ręką łapiąc jej ręce, bo czuję, że znowu chce mnie uderzyć.
- Dlaczego ja nie mogę się zakochać? - piszczy cicho.
Zamykam oczy i całuję ją we włosy. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinienem był tego robić.
- Zakochasz się. Musisz znaleźć odpowiednią osobę. To może być dziewczyna, chłopak, nie ważne. Zawsze będę ci pomagał. Tak samo jak twoja rodzina. Daj sobie czas, pierwsza miłość nigdy nie jest udana - wzdycham cicho, a ona mocno wciąga powietrze.
Lena's P.O.V
Gdy wraca mi zdolność myślenia, odsuwam się od niego i patrzę na jego twarz, którą oświetla tylko nikły blask telewizora. Uśmiecham się, chociaż wcale tego nie chcę. Chcę być smutna, chcę przeżywać moje pieprzone zerwanie. Liam pociera moje plecy. Znajdujemy się może dziesięć centymetrów od siebie. Ja trzymam dłonie na jego klatce piersiowej, a on podtrzymuje moje plecy.
- Napij się, odwiozę cię do domu. Musisz dać sobie odpocząć, a ja nie jestem ci do tego potrzebny - oznajmia, niszcząc błogi spokój, w który zdążyłam już zapaść.
- Napiję się, ale z tobą. Zostaję tu, czy ci się to podoba czy nie. Masz mnie pocieszać całą noc - mówię w końcu i słyszę jak się śmieje.
Podnoszę butelkę wina, tym samym wyswobadzając się z jego uścisku. Unoszę ją w jego stronę i mówię:
- Za przyjaźń.
Toastów nie ma końca, a kiedy widzimy już dno, przychodzą mi do głowy najdurniejsze pomysły. Toast za ,,Krzywy Ryj Zayn'a" rozśmieszył mnie tak bardzo, że Liam musiał mnie zbierać z podłogi.
Boże, mam najsłabszą głowę na świecie.
Boże, mam najsłabszą głowę na świecie.
- Tobie już wystarczy - Słyszę, a jego ręce oplatają mnie i ustawiają w pozycji siedzącej, bo chyba właśnie osunęłam się w którąś stronę.
Kręcę głową i śmieję się wesoło. Chłopak karci mnie, że wszyscy już śpią, a ja jestem pijana.
Wstaję z miejsca i obrażona idę do drzwi. Oznajmiam, że mnie oszukuje i mam go dość. Zataczając się przemierzam ciemny korytarz. Nie myśląc o butach wychodzę na zewnątrz. Na klatce schodowej zapala się automatyczne światło. Śmieję się i chcę iść dalej, kiedy nagle czyjeś ręce łapią mnie w pasie i obracają w drugą stronę. Podnoszę wzrok i widzę, że zmęczony Liam patrzy na mnie zdenerwowany.
- Nie możesz wychodzić. Jako twoja matka, nie pozwalam ci! - protestuje, a ja chichoczę.
- Nie jesteś mamą. Jesteś przyjacielem, którego bardzo kocham - stwierdzam, na co on wywraca oczami.
- Powinnaś iść spać.
- Bardzo, bardzo kocham.
- Położysz się na kanapie, no chyba, że chcesz spać w pokoju Zayn'em...
- Powiedz, że też mnie kochasz, żebym mogła się z tego powodu cieszyć.
- Kocham cię. Więc myślę, że będziesz wolała...
Nie daję mu dokończyć, bo przywieram do niego ustami. Muszę stanąć na palcach, żeby to zrobić, a kiedy opuszczam się na całe stopy, patrzę do góry z uśmiechem.
Liam ma dalej rozchylone usta i wygląda, jakby dalej miał kontynuować swoją przemowę na temat mojego miejsca spania. Uśmiecham się jeszcze szerzej i całuję go w oba policzki.
- Idę spać - oznajmiam i mając nogi jak z waty, wracam do mieszkania, zostawiając go na korytarzu.
Zataczając się, przemierzam drogę do kanapy. Odwracam się gwałtownie, kiedy widzę, że drzwi do jednego z pokoi są otwarte, a ktoś mnie obserwuje.
- Zayn? To ty? Ty nie jesteś moim kolegą - stwierdzam z przekonaniem i słyszę jak Malik fuka obrażony. - Ty jesteś moim wrogiem, bo jesteś brzydki. Po ciemku jeszcze bardziej. Masz krzywy ryj, niesamowicie.
- Słuchaj, byłem spokojny, ale zaczynasz mnie doprowadzać do szału. Jesteś...
- Zayn, idź do pokoju - mówi Liam, który akurat wraca do pokoju. Patrzę w dwa miejsca w ciemności, z których dochodzą głosy. - Powiem ci wszystko rano.
Malik trzaska drzwiami, a Payne dopada do mnie i sadza mnie na kanapie. Śmieję się z tej sytuacji. Jest zabawny, kiedy jest zdenerwowany.
- Lena, posłuchaj, nawet kiedy jesteś pijana, nie możesz mnie całować - mówi poważnie, siadając obok i łapiąc mnie za ręce. - Ja mam...
Znowu mu przerywam, zarzucając mu ręce na szyję i przyciągając go do siebie. Układam swoje usta na jego, a przez całe moje ciało przechodzi uczucie bezwładności. Wplatam dłoń w jego włosy z tyłu głowy. Otwieram usta i końcem języka przejeżdżam po jego wargach. Ku mojemu zdziwieniu, Liam otwiera usta, dając mi pełny dostęp do siebie. Mruczę z zadowoleniem i wchodzę na niego tak, że opada do tyłu. Kładę się na nim i splatam nasze nogi. Cały czas bawię się jego włosami, kiedy chłopak stwierdza, że przejmuje inicjatywę. Całuje mnie coraz odważniej, w zupełnie obcy dla mnie sposób. Odrywam się na chwilę od niego i patrzę na niego przez ciemność.
- Skoro nie mogę tego robić, dlaczego nie protestujesz? - bełkoczę, bo wino buzuje w moich żyłach jak oszalałe.
- Nie mogę - Kręci głową, po czym znowu mnie do siebie przyciąga.
Liczy się tylko on, który w tym momencie przygryza moją dolną wargę i sprawia, że zaczyna ogarniać mnie niepohamowana żądza. Jeśli zaraz nie przestaniemy, dojdzie do czegoś, czego oboje nie chcemy.
- Nie mogę - powtarza, ale zupełnie innym tonem.
Odpycha mnie od siebie i patrzy na mnie poważnie. Schodzę z niego, nie rozumiejąc o co mu chodzi. Uśmiecham się tępo, kiedy ten podnosi się szybko i idzie do pokoju.
**************
18.08.2014
Uciekłam z mieszkania jak najszybciej się dało. Nie wiem co zaszło między mną a Liam'em, ale przyczyniłam się do naruszenia jego niezachwianej wierności wobec jego dziewczyny. Czuję się przez to jak ostatnia szmata. Skacowana, pieprzona szmata.
Leżę na łóżku w moim pokoju, kiedy słyszę kroki na schodach. Podnoszę się na rękach i patrzę na drzwi, w których po chwili pojawia się tata.
- Możemy porozmawiać? - pyta.
Kiwam niepewnie głową, bo nie mam pojęcia czego mogę się po nim spodziewać.
- Chyba tak. O co chodzi?
- Chciałem cię jeszcze raz przeprosić. Wiesz, nie radzę sobie z takimi sytuacjami - Uśmiecha się blado i siada obok mnie na łóżku. - Może i jesteś lesbijką, nie wiem. Wiem jednak, że nie powinienem się w to wtrącać i to akceptować. Dlatego chciałem, żebyś uroczyście usłyszała, że masz moje poparcie. Nawet jeżeli nie wyszło ci z Ewangeliną, to z następną dziewczyną będzie lepiej. Mam nadzieję, że to zrozumiesz, bo układałem moją przemowę przez całą wczorajszą mszę w kościele - mówi poważnie, a ja wybucham śmiechem.
- Dziękuję bardzo. Rozumiem to i jestem ci wdzięczna - oznajmiam, starając się zachować równie poważny ton.
Tata zaciska usta w linie i kiwa głową, bo już nie wie co powiedzieć. Jego przemowa się skończyła, nie ma więcej weny twórczej.
- To ja... - zaczyna po chwili niezręcznej ciszy. - Pójdę gotować czy coś - Wstaje i idzie w stronę drzwi. - I pamiętaj, że ja i mama bardzo cię kochamy, gdybyś chciała o czymś z nami porozmawiać, zawsze się do nas zgłaszaj - dodaje zanim opuszcza pokój.
Znowu opadam na łózko i idiotycznie gapię się w sufit. O czym mam z nim rozmawiać, skoro sama nie wiem co ze mną jest nie tak?
- Tato? - wołam za nim, a jego głowa po chwili ponownie pojawia się w pokoju. - Co z Danem?
Udało mi się do tej pory ustalić, że jego stan jest bezpieczny i mimo tego, że miał zawał, wszystko jest już dobrze. Całe rano, między moje myśli związane z Liam'em przebijał się ojciec Susan, o którego martwię się tak bardzo, że to aż boli.
- Już w porządku. Nie przejmuj się - Uśmiecha się do mnie pokrzepiająco.
No tak, on też ma dosyć rozmawiania o tym. Znowu opadam na plecy w wlepiam wzrok w sufit. Chyba muszę się zabić.
Z moich czarnych myśli wyrywa mnie telefon. Patrzę na niego i widzę, że Liam przysłał wiadomość
Od: Liam
Przepraszam. Xx
Szybko odpisuję, panując nad trzęsącymi się dłońmi.
Ja to zaczęłam. Musimy o tym porozmawiać.
Musimy. Muszę mu powiedzieć, że tego nie żałuję. Musi wiedzieć, że to nie mogło nic nie znaczyć. Musi wiedzieć to wszystko. Mam nadzieję, że czuje to samo. Boże, tak cholernie się boję. Wpatruję się w ekran, a po chwili wszystkie wiadomości przesuwają się do góry, dając miejsce nowej.
Od: Liam
Musimy. To co zaszło wczoraj było szalone. Czasami człowiek robi szalone rzeczy :)
Moje serce przyspiesza. Nie jest zły.
Od: Liam
Jadę właśnie do Patty. Myślę, że nic jej nie powiem. Byliśmy pijani, ona nie dałaby sobie tego wytłumaczyć. Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto będzie ciebie wart. Ta dziewczyna będzie szczęściarą :) Chcę, żebyś była szczęśliwa.
Blokuję ekran i odrzucam telefon. Dlaczego przez krótką chwilę miałam nadzieję na inne zakończenie? Liczyłam, że napisze, że to coś dla niego znaczy?
Wczoraj zerwała ze mną dziewczyna, a ja pocałowałam mojego najlepszego przyjaciela, który na dodatek ma kogoś. Wszystko się właśnie posypało, a ja straciłam nadzieję na dobre zakończenie.
Zwijam kołdrę w rulon i się do niej przytulam. Zaciskam oczy. Tata wie, że jestem lesbijką, mama też. Cała rodzina się dowie, wszyscy się dowiedzą.
Chyba zaczynam płakać.
Nie ma Ewangeliny, a Liam zdradził przeze mnie swoją dziewczynę.
Mam to wszystko w dupie.
Jade's P.O.V
Patrzę na Harry'ego, mojego poobijanego Harry'ego, którego pół twarzy pokrywa siniak i nie mogę uwierzyć.
- Pomogłeś mi dostać się na studia? - pytam z niedowierzaniem.
- Powiedziała ci? - Patrzy ze zrezygnowaniem na kobietę, która oddala się za moimi plecami. - Myślałem, że sam jakoś ci to przekażę.
- Zwariowałeś? - Kręcę z niedowierzaniem głową. bo cały czas nie dochodzi do mnie co się stało.
- Jade, przepraszam - zaczyna się jąkać. - Dostałabyś się nawet bez mojej ingerencji, byłem u dziekana tylko, żeby się upewnić, że na pewno cię przyjęli. Sam pomyślałem o tych dyplomach, bo chciałem, żeby już nie było żadnych problemów. Przepraszam, że się mieszałem...
- Jesteś najwspanialszą osobą na całym świecie - mówię z pełnym przekonaniem, a on przerywa swój monolog i patrzy na mnie zdziwiony.
- Co?
- Dlaczego zainteresowałeś się tym bardziej niż ja? Dlaczego ja o tym nie pomyślałam, mogłam się nie dostać! - wyrzucam, uświadamiając sobie, jak strasznie głupia byłam. Uderzam otwartą dłonią w czoło, zapominając nawet, by mu podziękować.
- Wiesz... - Uśmiecha się do mnie. - Jesteś Księżniczką, a ja Panem Ciemności. Panowie są od tego, żeby ratować księżniczki - stwierdza.
Patrzę na niego ze wzruszeniem i pierwszy raz, od początku naszej znajomości, widzę zakłopotanie. On się boi, że mnie zdenerwował.
- Ty idioto - mówię, odpychając wózek i pochodząc do niego. Chwytam go za jego koszulkę i przyciągam ciebie. - Nie wiem co mam zrobić, żeby ci podziękować. Pomogłeś mi już tyle razy...
- Chcesz coś dla mnie zrobić? - pyta, a ja kiwam głową. - Nie zostawiaj mnie, bo wiem, że nie damy sobie bez siebie rady.
Zamykam oczy i mocniej się do niego przytulam. Mówię cicho, że nie mam zamiaru go zostawiać. Wiem, że ma rację. Pieprzoną rację, że ostatnio ani on nie jest Harry'm, ani ja nie jestem Jade. Jesteśmy Harry i Jade, i wszyscy postrzegają nas jako całość. Dopełniamy się i z jednej strony przeraża mnie, jak szybko jego osoba mnie uzależnia, a z drugiej strony cieszę się, że jestem komuś tak strasznie potrzebna.
Nie obchodzi nas, że stoimy na środku sklepu i jest strasznie zimno, bo lodówki z nabiałem dookoła nas dają o sobie znać.
- Jak kiedyś wyjdę za mąż, będziesz mógł mieszkać w mojej piwnicy - mówię cicho.
- Sugerujesz, że nie będę miał żony? - pyta mnie, odsuwając się na długość ramion. Kiedy nie odpowiadam, puszcza mnie i odchodzi obrażony. - A ja ci pomagałem!
- Będziesz miał żonę! Cztery żony! - biegnę za nim ze śmiechem, kiedy ten zaczyna odchodzić w inną stronę. Przewracam oczami, kiedy odgania mnie niedbale ręką.
*******
- Ruszaj się, bo jak Boga kocham, zaraz cię rozjadę - mówi Harry i po raz kolejny ma otrąbić dziewczynę, która w zastraszająco wolnym tempie kroczy po pasach. Nie ma czasu iść szybko, musi wymachiwać biodrami na wszystkie strony. - Zabiję ją, zobaczysz.
Zaczynam chichotać, bo Harry kompletnie nie ma cierpliwości, kiedy prowadzi.
Ostatnio zauważyłam, że Pan Ciemności dzieli się na...dwóch Panów Ciemności? O ile można to tak nazwać. Jednym z nich jest ten Harry, którego miałam nieszczęście poznać w czerwcu. Drugim jest Harry, który pomógł mi się dostać na studia i prosił, żebym go nie zostawiała. Uśmiecham się. Nasza relacja szybko się zmienia, ale wychodzi nam to na dobre. Oczywiście, denerwuje mnie jak nikt inny, ale to się już chyba nie zmieni.
- Bardzo widać? - pyta, nadstawiając w moją stronę posiniaczony policzek.
- Tak? - odpowiadam niepewnie, bo fioletowy kolor obejmuje coraz więcej. - Nadal nie rozumiem, jak ty to zrobiłeś.
- Ja też nie - Wzrusza ramionami, a kiedy w końcu dziewczyna przechodzi na drugą stronę, rusza. - Jedziemy teraz po Susan i Louis'a.
- Nie możesz im dać spokoju? - pytam zrezygnowanym tonem.
- Nie mogą zamieszkać w szpitalu. Poza tym, myślałem, że chcesz odwiedzić pana Dana?
- Bo chcę, ale boję się, że im w czymś przeszkodzimy.
- Louis'em pewnie zajął się już jakiś miły ginekolog - mówi poważnie, a ja patrzę na niego z niedowierzaniem.
- Ohyda - komentuję, po czym odwracam się w stronę okna.
- Louis to lubi - stwierdza, po czym cmoka zniecierpliwiony, bo znowu musi się zatrzymać na czerwonym świetle.
- Sprawdziłeś to?
Harry patrzy na mnie ze wstrętem i postanawia, że da spokój Tomlinsonowi. Przynajmniej teraz.
Susan's P.O.V
Budzę się cała obolała na niewygodnym łóżku szpitalnym. Podnoszę się i stwierdzam, że muszę wziąć prysznic. Szybko.
Rozglądam się po pomieszczeniu. Mojego taty nie ma, na jego stoliku leży tylko karteczka:
Susi!
Jestem na stołówce. Nie chciałem cię budzić, bo wiem, że źle spałaś w nocy. Kiedy wstaniecie, ty i Louis macie jechać do domu. To rozkaz! Musicie się w końcu wyspać. Jak wrócę ma was nie być!
Tata
PS.
Nie żartuję :)
Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę, że Louis leży plecami do mnie na sąsiednim łóżku, a jego stopy wystają za materac.
Podchodzę do niego i odgarniam włosy z jego twarzy. Z uśmiechem szczypię jego policzek, na co ten jęczy, że mam brać te łapy. Ponawiam swoją torturę jeszcze kilka razy, aż w końcu Lou zrywa się do pozycji siedzącej.
- Dzień dobry - mówię, kiedy ten mierzy mnie zawistnym spojrzeniem. - Tata nas wyrzucił, powiedział, że nie chce nas tu widzieć. Musimy się zbierać.
Louis bełkocze coś do siebie, kiedy nagle drzwi otwierają się z trzaskiem, a do środka wpada Jade. Obrzucam ją zdziwionym spojrzeniem, bo ta rozgląda się po pomieszczeniu.
- Gdzie pan Dan? - pyta, a za nią pojawia się znudzony jak zwykle Harry.
- Na stołówce, co się stało? - Louis patrzy na nich rozkojarzony, ale chyba zaczyna się wybudzać. - Moja koszulka, ty kleptomańska kurwo! - rzuca zły, wskazując na Harry'ego. - Co ci się stało w twarz?
Jade i Harry patrzą po sobie, a ja dopiero teraz zauważam, że z ręką dziewczyny też jest coś nie tak.
- To długa historia - mówi Marshall i rzuca swoją torebkę na krzesło.
*********
- Mieliście ciekawą noc, tak jak my. Jak myślisz, co mógł znaczyć ten sen? - pyta Louis, nachylając się w stronę Styles'a, który tylko wzrusza ramionami.
Jade leży na łóżku, na którym spał Louis i zaczyna znowu powtarzać, że koniecznie musimy jechać do irlandzkiej biblioteki, na co wszyscy kiwamy głowami, że doskonale to wiemy.
Tata zdążył mi odpisać, że mam jeszcze trochę czasu na ewakuację, bo zanim przyjdzie do pokoju, porozmawia sobie jeszcze ze swoim nowym znajomym, niejakim Michael'em.
Odkładam telefon i patrzę na wszystkich. Nie wiem dlaczego, ale coraz częściej mam wrażenie, że nasza czwórka wpływa na siebie w sposób destrukcyjny. Harry wygląda trochę lepiej, bo stosunkowo dużo śpi. Ja, Louis i Jade to wraki ludzi. Nie wiem, czy to wszystko wina Styles'a, czy to my za bardzo się wszystkim przejmujemy i nakręcamy.
W pokoju rozbrzmiewa sygnał dzwonka telefonu Jade.
- Podaj mi go - mówi do mnie, wyciągając rękę w stronę swojej torebki. Wyciągam posłusznie urządzenie, a kiedy patrzę na wyświetlacz, krew zatrzymuje się w moich żyłach.
- Utrzymujesz kontakt z Aronem? - syczę wściekła. Błagam, powiedz, że nie.
- Nie, dlaczego miałabym to robić? - pyta, ale w ogóle na mnie nie patrzy.
- Nie masz nic do ukrycia?
- Nie - stwierdza z pełnym przekonaniem.
- Czyli mogę odebrać? Właśnie dzwoni - mówię, odwracając telefon tak, żeby widziała jego wyświetlacz.
--------------------------------------------
Lena pokazuje mi właśnie faka, bo jej zdaniem przerwałam w najlepszym momencie ;(
Przepraszam, że rozdział spóźniony, ale miałam multum nauki :D
Jak wam się podoba taki obrót spraw? No i jak wam poszły egzaminy? :>
Dziękuję wam bardzo za wszystkie wyświetlenia i komentarze, bardzo mocno was kocham ;**
Muszę się teraz uczyć, cholera jasna :c
Mam nadzieję, że rozdział jest w miarę okej, wyszedł na pewno lepiej niż poprzedni :P
Jeszcze raz dziękuję :> Kocham was ♥
PS.
Lena mówi, że da mi w ryj :c
**************
18.08.2014
Uciekłam z mieszkania jak najszybciej się dało. Nie wiem co zaszło między mną a Liam'em, ale przyczyniłam się do naruszenia jego niezachwianej wierności wobec jego dziewczyny. Czuję się przez to jak ostatnia szmata. Skacowana, pieprzona szmata.
Leżę na łóżku w moim pokoju, kiedy słyszę kroki na schodach. Podnoszę się na rękach i patrzę na drzwi, w których po chwili pojawia się tata.
- Możemy porozmawiać? - pyta.
Kiwam niepewnie głową, bo nie mam pojęcia czego mogę się po nim spodziewać.
- Chyba tak. O co chodzi?
- Chciałem cię jeszcze raz przeprosić. Wiesz, nie radzę sobie z takimi sytuacjami - Uśmiecha się blado i siada obok mnie na łóżku. - Może i jesteś lesbijką, nie wiem. Wiem jednak, że nie powinienem się w to wtrącać i to akceptować. Dlatego chciałem, żebyś uroczyście usłyszała, że masz moje poparcie. Nawet jeżeli nie wyszło ci z Ewangeliną, to z następną dziewczyną będzie lepiej. Mam nadzieję, że to zrozumiesz, bo układałem moją przemowę przez całą wczorajszą mszę w kościele - mówi poważnie, a ja wybucham śmiechem.
- Dziękuję bardzo. Rozumiem to i jestem ci wdzięczna - oznajmiam, starając się zachować równie poważny ton.
Tata zaciska usta w linie i kiwa głową, bo już nie wie co powiedzieć. Jego przemowa się skończyła, nie ma więcej weny twórczej.
- To ja... - zaczyna po chwili niezręcznej ciszy. - Pójdę gotować czy coś - Wstaje i idzie w stronę drzwi. - I pamiętaj, że ja i mama bardzo cię kochamy, gdybyś chciała o czymś z nami porozmawiać, zawsze się do nas zgłaszaj - dodaje zanim opuszcza pokój.
Znowu opadam na łózko i idiotycznie gapię się w sufit. O czym mam z nim rozmawiać, skoro sama nie wiem co ze mną jest nie tak?
- Tato? - wołam za nim, a jego głowa po chwili ponownie pojawia się w pokoju. - Co z Danem?
Udało mi się do tej pory ustalić, że jego stan jest bezpieczny i mimo tego, że miał zawał, wszystko jest już dobrze. Całe rano, między moje myśli związane z Liam'em przebijał się ojciec Susan, o którego martwię się tak bardzo, że to aż boli.
- Już w porządku. Nie przejmuj się - Uśmiecha się do mnie pokrzepiająco.
No tak, on też ma dosyć rozmawiania o tym. Znowu opadam na plecy w wlepiam wzrok w sufit. Chyba muszę się zabić.
Z moich czarnych myśli wyrywa mnie telefon. Patrzę na niego i widzę, że Liam przysłał wiadomość
Od: Liam
Przepraszam. Xx
Szybko odpisuję, panując nad trzęsącymi się dłońmi.
Ja to zaczęłam. Musimy o tym porozmawiać.
Musimy. Muszę mu powiedzieć, że tego nie żałuję. Musi wiedzieć, że to nie mogło nic nie znaczyć. Musi wiedzieć to wszystko. Mam nadzieję, że czuje to samo. Boże, tak cholernie się boję. Wpatruję się w ekran, a po chwili wszystkie wiadomości przesuwają się do góry, dając miejsce nowej.
Od: Liam
Musimy. To co zaszło wczoraj było szalone. Czasami człowiek robi szalone rzeczy :)
Moje serce przyspiesza. Nie jest zły.
Od: Liam
Jadę właśnie do Patty. Myślę, że nic jej nie powiem. Byliśmy pijani, ona nie dałaby sobie tego wytłumaczyć. Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto będzie ciebie wart. Ta dziewczyna będzie szczęściarą :) Chcę, żebyś była szczęśliwa.
Blokuję ekran i odrzucam telefon. Dlaczego przez krótką chwilę miałam nadzieję na inne zakończenie? Liczyłam, że napisze, że to coś dla niego znaczy?
Wczoraj zerwała ze mną dziewczyna, a ja pocałowałam mojego najlepszego przyjaciela, który na dodatek ma kogoś. Wszystko się właśnie posypało, a ja straciłam nadzieję na dobre zakończenie.
Zwijam kołdrę w rulon i się do niej przytulam. Zaciskam oczy. Tata wie, że jestem lesbijką, mama też. Cała rodzina się dowie, wszyscy się dowiedzą.
Chyba zaczynam płakać.
Nie ma Ewangeliny, a Liam zdradził przeze mnie swoją dziewczynę.
Mam to wszystko w dupie.
Jade's P.O.V
Patrzę na Harry'ego, mojego poobijanego Harry'ego, którego pół twarzy pokrywa siniak i nie mogę uwierzyć.
- Pomogłeś mi dostać się na studia? - pytam z niedowierzaniem.
- Powiedziała ci? - Patrzy ze zrezygnowaniem na kobietę, która oddala się za moimi plecami. - Myślałem, że sam jakoś ci to przekażę.
- Zwariowałeś? - Kręcę z niedowierzaniem głową. bo cały czas nie dochodzi do mnie co się stało.
- Jade, przepraszam - zaczyna się jąkać. - Dostałabyś się nawet bez mojej ingerencji, byłem u dziekana tylko, żeby się upewnić, że na pewno cię przyjęli. Sam pomyślałem o tych dyplomach, bo chciałem, żeby już nie było żadnych problemów. Przepraszam, że się mieszałem...
- Jesteś najwspanialszą osobą na całym świecie - mówię z pełnym przekonaniem, a on przerywa swój monolog i patrzy na mnie zdziwiony.
- Co?
- Dlaczego zainteresowałeś się tym bardziej niż ja? Dlaczego ja o tym nie pomyślałam, mogłam się nie dostać! - wyrzucam, uświadamiając sobie, jak strasznie głupia byłam. Uderzam otwartą dłonią w czoło, zapominając nawet, by mu podziękować.
- Wiesz... - Uśmiecha się do mnie. - Jesteś Księżniczką, a ja Panem Ciemności. Panowie są od tego, żeby ratować księżniczki - stwierdza.
Patrzę na niego ze wzruszeniem i pierwszy raz, od początku naszej znajomości, widzę zakłopotanie. On się boi, że mnie zdenerwował.
- Ty idioto - mówię, odpychając wózek i pochodząc do niego. Chwytam go za jego koszulkę i przyciągam ciebie. - Nie wiem co mam zrobić, żeby ci podziękować. Pomogłeś mi już tyle razy...
- Chcesz coś dla mnie zrobić? - pyta, a ja kiwam głową. - Nie zostawiaj mnie, bo wiem, że nie damy sobie bez siebie rady.
Zamykam oczy i mocniej się do niego przytulam. Mówię cicho, że nie mam zamiaru go zostawiać. Wiem, że ma rację. Pieprzoną rację, że ostatnio ani on nie jest Harry'm, ani ja nie jestem Jade. Jesteśmy Harry i Jade, i wszyscy postrzegają nas jako całość. Dopełniamy się i z jednej strony przeraża mnie, jak szybko jego osoba mnie uzależnia, a z drugiej strony cieszę się, że jestem komuś tak strasznie potrzebna.
Nie obchodzi nas, że stoimy na środku sklepu i jest strasznie zimno, bo lodówki z nabiałem dookoła nas dają o sobie znać.
- Jak kiedyś wyjdę za mąż, będziesz mógł mieszkać w mojej piwnicy - mówię cicho.
- Sugerujesz, że nie będę miał żony? - pyta mnie, odsuwając się na długość ramion. Kiedy nie odpowiadam, puszcza mnie i odchodzi obrażony. - A ja ci pomagałem!
- Będziesz miał żonę! Cztery żony! - biegnę za nim ze śmiechem, kiedy ten zaczyna odchodzić w inną stronę. Przewracam oczami, kiedy odgania mnie niedbale ręką.
*******
- Ruszaj się, bo jak Boga kocham, zaraz cię rozjadę - mówi Harry i po raz kolejny ma otrąbić dziewczynę, która w zastraszająco wolnym tempie kroczy po pasach. Nie ma czasu iść szybko, musi wymachiwać biodrami na wszystkie strony. - Zabiję ją, zobaczysz.
Zaczynam chichotać, bo Harry kompletnie nie ma cierpliwości, kiedy prowadzi.
Ostatnio zauważyłam, że Pan Ciemności dzieli się na...dwóch Panów Ciemności? O ile można to tak nazwać. Jednym z nich jest ten Harry, którego miałam nieszczęście poznać w czerwcu. Drugim jest Harry, który pomógł mi się dostać na studia i prosił, żebym go nie zostawiała. Uśmiecham się. Nasza relacja szybko się zmienia, ale wychodzi nam to na dobre. Oczywiście, denerwuje mnie jak nikt inny, ale to się już chyba nie zmieni.
- Bardzo widać? - pyta, nadstawiając w moją stronę posiniaczony policzek.
- Tak? - odpowiadam niepewnie, bo fioletowy kolor obejmuje coraz więcej. - Nadal nie rozumiem, jak ty to zrobiłeś.
- Ja też nie - Wzrusza ramionami, a kiedy w końcu dziewczyna przechodzi na drugą stronę, rusza. - Jedziemy teraz po Susan i Louis'a.
- Nie możesz im dać spokoju? - pytam zrezygnowanym tonem.
- Nie mogą zamieszkać w szpitalu. Poza tym, myślałem, że chcesz odwiedzić pana Dana?
- Bo chcę, ale boję się, że im w czymś przeszkodzimy.
- Louis'em pewnie zajął się już jakiś miły ginekolog - mówi poważnie, a ja patrzę na niego z niedowierzaniem.
- Ohyda - komentuję, po czym odwracam się w stronę okna.
- Louis to lubi - stwierdza, po czym cmoka zniecierpliwiony, bo znowu musi się zatrzymać na czerwonym świetle.
- Sprawdziłeś to?
Harry patrzy na mnie ze wstrętem i postanawia, że da spokój Tomlinsonowi. Przynajmniej teraz.
Susan's P.O.V
Budzę się cała obolała na niewygodnym łóżku szpitalnym. Podnoszę się i stwierdzam, że muszę wziąć prysznic. Szybko.
Rozglądam się po pomieszczeniu. Mojego taty nie ma, na jego stoliku leży tylko karteczka:
Susi!
Jestem na stołówce. Nie chciałem cię budzić, bo wiem, że źle spałaś w nocy. Kiedy wstaniecie, ty i Louis macie jechać do domu. To rozkaz! Musicie się w końcu wyspać. Jak wrócę ma was nie być!
Tata
PS.
Nie żartuję :)
Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę, że Louis leży plecami do mnie na sąsiednim łóżku, a jego stopy wystają za materac.
Podchodzę do niego i odgarniam włosy z jego twarzy. Z uśmiechem szczypię jego policzek, na co ten jęczy, że mam brać te łapy. Ponawiam swoją torturę jeszcze kilka razy, aż w końcu Lou zrywa się do pozycji siedzącej.
- Dzień dobry - mówię, kiedy ten mierzy mnie zawistnym spojrzeniem. - Tata nas wyrzucił, powiedział, że nie chce nas tu widzieć. Musimy się zbierać.
Louis bełkocze coś do siebie, kiedy nagle drzwi otwierają się z trzaskiem, a do środka wpada Jade. Obrzucam ją zdziwionym spojrzeniem, bo ta rozgląda się po pomieszczeniu.
- Gdzie pan Dan? - pyta, a za nią pojawia się znudzony jak zwykle Harry.
- Na stołówce, co się stało? - Louis patrzy na nich rozkojarzony, ale chyba zaczyna się wybudzać. - Moja koszulka, ty kleptomańska kurwo! - rzuca zły, wskazując na Harry'ego. - Co ci się stało w twarz?
Jade i Harry patrzą po sobie, a ja dopiero teraz zauważam, że z ręką dziewczyny też jest coś nie tak.
- To długa historia - mówi Marshall i rzuca swoją torebkę na krzesło.
*********
- Mieliście ciekawą noc, tak jak my. Jak myślisz, co mógł znaczyć ten sen? - pyta Louis, nachylając się w stronę Styles'a, który tylko wzrusza ramionami.
Jade leży na łóżku, na którym spał Louis i zaczyna znowu powtarzać, że koniecznie musimy jechać do irlandzkiej biblioteki, na co wszyscy kiwamy głowami, że doskonale to wiemy.
Tata zdążył mi odpisać, że mam jeszcze trochę czasu na ewakuację, bo zanim przyjdzie do pokoju, porozmawia sobie jeszcze ze swoim nowym znajomym, niejakim Michael'em.
Odkładam telefon i patrzę na wszystkich. Nie wiem dlaczego, ale coraz częściej mam wrażenie, że nasza czwórka wpływa na siebie w sposób destrukcyjny. Harry wygląda trochę lepiej, bo stosunkowo dużo śpi. Ja, Louis i Jade to wraki ludzi. Nie wiem, czy to wszystko wina Styles'a, czy to my za bardzo się wszystkim przejmujemy i nakręcamy.
W pokoju rozbrzmiewa sygnał dzwonka telefonu Jade.
- Podaj mi go - mówi do mnie, wyciągając rękę w stronę swojej torebki. Wyciągam posłusznie urządzenie, a kiedy patrzę na wyświetlacz, krew zatrzymuje się w moich żyłach.
- Utrzymujesz kontakt z Aronem? - syczę wściekła. Błagam, powiedz, że nie.
- Nie, dlaczego miałabym to robić? - pyta, ale w ogóle na mnie nie patrzy.
- Nie masz nic do ukrycia?
- Nie - stwierdza z pełnym przekonaniem.
- Czyli mogę odebrać? Właśnie dzwoni - mówię, odwracając telefon tak, żeby widziała jego wyświetlacz.
--------------------------------------------
Lena pokazuje mi właśnie faka, bo jej zdaniem przerwałam w najlepszym momencie ;(
Przepraszam, że rozdział spóźniony, ale miałam multum nauki :D
Jak wam się podoba taki obrót spraw? No i jak wam poszły egzaminy? :>
Dziękuję wam bardzo za wszystkie wyświetlenia i komentarze, bardzo mocno was kocham ;**
Muszę się teraz uczyć, cholera jasna :c
Mam nadzieję, że rozdział jest w miarę okej, wyszedł na pewno lepiej niż poprzedni :P
Jeszcze raz dziękuję :> Kocham was ♥
PS.
Lena mówi, że da mi w ryj :c
Zajebisty rozdział! Czekam na next ^ ^
OdpowiedzUsuńGENIALNY <3 Z niecierpliwością czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńOmg omg omg
OdpowiedzUsuńMoje shipperskie serduszko!!
Genialny jak zwykle.
Cudowny! *-*
OdpowiedzUsuńLiam i Lena muszą być razem! XDD
Dopiero teraz ogarnęłam, że mi nie dodało komentarza pod ostatnim postem. A szkoda, bo ryczałam przy akcji z podpaskami. W każdym razie, miałam zamiar przeprosić, że komentarz pod rozdziałem czterdziestym pierwszym wyszedł jak jakaś pieprzoną rozprawka :')
OdpowiedzUsuńTeraz więc postaram się streszczać, żeby znowu nie pisać wypracowań. Jarry to naprawdę ship życia i miło, że Jade powoli to ogarnia XD Heri, rany boskie, chroni swoją księżniczkę, pomocy, nie oddycham.
Su i Lułi... Ciekawa noc, powiadacie... Piżama party?
Lena, Boże, ta to ma rozmach dziewczyna. Raz dziewczynka, raz chłopaczek... Nie no, nie mam nic złego na myśli, wiadomo o co mi chodzi XD KOBIETA ZMIENNĄ JEST, C'NIE?
Dobra, wracam myślami na polski, bo się komentarzem zajęłam XD Czekam na następny <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńwspaniałe !
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. http://pinkpoison-by-genowefa.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuń